Archiwum

Powrót na stronę główną
Kraj

Co jeszcze łączy Polaków

To, co łączy ludzi, nie bierze się znikąd. Trzeba na to ciężko pracować Jesteśmy coraz bardziej podzieleni – trąbią wszyscy od lewa do prawa. I mają rację, bo w tym szalonym roku kłócimy się nie tylko o to, czy być z PiS, czy z anty-PiS, czy się szczepić, czy nie, czy wulgaryzmy na protestach są OK, czy noszenie maseczek ma sens – a wreszcie i o to, czy skuteczne udawanie, że się jest w domu podczas izolacji, „żeby sanepid się nie kapnął”, to przejaw godnego podziwu sprytu, czy żenującej głupoty. Czy tak już ma być zawsze? Czy teraz, gdziekolwiek się obrócimy, walić będziemy głową w ścianę opinii skrajnie odmiennych niż nasze? A może jednak wciąż nas coś łączy? Zapytałam o to kilkoro uważnych obserwatorów rzeczywistości. Prof. Paweł Łuków, filozof i etyk Mam wrażenie, że tym, co obecnie może nas jednoczyć, są w najlepszym razie sprawy przynależące do sfery prywatności lub sfery mikrozbiorowości, w których funkcjonujemy na co dzień. To mogą być rozmowy o dzieciach – albo w ogóle rzeczy dziejące się w ramach naszego wąskiego kręgu towarzyskiego bądź zawodowego. Nie widzę natomiast idei czy wartości łączącej nas w życiu publicznym jako obywateli Polski, czegoś, o co chcielibyśmy wspólnie zabiegać. Na moje oko jest to następstwo niewybaczalnego i trwającego od 30 lat zaniedbania edukacji obywatelskiej. Nie wiem więc,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Romanowski Felietony

Triumf Iketaona

Iketaon – to jeden z bohaterów „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego. Tragedia ta, w której XVI-wieczna Polska ma kostium starożytnej Troi, nabrała dziś kolejnego znaczenia: mówi, co może nas czekać ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Już pierwsza w dramacie rozmowa Aleksandra (Parysa) i Antenora – to jakby wymiana zdań między Mateuszem Morawieckim a Borysem Budką. Antenor-Budka (AB) opowiada się za szanowaniem słusznych racji Greków (Europejczyków), przybywających na brzegi azjatyckie z żądaniem, „aby Helena była im wydana”. Jednak Aleksander-Morawiecki (AM) przedkłada nad praworządność interes własny, a od Europy oczekuje tylko zalegalizowania dokonanego gwałtu. Przy tym, apelując do AB o solidarność narodową, oskarża go, że „obcemu więcej życzy niźli swemu”, czyli że jest on – jak to elegancko ujął Morawiecki dzisiejszy – „opozycją zewnętrzną”. Obrażony AB natychmiast zrywa rozmowę. Ale w godzinie próby to on będzie wzywał do obrony ojczyzny – AM gdzieś się wtedy zapodzieje. Przedtem obaj, AB i AM, wykładają swe racje trojańskiej radzie królewskiej. To jakby polski Sejm, choć obraz marszałków wzywających do wysłuchania obu stron świadczy o niedostatku wyobraźni Kochanowskiego: nie przewidział Elżbiety Witek. Co jednak przyjdzie z bezstronności marszałków, skoro zaraz pojawia się Iketaon:   Owa,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Nieludzkim głosem

