Archiwum

Powrót na stronę główną
Zagranica

Własność słowa

Kanada zmusi gigantów technologicznych do płacenia dziennikarzom za ich treści, ale chodzi o wiele więcej niż prawa autorskie Tego wydarzenia nie wolno bagatelizować, bo rząd federalny w Ottawie wygrał, przynajmniej w sensie prawnym, bitwę, która miała być niemożliwa do wygrania. Przegłosowany 22 czerwca akt o formalnej sygnaturze C-18, popularnie nazywany ustawą o informacji cyfrowej, wymusza na platformach społecznościowych oraz operatorach wyszukiwarek internetowych opłaty za korzystanie z treści dziennikarskich. Na pierwszy rzut oka wydaje się to oczywiste, w końcu napisanie artykułu to praca, a gazety czy portale na tych treściach zarabiają i coraz częściej są to większe kwoty niż w przypadku zysków z papierowych egzemplarzy czy reklam na własnych stronach internetowych. Odkąd jednak istnieje internet, monopoliści przestrzeni cyfrowej odmawiali poddania się jakimkolwiek opłatom. Google, Microsoft czy Meta – koncern, który zrzesza dziś Facebooka, Instagram, WhatsAppa i kilka innych spółek technologicznych – urosły tak bardzo, że stały się zbyt potężne, aby jakakolwiek władza była w stanie uregulować ich działania. Senatorka amerykańskiej Partii Demokratycznej Elizabeth Warren szła nawet po prezydencką nominację pod hasłem złamania cyfrowych monopoli – bezowocnie. Wielu popularnych naukowców, jak chociażby oksfordzki historyk prof. Timothy Garton Ash, alarmowało o przeniesieniu się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje Wywiady

Humus chwalicie, łupci nie znacie

Weganizm w Polsce ma długie i bogate tradycje Paweł Ochman – popularyzator kuchni wegańskiej, odkrywca potraw regionalnych, twórca nowych przepisów. Autor bloga weganon.pl i książek kucharskich, m.in. „Roślinnej kuchni kresowej”. Hasło „tradycyjne polskie potrawy” u mało kogo wywołuje skojarzenia z kuchnią wegańską. Pański blog i książki stanowią dowód, że dania bez mięsa, mleka i jego przetworów oraz jajek przez wieki były powszechne w jadłospisach naszych rodaków, zwłaszcza niezamożnych. – Na ponad 120 przepisów, które zebrałem w „Roślinnej kuchni regionalnej”, ok. 70 było oryginalnie wegetariańskich i wystarczyło w nich zamienić mleko krowie na napój owsiany czy twaróg na tofu, a prawie wszystkie pozostałe „od zawsze” były wegańskie. Tylko cztery z nich w tradycyjnej wersji zawierały mięso, a jeden – rybę. Większość tych potraw jest znanych jedynie w konkretnym regionie lub regionach. Poznałem je, gdyż podczas moich podróży po Polsce różni wspaniali ludzie bardzo chętnie dzielili się ze mną rodzinnymi recepturami. Poza zastępowaniem nabiału jego roślinnymi odpowiednikami nic w nich nie zmieniałem, co najwyżej proponowałem dodanie określonych przypraw, gdy dochodziłem do wniosku, że mogą poprawić smak. Opisane przez pana dania nadal pojawiają się na stołach czy głównie we wspomnieniach starszych mieszkańców? – Są nadal

