Film przez dziurkę od klucza

Film przez dziurkę od klucza

Dozwolone od lat 17

Ale dla zachowania zdrowego balansu zobaczmy, jak jest z cenzurą w ojczyźnie wolności. W USA swobodę artystyczną gwarantuje pierwsza poprawka do konstytucji. Ale co z tego – niepowołane oko też nie zobaczy wielu rzeczy. Ściślej: cztery razy częściej nie zobaczy gołej d… niż krwawego mordobicia. Bo tamtejszy organ cenzury filmowej – Motion Picture Association of America (MPAA) – najpierw zakaże czterech gołych biustów, a dopiero potem jednego łba, z którego wycieka mózg. Zakaże? Ach nie! On tylko uzna film za dozwolony od lat 17. Zdrowie moralne młodzieży zostaje ocalone, a budżet producenta filmu wręcz przeciwnie. Bo dziełka z takim obostrzeniem liczący się dystrybutorzy z zasady nie biorą do rozpowszechniania. Nie chcą go też wielkie sieci wypożyczalni DVD. A w dodatku prawo zabrania reklamowania czegoś takiego w telewizji. Jeżeli więc producent będzie tak nieostrożny, że podłoży się z golizną i komisja wlepi mu to „17+”, jest na dzień dobry kilka milionów w plecy. Jego film obejrzy szczupłe grono cmokierów w kinach typu arthouse (są tylko w wielkich miastach), obraz przywiezie trochę metali kolorowych z jakiegoś festiwaliku i pokryje się kurzem na wieki.

Chyba że reżyser zgodzi się swoje dzieło „przemontować” w ślad za radami komisji. Tu nie ma żadnego „ale” – taśmę tnie się, dopóki komisja powie: „wystarczy!”. A któż nie przycinał włas-
nego dzieła na życzenie?! Europejczyków – Bertolucciego czy Antonioniego – jeszcze można zrozumieć: mieli ambicję wcisnąć się do Ameryki. Ale przycinali też pod dyktando skrajnie zbuntowani Sam Peckinpah i Jane Campion, ikona niezależnego feminizmu.

Czyli nieuchronna cenzura? Otóż niekoniecznie. Bo amerykański urząd cenzorski – a spróbujcie poznać nazwiska jego funkcjonariuszy – jest wrażliwy zarówno na stan moralności publicznej, jak i na stan kont wielkich wytwórni filmowych. I jak mu pokażą film, w którym występuje sugestywny gwałt (analny), a gwiazdor (Daniel Craig) biega z gołym tyłkiem, o pełnym katalogu okrucieństwa nie mówiąc, to najpierw zapyta, kto jest producentem. A potem filmowi „Dziewczyna z tatuażem” (2011) przydzieli literkę R. Co znaczy, że dzieciaki mogą takie cudo obejrzeć, ale – o zgrozo – tylko w towarzystwie pełnoletniego opiekuna. Gwałt analny oglądany z mamusią wypada już całkiem niegroźnie. Dlaczego? Bo to jest gwałt sfilmowany z funduszy takich filarów amerykańskiej gospodarki jak Metro Goldwyn Mayer, Columbia Pictures czy UIP. Na tej zasadzie „erkę” dostało choćby „Sin City – Miasto grzechu” (2005), gdzie notoryczną rzeźnię wzmacniają efekty rodem z komiksu.

Ale kiedy tylko podobny towar próbuje przemycić do amerykańskich kin producent europejski, zmysł moralny cenzorów natychmiast się wyostrza. „Wstyd” (2011) Steve’a McQueena został wyprodukowany za pieniądze angielskie i komisja od razu uznała za absolutnie niedopuszczalne, by Michael Fassbender wymachiwał na ekranie siusiakiem przez całą sekundę. Gdyby cenzorzy zobaczyli, jak Olgierd Łukaszewicz zamiata swoim atrybutem podłogę w „Dziejach grzechu” (1975), niechybnie padliby na zawał! I dziełko McQueena, nagradzane jak świat długi i szeroki, skończyło amerykański żywot w pięciu kinach studyjnych. Game over!

A u nas? U nas panuje wolnoamerykanka. Limity wiekowe ustala na wyczucie dystrybutor i z reguły je zaniża, bo chce zarobić. W tyle ma to, że orgie i masakry oglądają dziesięciolatki. Zresztą pokażcie mi biletera, który przestrzega jakichkolwiek „ratingów”. Zwłaszcza że w korytarzu kina plakat słodkiej kreskówki o dinozaurach wisi obok kobiety w trakcie szczytowania („Nimfomanka”). I rzecznik praw dziecka interpeluje, ale może tym wszystkim kiniarzom naskoczyć.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Kultura

Komentarze

  1. strona
    strona 17 stycznia, 2016, 14:02

    Na prawdę dużo prawdy w tym poście

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy