Chciałem zawsze, żeby ludzie mnie czytali, żeby wiedzieli, że pewne problemy, które się teraz pojawiają w dziennikach, przeczuwałem pół wieku temu Rozmowa z Tadeuszem Różewiczem – Muszę panią uprzedzić, że nie lubię wywiadów. Mogę odpowiadać nie na temat, albo wcale nie odpowiadać. Ale trudno, trzeba przyjąć rozmówcę takiego, jaki jest. – Wiem… Pamiętam pana wiersz “Sława”, w którym kpi pan z dziennikarzy, ze sposobu przeprowadzania wywiadów… Tym bardziej mnie paraliżuje trema… – (śmiech) A mnie paraliżuje niagara słów, piramidy słów publikowanych bez miary. Teraz w gazetach nawet aktorki i piosenkarki występują w roli Heideggerów. Każdy wie wszystko. A ja nie wiem wszystkiego. Nie lubię rozmawiać “przyciśnięty do ściany”, nie jestem “dyspozycyjny”. Zwłaszcza teraz, gdy jestem stary, mam kłopoty ze zdrowiem. Bo nie dzielę się na poetę, staruszka, męża, ojca, rekonwalescenta, jestem jednym organizmem. Kiedy choruję, to razem z moim wierszem… Nie lubię mówić, lubię czytać. Czytam bardzo dużo, to jest moje hobby. Nie mam willi, samochodu, nawet roweru… Teraz czytam mniej, już nie daję rady, oczy mam zmęczone… To o co chce mnie pani zapytać? – O mnóstwo rzeczy. Na początek o wartości. Dziś mówi się o powrocie do wartości, o głodzie wartości… Co pan o tym sądzi? Odzyskał pan utraconą po wojnie wiarę w sens ogólnych pojęć moralnych, czy nadal “pojęcia są tylko wyrazami”? – (cisza) – “Dawniej bywało solidne dno, na które mógł się stoczyć człowiek”. A dzisiaj?… – (cisza) – W “Śmierci w starych dekoracjach” widzimy bohatera, który zbyt późno spostrzega, że spędził życie wśród fałszywych wartości, zakazów i nakazów, które były tylko starymi atrapami. Wydaje mi się, że w podobnej sytuacji jest wielu z nas, dzisiaj. – Proszę pani, ja nie jestem gotowy do rozmowy na tak głęboki temat, to się nie nadaje do gazety… Sama pani widzi, nie jestem dobrym rozmówcą do wywiadów… Ale proszę dalej pytać, może na coś odpowiem. – Jak się pan czuje w dzisiejszych dekoracjach? – Nie myślę o tym. Nie rozglądam się zbyt pilnie. Nie przywiązuję do tego wagi, czy mnie posadzą na jakimś antycznym fotelu, czy na zwykłym krzesełku, czuję się tak samo, myślę tak samo. Pani nawiązuje do “Śmierci w starych dekoracjach”… Książka ta, jak wiele innych, nie została uważnie przeczytana. Poruszyłem w niej różne sprawy, wiary, religii, obyczajowości, które się po latach pojawiły w “mediach”… po latach! – Niestety… Co pan czuje widząc, że pana wieszczenie katastroficzne się sprawdza? Bo wyprorokował pan wiele rzeczy, nie tylko wściekłe krowy… “Stara kobieta wysiaduje” sprawia wrażenie napisanej wczoraj: pojawia się tam problem globalnego śmietniska, wojen, zdziczenia obyczajów, społeczeństwa konsumpcyjnego. “Śmieszny staruszek” pokazuje m.in. katastrofę ekologiczną, tytułowy bohater boi się wyjść na łono natury, bo wszędzie jest tłok, śmieci. A przecież obie te sztuki napisał pan w latach 60.! – To prawda, że wiele sytuacji, które znajdują się w moich sztukach, napisanych 30 czy 40 lat temu, sprawdziło się. Pewne problemy z “Przyrostu naturalnego” wtedy się wydawały mało prawdopodobne, a teraz słyszymy o nich w “Wiadomościach”. Albo poemat “recycling”… Bardzo mi na nim zależy, uważam go za jedną z najważniejszych rzeczy, jakie napisałem w ogóle. Jeśli autorowi w moim wieku jeszcze może tak zależeć na tym, żeby go czytali, to coś znaczy. Ten utwór wyprzedził wszystkie dziennikarskie nowinki. Notatki do trzeciej części – “Mięso” – robiłem przed kilku laty, kiedy jeszcze się w Polsce nie mówiło o chorobie wściekłych krów i o wołowinie. Dziesięć lat temu robiłem notatki do drugiej części – “Złoto” – gdzie opisałem dzieje tego złota, które wędruje od jamy ustnej nieboszczyka, poległego na wojnie, do banku w Szwajcarii. A pierwszą część – “Modę” – zacząłem pisać ponad 40 lat temu. I wszystko się sprawdziło… Albo opowiadanie “Wycieczka do muzeum”, napisane około 40 lat temu, o wycieczce do muzeum w Oświęcimiu – ja tam przepowiedziałem, w co się będą powoli zamieniały muzea martyrologii. Nawet w kiepski cyrk. Straszne. Maria Dąbrowska zauważyła wtedy, że nikt czegoś podobnego nie napisał. Zdziwienie, ze względu na temat, wywołał na przykład poemat “Świniobicie”, napisany kilkanaście lat temu, zamieszczony w książce “Płaskorzeźba”. Jest
Tagi:
Ewa Likowska