Zwierzęta mówią dużo, trzeba tylko zrozumieć ich mowę Nigdy nie słyszałem, by zwierzęta mówiły ludzkim głosem, ani w wigilię św. Jana, ani w okolicy przesilenia zimowego. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie mówią, przeciwnie, trzeba tylko zrozumieć ich mowę. Zwykle, kiedy myślimy o mowie, chodzi nam o głosy wydobywające się z gardzieli, jak w „Rejsie”, gdzie chodziło o podanie odgłosu konia paszczą. Nic dziwnego, to nasz główny sposób komunikacji, który jest bardzo popularny wśród ptaków. Ssaki pod tym względem zajmują pośrednie miejsce, z nielicznymi wyjątkami, do których właśnie my się zaliczamy. To również jedna z przyczyn, dla których lepiej rozumiemy ptaki niż naszych krewniaków. Ptaki kojarzą się nam głównie ze wspaniałymi śpiewami w okresie godowym. Powszechnie wiadomo, że w ten sposób wabią partnerki, choć to nie cała prawda. Wprawdzie śpiew jest często informacją dla samicy, o sile i zdrowiu samca, ale zwykle głównym adresatem treli są inne samce. Opierzeni soliści oznaczają w ten sposób swoje terytorium. Inny samiec otrzymuje informację, że lepiej tu nie zaglądać. Choć nie wszyscy do tego się zastosują – wpadną z wizytą osobniki, które nie przystąpiły do lęgów, bo gdzieś podziać się muszą. Wpadnie też sąsiad, ale raczej do szanownej małżonki, zwłaszcza gdy właściciel

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Prezentowe trendy 2020

Stawiamy na relaks i wygodę Na temat kończącego się właśnie roku wypowiedziano już wiele negatywnych komentarzy. Wiemy wszyscy, że 2020 dla wielu był koszmarem, a cała ludzkość z utęsknieniem czeka na moment, w którym przerzucimy kalendarz z grudnia na styczeń. Krytycznych odczuć wobec ostatnich 12 miesięcy nie złagodzą najpewniej święta, bo druga fala zachorowań praktycznie na całym świecie uniemożliwiła ich przeżywanie w szerokim rodzinnym gronie. Nie spotkamy się więc z przyjaciółmi, nie odwiedzimy świątecznych jarmarków, dziadkom, a często i rodzicom, życzenia złożymy telefonicznie lub poprzez komunikatory internetowe. Nie oznacza to jednak, że w tym katastrofalnym roku ominą nas prezenty. Poczta i firmy kurierskie przecież działają, a przy wręczaniu podarków nie musimy być obecni osobiście. Natomiast znalezienie właściwego podarunku może się okazać trudniejsze niż zwykle, bo co ofiarować na koniec roku, który niemal codziennie przynosił coraz gorsze nowiny? Chciałoby się powiedzieć, że najlepiej w prezencie dać komuś dobre wieści, spokój ducha i komfort. I choć zdecydowana większość z nas ucieszyłaby się z takiego zestawu (pewnie nie tylko w 2020 r.), są to wartości pozostające poza zasięgiem i kontrolą zwykłego śmiertelnika, przynajmniej w formie permanentnej. Możemy co najwyżej próbować je zamknąć w pojedynczych chwilach zapomnienia o koszmarze tego roku. Takie podejście do prezentów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Góralu, czy ci nie żal?

Na Podhalu żartują: Nie pytaj, co premier zrobi dla ciebie. Pytaj, jak temu zapobiec Zaciągnięte kredyty trzeba spłacać, a tu sąsiad mówi: Twoi klienci mogą mnie zarazić, umrze moja matka, szpital się zablokuje, a twoje dziecko, jeśli się zrani, może nie doczekać na pomoc, bądź odpowiedzialny. Żyjące z turystyki Podhale w czasie zarazy, którą zwalcza się, zakazując turystyki, jest miejscem kumulacji ogromnych emocji. Przygotowania do świąt trwają mimo niepewności. Pozwolą otworzyć czy nie? Oszczędności powoli się kurczą, a ci, którzy ich nie mieli, muszą korzystać z pomocy rodziny lub przyjaciół. Szczęśliwie spektakularnych bankructw nie było, za to rozgrywa się wiele cichych dramatów osób niezdolnych do krzyku, a pozbawionych możliwości pracy. Są też ludzie, których romantyczny pomysł na życie w górach z pracy z turystami legł w gruzach. Mieszkańców Podhala elektryzuje pytanie, co będzie, jeśli zakażą podróżowania i nikt nie przyjedzie. W zamkniętych restauracjach pojawiły się dekoracje świąteczne, w mroźne noce pracują armatki śnieżne. Nie wyłączono ich nawet w ów dzień, kiedy wicepremier Gowin wieszczył zamknięcie stoków narciarskich. Hotele są zamknięte, nie wiadomo, co z rezerwacjami na okres świąteczno-noworoczny. – Rząd do 27 grudnia chce nas poinformować, czy możemy przyjmować rezerwacje na święta, przecież to absurd –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wielka śmierć wielkich miast

