Przed 40 laty człowiek po raz pierwszy wyszedł w otwartą przestrzeń wszechświata To historyczna data w dziejach badań kosmosu. 18 marca 1965 r. Aleksiej Leonow jako pierwszy człowiek opuścił pojazd orbitalny i unosił się w przestrzeni uniwersum. Radziecki kosmonauta połączony był ze statkiem Woschod-2 metalową liną długości 5,35 m. Gdyby pękła, nic nie mogłoby go uratować. Od tej pory spacery kosmiczne stały się rutyną. Astronauci wychodzą w próżnię w celu przeprowadzenia napraw lub zamontowania aparatury zbyt delikatnej, aby zadanie to mogły wykonać roboty. Śmiałkowie pracujący w otwartym kosmosie umożliwili zbudowanie stacji kosmicznych, rosyjskiej Mir – obecnie już nieistniejącej – oraz międzynarodowej ISS. Niekiedy kosmiczni spacerowicze ręcznie umieszczają na orbicie małe satelity lub też łapią krnąbrne sputniki, które zeszły z kursu. Legendarny radziecki konstruktor rakiet, Siergiej Koroljow, dokładnie przewidział ten rozwój wydarzeń. „Kosmonauta musi przeprowadzić w kosmosie wszelkie niezbędne prace. To nie fantazja, lecz konieczność. Im więcej ludzi poleci w kosmos, tym bardziej ta konieczność będzie oczywista”, mówił przed misją Leonowa. Koroljow nie wydał jednak Leonowowi oraz drugiemu kosmonaucie, Pawłowi Bielajewowi, rozkazu przeprowadzenia kosmicznego spaceru. Powiedział tylko: „Działajcie w zależności od rozwoju sytuacji”. Wielu ekspertów ostrzegało bowiem, że kosmonauta pozbawiony oparcia pod stopami nie będzie mógł się poruszać. Zdaniem innych, człowiek w ogóle nie odważy się wyjść ze statku orbitalnego, przerażony bezkresną przestrzenią uniwersum. Gdyby wystąpiły nieoczekiwane trudności, Leonow miał tylko otworzyć luk i wysunąć rękę w kosmiczną próżnię. 31-letni kosmonauta wyszedł jednak na zewnątrz, gdy Woschod po raz drugi okrążał Ziemię. Leonow do dziś z fascynacją wspomina to zdumiewające przeżycie: „Widziałem, jak Ziemia obraca się pode mną. Mogłem obserwować terytorium o promieniu 2750 km. Pode mną Morze Czarne, a kiedy odwróciłem głowę, zobaczyłem Włochy, a trochę wyżej Polskę i Szwecję. Przez cały czas porównywałem, czy nasze mapy na Ziemi są prawidłowe. I ta niewiarygodna cisza, słyszałem tylko bicie własnego serca i oddech”. Tę relacje Leonowa wykorzystał reżyser Stanley Kubrick w filmie „Odyseja kosmiczna”. Także tu słychać tylko ciężki oddech astronauty. Inni eksploratorzy kosmosu, którzy wyszli w otwartą przestrzeń, również opisują to jako fantastyczną przygodę. „Pierwsze wyjście w kosmos jest niesamowite. To tak, jakby się spadało w przepaść”, opowiada rosyjski kosmonauta, Giennadij Padałka, który sześciokrotnie wychodził w otwarty kosmos ze stacji Mir i ISS. Wielu astronautów nie mogło się oprzeć uczuciu gwałtownego spadania – tak szybko przesuwała się pod nimi odległa o jakieś 400 km planeta. Człowiek zawieszony w przestrzeni kosmicznej mknie wraz ze statkiem z zawrotną szybkością 27 tys. km na godzinę, ale nie czuje tego pędu. W kosmosie nie ma wiatru czy stawiającego opór powietrza. Zazwyczaj orbitalni żeglarze szybko dostosowują się do ekstremalnej sytuacji i podziwiają zapierające dech w piersiach widoki. „Czułam, że lecę, ale nie jak w samolocie. Po prostu to ja sama lecę nad Ziemią”, opowiadała Peggy Whitson, astronautka NASA, która odbyła spacer kosmiczny w sierpniu 2002 r. Aleksiej Leonow przebywał poza statkiem Woschod 23 minuty i 41 sekund, a swobodnie unosił się w przestrzeni 12 minut i 41 sekund. Miał na sobie skafander o masie 100 kg. Zwykłe, pokładowe skafandry były o 70 kg lżejsze. Kombinezon był właściwie wielkim termosem składającym się z kilku warstw folii plastikowej pokrytej aluminium. Także buty i rękawice były izolowane próżniowo. Dzięki temu skafander utrzymywał w środku „temperaturę pokojową”, podczas gdy powierzchnia nagrzewała się w słońcu do 60 stopni Celsjusza, w cieniu zaś jej temperatura spadała do minus 100 stopni. Wyprawa Leonowa o mało nie zakończyła się tragicznie. W próżni skafander kosmonauty nadął się jak balon. Oczekiwano wprawdzie, że taki efekt nastąpi, nikt jednak nie przewidział, że skafander powiększy się do 1,90 m. Luk komory śluzowej miał średnicę tylko 1,2 m. Wszelkie desperackie wysiłki kosmonauty, aby wejść do komory, spełzły na niczym. Leonow twierdzi obecnie, że nie wpadł w panikę, z pewnością jednak zlał się zimnym potem. Zapas tlenu w dwóch butlach wystarczył tylko na 20 minut. Potem można było korzystać z rezerwy tlenu w komorze
Tagi:
Krzysztof Kęciek









