Od prywatki do Sinatry – rozmowa z Wojciechem Gąssowskim

Od prywatki do Sinatry – rozmowa z Wojciechem Gąssowskim

Nawet przeboje festiwalu piosenki żołnierskiej miały urok, bo muzykę komponowali prawdziwi kompozytorzy, a teksty pisali zawodowi poeci Wojciech Gąssowski – (ur. w 1943 r. w Warszawie) od lat zajmuje się piosenką. Największą sławę przyniósł mu przebój „Gdzie się podziały tamte prywatki”. Współpracował z takimi zespołami, jak Czerwono-Czarni, Chochoły, Tajfuny, Polanie, ABC i Test. Kocha sport, najmocniej związany jest z piłką nożną, bywa na każdym meczu reprezentacji. Nagrał m.in. piosenki do serialu „Wojna domowa”, był też wykonawcą tytułowej piosenki serialu „M jak miłość”. W 2010 r. nagrał płytę „I wish you love” z przebojami Franka Sinatry, Nata Kinga Cole’a, Deana Martina i Elli Fitzgerald. Rozmawia Bronisław Tumiłowicz Pytanie, które się nasuwa od razu, to: gdzie się podziały tamte prywatki? – Te prywatki, o których śpiewam, żyją we wspomnieniach wielu ludzi, a pytanie o to, gdzie one się podziały, zadawano mi już wielokrotnie. Pewnie istnieją i dzisiaj, choć w innej formie i pod inną nazwą, ale duch tych prywatek, które ja pamiętam, jest na pewno podobny. Skoro mowa o duchu, proszę go opisać. – By mieć trochę swobody w domu, należało wysłać rodziców na kilka godzin do kina lub teatru, zaprosić koleżanki i kolegów i przygotować jakieś przekąski oraz wino. Ale podstawą takiej prywatki musiała być dobra muzyka. Jeśli ktoś miał płyty aktualnych gwiazd rock and rolla, był traktowany jak król i chętnie zapraszany. I zero erotyki? – Ależ była i erotyka, choć bardzo subtelna, zwłaszcza że często gaszono światło. Dopiero to wszystko stanowiło o klimacie zabawy. O tym mówi tekst piosenki: „Pod paltem wino, a w ręku kwiaty, wieczór, Bambino i ty”. Musiała więc być dziewczyna, ale wątek uczuciowy traktowano dosyć nieśmiało. Kto napisał ten tekst? – Marek Gaszyński, który sam, jeszcze przede mną, bywał na takich prywatkach. W tym tekście zawarł najważniejsze ich elementy, wymieniał też nazwiska gwiazd, których tak chętnie wtedy słuchano: Cliff Richard, Elvis Presley, Stonesi, Bitelsi, Paul Anka. À propos Paula Anki, trzy lata temu rozmawiałem ze znajomym, Eugeniuszem Terleckim, który organizuje koncerty w Operze Leśnej w Sopocie, i spytałem, dlaczego nie zaprosi do Polski np. Paula Anki? „To on jeszcze żyje?”, odparł zdziwiony Terlecki. Ale potem szybko pojechał do Londynu i sprowadził artystę do Sopotu. Koncert był świetny, Anka przez dwie i pół godziny nie schodził z estrady. A śpiewał nie tylko swoje stare przeboje, lecz także współczesne hity rocka w świetnych swingowych aranżacjach. Wolę Ellę Jaka muzyka jest najlepsza dla 60- i 70-latków? – Muzyka nie jest dopasowywana do wieku odbiorcy. Młodzi mogą się pasjonować muzyką klasyczną, tak jak starsi interesują się współczesną muzyką rockową, bo rozpiętość gustów jest bardzo szeroka. Sam słucham różnych gatunków i nie dziwi mnie, że ktoś słucha czegoś innego niż ja. Dobra muzyka jest ponadczasowa, staje się klasyką i łączy pokolenia. Który okres w dziejach polskiej piosenki był najlepszy? – To się zmieniało w czasie, ale chyba lata 50., 60. i 70. To aż 30 lat! I wszystko wtedy było lepsze niż teraz? Nawet coś takiego jak „Do woja marsz, do woja, a ty nie płacz, miła moja”? – Nawet przeboje festiwalu piosenki żołnierskiej miały urok, bo muzykę komponowali prawdziwi kompozytorzy, a teksty pisali zawodowi poeci i robili to bardzo dobrze. A później bywało różnie i niemal każdy wykonawca zaczynał wierzyć, że sam potrafi napisać dobry tekst dla siebie. I te teksty są często o niczym. A pan pisał teksty piosenek? – Nigdy w życiu bym się na to nie odważył. Ale odważył się pan, w otoczeniu młodych dziewcząt, na sesję zdjęciową i klip do piosenki „Change Partners”. Czy to miała być zachęta do częstego zmieniania partnerek? – Scenariusz sesji fotograficznej zakładał stworzenie klimatu lat 40. i 50., w czym niezmiernie pomocne były stylizacje dwóch fotomodelek, które oddały atmosferę tamtych czasów. Piosenka „Change Partners” nie traktuje zaś o częstej zmianie partnerek. Mówi pan: dwie modelki, a ja widzę trzy twarze.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2012, 2012

Kategorie: Kultura