Mała Komuna Paryska na Śląsku

Mała Komuna Paryska na Śląsku

'Der Streik' von Robert Koehler fot. Domena publiczna

W 1871 r. Królewską Hutą wstrząsnął jeden z największych buntów robotniczych na pruskim Śląsku Rok 1871 przeszedł do historii – po zwycięstwie nad Francją „krwią i żelazem” kanclerz Prus Otto von Bismarck zjednoczył Niemcy jako cesarstwo, a w Paryżu doszło do wybuchu rewolucji, znanej jako Komuna Paryska. Tymczasem w Królewskiej Hucie i innych miastach pruskiego Śląska – jak to z literackim zacięciem odmalował Wilhelm Szewczyk – „głód zmienił ludzi nie do poznania; suchy żarnowy chleb nie był w stanie ożywić policzków, pierś wypełniona dymem i pyłem zapadała się coraz bardziej, ukazując ostre żebra. Co rano z mrocznych mieszkań wypełzali ponurzy ludzie na ośmio-, dziesięcio- czy nawet dwunastogodzinną dniówkę”. Demobilizowanych po wojnie górników, walczących w armii pruskiej, czekał gorzki powrót do domu. Iskrą była marka Volkmar Meitzen, rodowity Ślązak i dyrektor kopalni Król, praktycznie kontrolujący całe miasto, zarządził wówczas wprowadzenie w kopalniach specjalnych znaczków, tzw. marek kontrolnych. Te znaczki mieli otrzymywać robotnicy przy wjeździe do pracy, a zwracać po opuszczeniu szybu urzędnikom kontrolującym. Górnicy zaprotestowali, obawiając się, że jest to pretekst do wydłużenia czasu pracy i wzmożenia kontroli nad nimi. Zarząd zagroził zwolnieniem opornych i wyznaczył sobotę, 24 czerwca, jako ostatni dzień składania podpisów pod zgodą na przyjęcie marek. W niedzielę, 25 czerwca, sprawę omawiano na spotkaniu w polskim Kasynie Katolickim w Królewskiej Hucie. Jego lider Karol Miarka tłumaczył robotnikom, że marki są dla ich bezpieczeństwa, i ostrzegał przed oporem. Na łamach wydawanego przez niego „Katolika” pisano: „Sarkania, szemrania, bunty i rewolucje – to do niczego nie prowadzi”. Nastroje nadal jednak były niespokojne. W poniedziałek, 26 czerwca, nie zjechali na dół górnicy szybów Erbreich I i II. Wkrótce dołączyło do nich 500-600 górników z szybów Krug i Harnisch, na czele których szedł Wojciech (Adalbert) Ryba, niosący na kiju czerwoną chustę. Czerwoną, gdyż ten kolor skojarzył mu się z buntem robotników, który mógł obserwować w Paryżu, gdy służył w pruskiej armii. Prosimy najuniżeniej Listę postulatów między pierwszym a drugim dniem strajku zredagował w formie prośby górników do króla Prus sam Miarka. Treść była – z punktu widzenia warunków pracy – dość wymowna. „1. Chociaż węgle z każdym rokiem drożeją i dochody kopalń od kilku lat w dwójnasób się pomnożyły, jednak zarobki coraz niżej wypadają; na nas przy tym składają ciężkie roboty, że co dawniej od czterech górników żądano, teraz mają wykonać w tym samym czasie dwaj lub trzej górnicy. 2. Nie tylko jesteśmy wystawieni na niebezpieczeństwa i na różne nieszczęścia, które corocznie mnóstwo z nas przyprawiają o utratę życia, lecz nadto o 10-30 lat prędzej jak inni ludzie musimy zstępować do grobu, bo z 1000 robotników zaledwie jeden dożyje 50 lat. Przyczyną krótkiego życia jest coraz większy ciężar prac, pod którym ulegamy. 3. Chociaż wszystkie potrzeby życia drożeją, musimy płacić podwyższone podatki do knapszaftowej [brackiej] kasy. 4. Kiedy przy tym ściągają z nas niesłychane podatki komunalne, zdaje nam się, że możemy żądać, aby nam wyświadczono wdzięczność… 5. Aby nas na większe niebezpieczeństwo narazić, mają być zamknięte dawniejsze szyby i tylko ma być czynny jeden szyb, często bardzo odległy od miejsca zamieszkania wielu robotników. 6. Narzucenie nam marek kontrolnych, których celu nie rozumiemy, jest dla nas nowym poniżeniem. Dlatego ośmielamy się prosić najuniżeniej… ze względu na wielkie niebezpieczeństwo życia związane z naszym zawodem i ze względu na wcześnie następującą śmierć, zezwolić na podwyżkę płac o 33,3%, jak również ulżyć naszemu położeniu”. Poleciały kamienie Następnego dnia, we wtorek 27 czerwca, ponownie nie zgłosili się do pracy górnicy z szybów Erbreich i Krug. Pracowano jednak w szybach Bismarck i Kolejowym. Około godz. 6 rozległy się nawoływania do strajku w całej kopalni. W tej sytuacji dyrektor Meitzen zażądał przedłożenia mu życzeń pracowników. Około 9 rano robotnicy w dużych grupach zaczęli przeciągać ulicami miasta, zachowując się jednak spokojnie, by dwie godziny później zgromadzić się na rynku, przed budynkiem Inspekcji Górniczej. Wydawało się, że wystąpienie Meitzena uspokoi sytuację, ale gdy po nim przemówił znienawidzony burmistrz Götz, w stronę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2016, 2016

Kategorie: Historia