Ucieczka z amerykańskich metropolii Korespondencja z USA Nowy Jork, San Francisco, Los Angeles, Chicago to miasta, które dla reszty świata są nie tylko symbolami Ameryki, ale wręcz Ameryką w pigułce. Czy nią pozostaną? Wbrew pozorom od dawna mają się nie najlepiej, a gąsienice pandemii przejechały po nich wyjątkowo brutalnie. Jeśli mają przetrwać, będą musiały się poddać kuracji i bolesnej rehabilitacji, a niewykluczone, że i tak nigdy nie wrócą do poprzedniej postaci. – Idąc ulicami mojej dzielnicy Forest Hills, co jakiś czas natykam się na tabliczki For sale. Wcześniej nie widziałam ani jednej. Forest Hills uważana jest za miejsce bardzo atrakcyjne do życia, zazwyczaj trudniej tu i coś kupić, i wynająć – opowiada Karina Bonowicz, pisarka od kilku lat mieszkająca w Nowym Jorku. – Na dobre zamknęło podwoje kilka sklepów, w których robiłam zakupy, w tym popularna wśród Polaków drogeria Dar Natury w dzielnicy Ridgewood. Wciąż słyszy się o ludziach, którzy pakują manatki i wyjeżdżają, bo skoro mogą pracować zdalnie, nie widzą sensu siedzenia tu – dodaje. Rejterada z Titaniców Nowy Jork był jedną z pierwszych ofiar koronawirusa po jego debiucie na wybrzeżach USA w końcu stycznia mijającego roku. O uciekających masowo mieszkańcach, którzy w ten sposób odpowiedzieli na lockdown, złośliwie mówiło

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Ciąg dalszy przeprosin

Trzeba mieć bardzo dobre zdrowie, dużo czasu i kasę na adwokatów. Bez tego trudno wygrać z Ringier Axel Springer Polska. Cztery lata i osiem miesięcy musieli czekać na przeprosiny Marek Działoszyński i jego syn Wojciech. Byłego komendanta głównego policji i jego syna wreszcie przeproszono za nieprawdziwe i nierzetelne informacje. W czterech kolejnych numerach „Faktu”, od 1 marca do 4 kwietnia 2016 r., robiono z Działoszyńskich worek do bicia. I tak na okrągło. Przez długie lata. Bezkarnie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Religijni od święta

Dwie trzecie Polaków nie ufa Kościołowi. To odwrócenie proporcji z lat 90. Prof. Zbigniew Mikołejko – filozof i historyk religii, kierownik Zakładu Badań nad Religią w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN Badania pokazują, że spada zaufanie do Kościoła, i to bardzo mocno. Czy to trwała tendencja, czy tylko chwilowa, pod wpływem różnych wydarzeń? – To jest proces trwały, ale też kompulsywny. Pulsujący. Spójrzmy na ostatni rok. W styczniu Kościołowi ufało 39,5% Polaków, w wakacje trochę to wzrosło, po czym runęło. I teraz, mam badania z 15 listopada, spadło do najniższego poziomu w historii, do 35%. Wyrównało się to z mocną nieufnością wobec Kościoła, która wynosi 32%. Dodatkowo 31% badanych deklaruje się jako obojętni, co właściwie także oznacza negację, tylko niezdecydowaną. Czyli mniej więcej dwie trzecie pytanych nie ufa Kościołowi, jedna trzecia – ufa. To odwrócenie proporcji z lat 90. Wtedy 55-65% Polaków Kościołowi ufało. Wielka zmiana. – I to jest, moim zdaniem, proces nieodwracalny. Może on w pewnych niewielkich granicach się zmieniać. Ale trend jest jednoznaczny. Kościół nie ma szans, by się odbić? – Musiałby w Kościele, i nie tylko w Kościele, nastąpić jakiś cud odmienienia. Ale właściwie, jak się przyglądam, już chyba nikt tego cudu odmienienia nie oczekuje. Wśród katolików, ludzi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Szahaj Felietony