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Wszystko naraz

Ktoś ładnie napisał: „Żyjemy w czasach, w których przewidywalność współczesnej historii topnieje niczym lodowce w wysokich górach. Innymi słowy, politykę dotyka globalne ocieplenie, zanik wszelkich pewników”. No i proszę, kto by się spodziewał, w Rosji doszło do buntu Jewgienija Prigożyna. Należąca do niego Grupa Wagnera zajęła Rostów nad Donem i Woroneż plus wszystkie wojskowe obiekty w okolicy. Sensacyjnie brzmiały informacje, że najemnicy idą na Moskwę i są już blisko. Putin uciekł z Moskwy. Wielka szkoda, że nie doszli. Łukaszenka załatwił rozejm i ucieczkę Prigożyna na Białoruś. Prezydentowi Putinowi ratuje skórę szef kołchozu, jakim jest Białoruś. Kolejny przykład, jak nie daje się przewidzieć przyszłości, zarówno swojej osobistej, jak i politycznej. Są pewne podobieństwa, Putin miał kucharza, a Kaczyński kucharkę, ale kucharka się nie buntuje, a kucharz się zbuntował. • W przychodni ścisk, popsuci ludzie tłoczą się, lekarz się spóźnia, długie czekanie. Ale wychodzę zadowolony, zdecydowałem się na operację drugiego biodra, będę miał dwa sztuczne. To po operacji jest jak nowe, ale nagle drugie zaczęło mi dolegać, a przecież do naprawy tego pierwszego działało bez zarzutu. I pomyśleć, że po operacji postanowiłem: nigdy w życiu. Ale to jak z ciążą, po porodzie kobieta mówi „nigdy więcej”, po czym mija trochę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Z totemem po kraju

Za cztery miesiące będziemy po wyborach. Choć scenariusz przełożenia terminu wyborów nie jest niestety wyłącznie fantazją. Tak czy inaczej, kończy się czas obecnego parlamentu. Kolejny raz bez żalu żegnamy wybrańców narodu. I z nadzieją, że następni będą lepsi, uczciwsi, mądrzejsi. Jak to się sprawdza, sami widzicie. Do polityki idą coraz marniejsi i oczywiste, co ich przyciąga. Na początku lipca wiadomo, że wynik wyborów jest niepewny. I tak będzie aż do nocy wyborczej. Ktoś będzie minimalnie lepszy. Wiadomo też, komu kibicujemy. Odsunięcie PiS od władzy uważam za absolutnie najważniejszy cel tych wyborów. „Jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko trochę pracy i będziemy tam, gdzie najbogatsze państwa Europy”. To stały fragment wystąpień prezesa Kaczyńskiego. Jeśli ma na myśli tysiące działaczy partyjnych, ich rodzin i znajomych, to ma rację. W ciągu ośmiu lat rządów tej władzy dorobili się oni milionowych majątków. Takich, których z pewnością mogą im zazdrościć Niemcy i Francuzi. Wielki skok na kasę dojnej zmiany. Ludzie bez umiejętności i bez wiedzy łupili niemiłosiernie spółki, urzędy, instytucje i wszystko, dokąd trafili. Nigdy nie było ekipy, która by kradła tak bezczelnie. Ale – jak ciągle powtarzają ich wyborcy – kradną, lecz dzielą się z wujami, kuzynami, kolegami z podstawówki i z niby-wyższych uczelni, gdzie organizowali

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Susza na Pomorzu

Rolnicy mówią, że suszę da się przetrwać, ale dobijają ich inne koszty 14 czerwca na sesji Rady Gminy Człuchów wójt Paweł Gibczyński odniósł się do piętrzących się próśb rolników o rozpoczęcie procedury szacowania strat w uprawach wywołanych suszą. Włodarz wyjaśniał, że podobnie jak inni wójtowie, ma związane ręce, bo nie wiadomo, czy nadal zgłaszanie szkód będzie się odbywało poprzez aplikację, czy władze centralne pozwolą na powrót komisji powołanych do oceniania strat w terenie. – Różne organizacje branżowe aplikują do ministerstwa rolnictwa o powrót do powoływania komisji. Lecz dziś nie ma informacji, żeby forma zgłaszania szkód była inna niż poprzez aplikację. Nie mogę wysłać do wojewody pisma z prośbą o powołanie komisji „suszowej” – tłumaczył wójt. Trzeba przetrwać 19 czerwca sprawdzam sytuację w terenie. Gmina wiejska Człuchów zaczyna się zaraz za miejscowością Topole. Wzdłuż głównej drogi mijam pole przywiędłej kukurydzy, wypalone słońcem pastwiska, słabe zboża jare, niskie jak na koniec czerwca. – W tym roku syn z tego pastwiska zebrał tylko osiem balotów siana, a kiedyś i kilkadziesiąt się zdarzało, nie będzie czym karmić zwierząt – mówi kobieta ze wsi Nieżywięć. – Niech pani spojrzy na ten jęczmień, jaki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 27/2023

