Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

Złowieszcz

Jak dobrze, że Marcin Świetlicki wciąż pisze nowe wiersze; jak dobrze, że znalazł przed laty swojego wiernego fana i wydawcę w Jarosławie Borowcu; jak dobrze, że dzięki temu wydarzenie poetyckie wciąż jeszcze może stawać w szranki z innymi wydarzeniami albo i niewydarzeniami politycznymi, społecznymi, historycznymi i bóg raczy wiedzieć jakimi tam jeszcze – stawać w szranki i wygrywać uwagę, nie tylko ją zwracać. Na świecie bowiem dzieje się dużo złego, dzięki czemu w poezji Świetlickiego dzieje się wiele dobrego; zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że im gorzej na zewnątrz, tym lepiej wewnątrz podmiotu lirycznego, albowiem nikt tak pięknie nie marudzi, nikt tak zręcznie nie zrzędzi, nikt się tak wysublimowanie nie użala, jak czyni to literacko poeta znad Sierotki. To rzeczułka zasilana rynsztoczkiem w podlubelskim miasteczku – stamtąd wywodzi się nasz wieszcz. Nie nazywam go tak ironicznie – jak się kto rodzi w Wigilię i przez kilka dekad utrzymuje pozycję poety wybitnego i ważkiego, w dodatku tak bardzo przejętego Polską, że napisał już kilkanaście wierszy, a nawet jeden cały tom pod tym tytułem – niech mi będzie wolno (zwłaszcza że Świetlickiego wydaje Wolno) użyć słowa wieszcz. Od lat bowiem Marcin Świetlicki nie tyle pisze, ile wieszczy – zło. Nawet kiedy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Tragiczna niepodległość

Wrzesień 1939 r. widziany z perspektywy roku 2023 Rocznica Września 1939 r. to jedna z okazji, by utrwalać w umysłach rodaków mit o wyjątkowej roli Polski w najnowszych dziejach świata. Fakt, że pierwszym starciem zbrojnym II wojny światowej w Europie był najazd niemiecki na Polskę, podkreślany jest w naszej edukacji i propagandzie historycznej tak mocno, jakby stanowił powód do dumy i chwały, a nie jeden z najsmutniejszych momentów polskich dziejów. Dumni mamy być z tego, że „jako pierwsi stawiliśmy opór Hitlerowi”, co oczywiście jest prawdą, jednak w praktyce uniemożliwia racjonalną dyskusję nad przyczynami upadku państwa polskiego w ciągu zaledwie kilku tygodni. A warto prowadzić taką dyskusję, bo od kilkunastu lat, w warunkach dominacji środowisk prawicowych, dostajemy dwa rodzaje „prawdy” o Wrześniu. Jedna, w wersji soft, mówi o tym, że to nie 1 września 1939 r. rozstrzygnęły się losy II Rzeczypospolitej, lecz wtedy, gdy Stalin postanowił skonsumować ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow. W takiej wersji – lansowanej przez Instytut Pamięci Narodowej i obecne władze państwowe – to daty 23 sierpnia i 17 września stają się kluczowe dla uczczenia „bohaterskiej Polski jako niewinnej ofiary spisku dwóch totalitaryzmów”. Ale jest jeszcze inna narracja, w wersji hard, popularna głównie w środowiskach usytuowanych na prawo od IPN i PiS.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat Sylwetki