Korporacje internetowe i władza nad światem

Zyski korporacji internetowych są coraz większe. W żaden sposób pandemia tym firmom nie zaszkodziła. Wręcz przeciwnie, potrafiły na niej skorzystać. Ich właściciele siedzą na górach gotówki. Dysponują zasobami większymi niż budżety wielu państw. To wszystko rzeczy powszechnie znane. Można by więc zapytać: i co z tego? Jeśli historia uczy nas czegokolwiek, to tego, że ludzie dysponujący potęgą finansową czują pokusę, aby sięgać po władzę. Niekoniecznie w jej postaci formalnej, to może być władza zakulisowa, ale rzeczywista. Teza mojego felietonu jest następująca: właściciele największych korporacji internetowych już ją de facto mają. Czyż bowiem nie uzależniły od swojego działania miliardów ludzi na świecie? Czy nie doprowadziły do sytuacji, gdy ludzie ci radośnie i z oddaniem przyczyniają się do ich potęgi ekonomicznej, klikając i spędzając godziny przed ekranami komputerów? Z entuzjazmem oddając się dobrowolnemu niewolnictwu cyfrowemu? Ten typ władzy nad naszymi umysłami i działaniami jest już zatem faktem. Ale z Doliny Krzemowej dochodzą głosy wskazujące, że jej rządcom to nie wystarcza. Marzy im się władza jeszcze wyrazistsza i bardziej tradycyjna. Nie ukrywają oni niezadowolenia z demokracji i polityków. Mnożą oskarżenia o ich brak kompetencji i umiejętności szybkiego działania. Pojawiają się tęsknoty do zastąpienia nieudolnych i opieszałych tymi, którzy pokazali, że potrafią zarządzać, skutecznie działać, realizować

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Zarobki futbolistów bardziej frapujące niż gra

Zarabiana kasa i sportowa klasa rzadko idą w parze Pieniądze w piłkę nie grają, ale ich podliczanie w futbolowym światku jest często uprawianą dyscypliną. Dla niektórych nawet bardziej frapującą niż gra na boisku. Zwłaszcza że pod naszą szerokością geograficzną zarabiana kasa i sportowa klasa rzadko idą w parze. Właściciele i prezesi klubów nie mają jednak wyboru – uczestnicząc w wyścigu na międzynarodowym rynku, muszą płacić piłkarzom ze średniej półki europejskie stawki. W przeciwnym razie ci wybiorą korzystniejszy z finansowego punktu widzenia kierunek. Klasa czy jej brak? Na początku o klasie, a właściwie o tym, na czym polega jej brak. Trafnie wyjaśnił to znany trener Jerzy Jastrzębowski: „Wpływ na to ma kilka zasadniczych elementów. Najważniejszy to brak umiejętności gry jeden na jednego. Dotyczy to każdego zawodnika (i atakującego, i broniącego) oraz każdej strefy boiska. Nie mniej istotna jest niewystarczająca szybkość zawodnika – zarówno motoryczna, jak i przy podejmowaniu decyzji. Szwankuje także niezwykle ważna technika użytkowa. Najkrócej mówiąc, chodzi o tzw. czytanie gry, wybór najtrafniejszych zagrań, współpracę z partnerem, podstawowe umiejętności (podanie, przyjęcie, strzał). Warto zastanowić się nad sensem sprowadzania z zagranicy zawodników przeciętnych, którzy zabierają miejsce w składzie naszej młodzieży. Od tych średniaków zdolni chłopcy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.