Kto zarabia na wojnie Warto to przypominać, tym bardziej że zaczadzeni prowojenną propagandą Polacy nie rozumieją, że zwiększanie wydatków zbrojeniowych szkodzi gospodarczo nie Rosji, ale Polsce. Nie mamy nadwyżek ze sprzedaży węglowodorów, rząd chwali się kolejnymi czołgami kupionymi od Amerykanów, a w niedofinansowanych szpitalach umierają ludzie. Koszty militarystycznego szaleństwa ponosi każdy z nas w postaci coraz wyższych cen w sklepach. Co zadziwiające, opozycja krytykująca rząd za rzekomo nadmierne wydatki socjalne w kwestii zbrojeń politykę rządu popiera. Paweł Stawicki Mądrość starych Polaków Na temat historii PRL powinny wypowiadać się osoby, które żyły w tym okresie, a nie 30-letni „eksperci”. Czy ktoś pamięta plan sześcioletni? Ilu ludzi wie, jak wyglądała polska wieś w latach powojennych i co się zmieniło za sprawą tego planu? A jak nazwać kogoś, kto napadał na urzędy pocztowe czy sklepy, aby zdobyć pieniądze (urząd pocztowy był wszak „komunistyczny” i można było go ograbić). Strzelano do ludzi, którzy przyjęli ziemię z reformy rolnej. Obecnie podziwia się wspaniałe pałace i ubolewa, że coś niszczeje. Czy ktoś zastanawia się, jak powstawały te fortuny? Ilu ludzi umarło z głodu lub pracowało od świtu do zmierzchu, aby ich dzieci nie zmarły z głodu? Taka jest historia. Powojenne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Bukiet rasistowskiej nienawiści premiera

Z jednej strony wiem, że odnoszenie się do politycznych tyrad rządzących (i walczących o utrzymanie władzy) to wysiłek jałowy. Ktoś powie: to tylko polityka, tak muszą mówić, przecież w rzeczywistości wcale tak nie uważają; poza tym gdybyś ty jako premier miał takiego wicepremiera, to nie takie rzeczy byś wygadywał, nie takich imigrantów atakował, antagonizował i szczuł. A ja mówię: to aż polityka, więc wymagania są większe. Nie, nie muszą wcale tak mówić. Mówią, bo chcą dalej rządzić, bo chcą zostać bezkarni, bo obawiają się (i mam nadzieję, słusznie), że przyjdzie im i za czyny, i za słowa odpowiedzieć przed sądem. Szczerze mówiąc, nic mnie nie obchodzi, co „naprawdę” uważają tacy osobnicy jak Mateusz Morawiecki. Myślę, że nic nie uważają. Że nie mają żadnych poglądów, przekonań i wartości. Że są wypłukanymi z sumienia cynicznymi technokratami (tego „premier” nauczył się, nie tyle pracując, ile zarządzając z politycznego nadania bankiem takim, bankiem owakim). Ich religią jest „skuteczność”, ich technologią jest czarny PR wobec krytycznych mediów i manipulacje, żeby białe udawało czarne, a czarne białe. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 27/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Nie będzie jednej listy opozycji?

Euforia po manifestacjach 4 czerwca już opadła, czas na spokojną, pozbawioną emocji ocenę sytuacji w przededniu najważniejszych od 1989 r. wyborów parlamentarnych. Jest już niemal pewne, że opozycja nie potrafi się porozumieć i zamiast z jedną listą, w jesiennych wyborach do Sejmu wystąpi z trzema. Wbrew temu, co podpowiadają eksperci, wbrew temu, co wynika z sondaży, wbrew woli znacznej części elektoratu. Tak oto w jednej w pigułce mamy wszystkie nasze narodowe wady. Warcholstwo, prywatę, tradycję liberum veto. Zawiść i samolubstwo. Bufonadę i przekonanie, że „jakoś to będzie”. Ambicje liderów i liderków, powszechny brak zaufania do ekspertów i wszelkiej naukowej wiedzy. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 27/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.