Człowiek chcący tworzyć rzeczywistość

Kissinger: realista, oportunista, utalentowany sprzedawca? Przed wejściem do gmachu nowojorskiej biblioteki publicznej od późnych godzin popołudniowych pysznił się czerwony dywan. Pod wejścia podjeżdżały kolejne drogie samochody, a z nich wyłaniali się goście. Nierzadko z obstawą. Jedni śpieszyli do środka, nie oglądając się na nic. Drudzy dawali się namówić na zdjęcia lub krótką pogawędkę pod okiem ochroniarzy. Lista nazwisk szybko pozwalała się zorientować, że to wydarzenie dla szczególnego rodzaju celebrytów. Pojawili się urzędujący sekretarz stanu USA Antony Blinken i dyrektor CIA William Burns. Był David Petraeus, głównodowodzący sił koalicji w Iraku i niegdyś również dyrektor CIA. Galę zaszczycił Larry Summers, były sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona i jedna z czołowych postaci gabinetu Baracka Obamy. Na miejsce dotarli też znana całemu światu dyplomatka i obrończyni praw człowieka Samantha Power, były prezes Google’a Eric Schmidt i kard. Timothy Dolan, arcybiskup Nowego Jorku. Lista zaproszonych luminarzy godna wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla. Nie brakuje szczególnej ironii w tym, że przyjęcie wydano na cześć człowieka, o którym równie często jak „mąż stanu” mówi się „zbrodniarz wojenny”. I to nie wśród wrogów, ale właśnie w USA – jego ojczyźnie z wyboru.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Paweł Dybicz

Odrobiona lekcja z Września ’39?

Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę zwiększyła zagrożenie wybuchem wojny z naszym udziałem. Ciągle słychać rozmowy Polaków zaniepokojonych rozwojem wydarzeń, a podnoszony jest w nich wątek Września 1939 r. Wraca pamięć o przegranej wojnie, jej przyczynach, sojusznikach, sanacyjnych władzach. Odniesienia do tego momentu w historii nie dziwią, bo można znaleźć wiele analogii. A raczej przestróg. Sanacyjni decydenci lubili parady, pokazywanie się na tle wojska. Mogli wtedy deklarować swoją siłę i stanowczość w działaniu. Wygłaszać patriotyczne wezwania do zwierania szeregów. Dzisiejsi rządzący powielają przedwojenne wzorce. Ich wystąpienia nieodparcie przywodzą na myśl słowa marsz. Rydza-Śmigłego: „Nie oddamy ani guzika”. Padają deklaracje, że „jesteśmy bezpieczni”. To już niemal brzmi jak „silni, zwarci, gotowi”. Z tym bezpieczeństwem bym nie przesadzał (przypominam, że to wyborcze przesłanie PiS), bo zaraz na myśl przychodzą zagubione rakiety czy helikoptery znad Białorusi. Zamiłowanie do defilad i wypinanie piersi, a zarazem chowanie się za plecami innych, milczenie, kiedy standardy cywilizacyjne nakazują zabranie głosu, to przejawy braku odwagi rządzących do stawiania czoła rzeczywistym problemom. Myślę tu choćby o sprawie użycia policyjnego śmigłowca na imprezie z udziałem wiceministra spraw wewnętrznych Macieja Wąsika. Zachowanie po tym incydencie, jawne tchórzostwo władz utwierdza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Ostatni lot Prigożyna

Świat obiegła wiadomość: na trasie między Moskwą a Petersburgiem, gdzieś w rejonie Tweru, rozbił się prywatny pasażerski samolot odrzutowy Embraer Legacy. Zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie samolotu: siedmiu pasażerów i troje członków załogi. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, katastrofy lotnicze zdarzają się wszędzie na świecie, gdyby nie to, że wśród pasażerów znajdował się Jewgienij Prigożyn, szef najemników-bandytów nazywanych grupą Wagnera, i nieznany tak powszechnie jego zastępca, Dmitrij Utkin. Ten były oficer GRU uchodzi za twórcę osławionego oddziału. W zasadzie nikt nie powinien mieć wątpliwości. Putin dorwał i ukarał Prigożyna, który swoim puczem nie puczem, przerwanym marszem na Moskwę, przed miesiącem ośmieszył dyktatora. Wszystko wydaje się jasne. Miał Putin powód do zemsty? Miał. Miał możliwość się zemścić? Miał. Wszystko mieściło się w ramach KGB-owskiej metody postępowania. Ale kilka kwestii wydaje się mimo to niejasnych. Ukatrupić Prigożyna i jego kamrata można było bez rozgłosu, cichcem, bez powodowania katastrofy samolotu. Mógł się zatruć grzybkami, udławić ością sandacza, wyskoczyć z okna, zamykając je zresztą za sobą. Umrzeć na atak wrażliwego serca. Przypadkiem napromieniować się czymś szkodliwym albo zamiast aspiryny uraczyć się nowiczokiem. Wszystkie te metody znane

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia Wywiady

Gleba przede wszystkim

Jeżeli całkowicie uprzemysłowimy wytwarzanie żywności, to w końcu zaczniemy umierać z głodu Prof. Paulina Kramarz – biolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórczyni serwisu Nauka dla Przyrody Jak bardzo uprzemysłowiona jest dziś produkcja żywności? – Bardzo, co jest kompletną paranoją. W tej chwili rolnictwo przemysłowe, czyli bazujące na wielkoobszarowych monokulturach. i fermy, zajmuje ok. 70% wszystkich zasobów rolnych, w tym ziemi. A wytwarza żywność jedynie dla 30% ludzkości, i to jej bogatszej części, czyli mieszkańców Europy, Ameryki Północnej, części Azji i Oceanii – miejsc, które są nazywane globalną Północą. Mamy skłonność do patrzenia na cały świat z jej perspektywy, choć to są 2-3 mld ludzi. Rolnictwo przemysłowe żywi dziś głównie ich. Resztę wciąż zaopatrują małe i średnie gospodarstwa rodzinne. W Polsce też jeszcze częściowo polegamy na takim gospodarowaniu. Wbrew pozorom tak jest efektywniej. Jak to wygląda w Polsce? – Jeszcze kilka lat temu mieliśmy ok. 60% małych i średnich gospodarstw, ale to bardzo szybko się zmienia. Małe hodowle i gospodarstwa znikają. Mniej więcej w ostatniej dekadzie straciliśmy ok. 190 tys. gospodarstw – i ten proces trwa. Dlaczego tak się dzieje? Wśród przyczyn można wymienić niskie ceny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Narkocentrum świata

Captagon jest bardzo popularnym narkotykiem w krajach Zatoki Perskiej W połowie miesiąca jordańska agencja prasowa Petra po raz kolejny w tym roku doniosła o zestrzeleniu przez pograniczników drona, który miał wlecieć na terytorium kraju z Syrii. Gdy słyszymy teraz o dronach, na myśl przychodzi zwykle wykorzystanie bezzałogowych maszyn do ataków na cele militarne lub cywilne. W przypadku jordańsko-syryjskiej granicy sprawa wygląda jednak inaczej, gdyż tutaj z dronów najchętniej korzystają przemytnicy broni i narkotyków. Tak było i tym razem, a pogranicznicy podali, że dron transportował metamfetaminę w krysztale, stymulujący narkotyk spopularyzowany przez amerykański serial „Breaking Bad”. Choć narkotyki przemycane są tą trasą od lat, a przemyt nabrał tempa wraz z wybuchem syryjskiej wojny domowej, kryształowa metamfetamina jest w tym regionie rzadkością. O wiele popularniejszy wśród przemytników i klientów jest inny produkt – captagon. Najpopularniejszy narkotyk regionu Captagon to nazwa handlowa fenetyliny, syntetyzowanej przez niemieckie przedsiębiorstwo farmaceutyczne Degussa AG od 1961 r., a sprzedawanej w Europie przez ćwierć wieku jako lek na ADHD i narkolepsję, początkowo nawet bez recepty (również pod nazwami Biocapton i Fitton). Choć uważano, że jej stosowanie wywołuje mniej efektów ubocznych niż przyjmowanie przez pacjentów amfetaminy, ostatecznie według rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia fenetylina stała się nielegalna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Klimatyczny letarg Ameryki

Skala anomalii pogodowych świadczy o tym, że zmiany są o wiele szybsze, niż myśleliśmy, ale połowa kraju wciąż lekceważy problem Korespondencja z USA Sierpniowy pożar na hawajskiej wyspie Maui, najtragiczniejszy w historii USA od stu lat, uśmiercił ponad sto osób i spopielił zabytkową stolicę wyspy Lahainę. Podwyższył tym samym rachunek za tegoroczne klęski żywiołowe do 45 mld dol. Rekordowy pod względem klęsk, z których każda spowodowała straty powyżej 1 mld dol., pozostaje rok 2020 – było ich wtedy 22. Ale w roku bieżącym już padł rekord, jeśli chodzi o liczbę tak kosztownych tragedii w okresie poprzedzającym sezon na huragany. Za wszystkimi stoją anomalie pogodowe związane ze zmianami klimatycznymi. Ameryka budzi się z klimatycznego letargu, ale wolno, a połowa kraju wciąż problem lekceważy. Odkąd sięgam pamięcią, sierpień w moim górzystym stanie Kolorado upływał pod znakiem upałów. Trzeba było się przygotować na „uderzenia gorąca”, gdy temperatury w ciągu dnia potrafiły podskoczyć nawet do 35 st. C, a w nocy spaść jedynie o kilka stopni. Nikogo to nie dziwiło ani nie martwiło, taki już urok górskiej pogody. Najpóźniej na początku września noce na powrót zaczynały się robić chłodne i kto nie zapomniał pootwierać na noc okien,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Armia w budowie

Do roku 2035 na uzbrojenie Wojska Polskiego wydamy co najmniej 524 mld zł. Zarobią na tym głównie amerykańskie i koreańskie firmy Pod koniec października ub.r. w podwarszawskiej Jachrance fetowano zakończenie testów lekkiego opancerzonego transportera rozpoznawczego Bóbr-3. Zbudowało go konsorcjum, którego liderem była spółka AMZ-Kutno, za partnerów mająca Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii, Wojskowy Instytut Łączności i Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia. Bóbr-3 nie był drogi. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wsparło jego budowę kwotą 33,4 mln zł, tak że konsorcjanci musieli wyłożyć jedynie 3 mln zł. Transporter miał zastąpić produkowane od 1963 r. radzieckie opancerzone samochody rozpoznawcze BRDM-2. Prace nad pojazdem rozpoczęły się w roku 2013 i zakładano, że gotowy do seryjnej produkcji prototyp Wojsko Polskie otrzyma w grudniu 2016 r. Tak się nie stało. Kolejny termin minął w październiku 2019 r., po czym następny wyznaczono na kwiecień 2021 r. Pierwotne plany zakładały, że wojsko zakupi ponad 200 bobrów. Po wybuchu wojny w Ukrainie i ogłoszeniu przez rząd PiS planów budowy 300-tysięcznej armii stało się jasne, że potrzeby są znacznie większe. Dla spółki AMZ-Kutno była to dobra wiadomość, choć na razie umowy na dostawy tego pojazdu nie podpisano. Na pytania dotyczące przyszłości transportera Bóbr-3 spółka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wybory 2023

Jak liczyć, żeby nie policzyć

Czy PiS utopi 350 tys. głosów Polonii? Co z głosowaniem Polaków mieszkających za granicą? PiS robi wszystko, by 15 października ich głos liczył się jak najmniej. I pewnie mu się uda, choć walka jeszcze trwa. Po prostu Polonia jest dziś wrogiem PiS, a w jego logice wroga należy zwalczać lub przynajmniej ograniczać jego wpływy. Robert Tyszkiewicz, przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, nie ma wątpliwości, o co toczy się gra. „Toczymy walkę o radykalne zwiększenie liczby obwodowych komisji wyborczych za granicą – mówi. – Tylko to daje szanse, by uniknąć skandalu”. Ale czy go unikniemy? • Kluczowy był rok 2020 i wybory prezydenckie. Druga tura, starcie Duda-Trzaskowski. Wówczas, zgodnie z danymi Państwowej Komisji Wyborczej, w głosowaniu za granicą ważny głos oddało prawie 416 tys. osób. Rafała Trzaskowskiego poparło 308 tys., czyli ponad 74% wyborców zagranicznych, Andrzej Duda otrzymał niespełna 108 tys. głosów. Tak oto ostatecznie zawalił się mit Polonii głosującej na PiS, a wcześniej na Akcję Wyborczą Solidarność, na Jana Olszewskiego, Ruch dla Rzeczypospolitej itp. Mit górali z Chicago. Zresztą wcześniej, w roku 2019, większość Polaków za granicą poparła partie opozycyjne. Tendencja jest więc oczywista,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.