Aborcja na fali

Aborcja na fali

Przypłynięcie holenderskiego statku ujawnia naszą nietolerancję i obłudę Morderczynie! Gestapo! Córki Hitlera! Holenderska rzeź do domu! – to tylko niektóre epitety, jakimi obrzuca się we Władysławowie feministki z organizacji Women on Waves, które w ubiegły czwartek z 11 kobietami na pokładzie statku „Langenort” wypłynęły na wody międzynarodowe. Zamierzały prowadzić tam akcję edukacyjną w sprawie aborcji. W ślad za nimi podążała wynajęta motorówka Młodzieży Wszechpolskiej; po godzinie zawróciła z braku funduszy. W miasteczku wrze od połowy czerwca. Nie ma dnia bez protestu. Obrzucanie jajami, oblewanie czerwoną farbą i przepychanki pod urzędem miasta stały się codziennością. W sobotę, 21 czerwca, występującym przeciw feministkom członkom Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej nieoczekiwanie w sukurs przyszła pogoda. Sztorm uniemożliwił wejście statku kliniki do portu. Kapitan postanawia zacumować go w Gdyni, lecz również tam czekają rozjuszeni przeciwnicy. Jednostka zatrzymuje się najpierw na gdyńskiej redzie, a w niedzielę, 22 czerwca, mimo sprzeciwu kapitanatu portu wpływa do Władysławowa. Miejscowi rybacy, którzy wcześniej zapowiadali blokadę portu, odstępują od tego zamiaru. Mimo to wejściu statku towarzyszą awantury. – Nie damy zabijać polskich dzieci! – krzyczą działacze Młodzieży Wszechpolskiej. – A co, lepiej rodzić na śmietniku?! – odpowiadają feministki. Znów leje się czerwona farba, lecą jajka, a kilku zdeterminowanych śmiałków próbuje przeciąć cumy jednostki. Odciąga ich straż graniczna. Chociaż statek wpłynął bez zezwolenia, otrzymuje zgodę kapitanatu na cumowanie przy nabrzeżu zamkniętym. Wieczorem jego załoga odmawia jednak poddania się odprawie celnej, nie reaguje też na żądanie prokuratury w Pucku wydania środków wczesnoporonnych, „które mogą służyć do popełnienia przestępstwa”. W następnych dniach w wyniku przeszukania zabezpieczono jednak około 40 rodzajów przeterminowanych leków i 8 specyfików zabronionych w Polsce, w tym dwa, które mogą wywoływać poronienia. Feministki są oburzone sposobem przeszukania, nie zgadzają się też z nałożoną karą za nielegalne wejście do portu. Twierdzą, że dopełniły wszelkich formalności. Zamknięci na dialog Napięcie, przemoc fizyczna i słowna towarzyszą też konferencji prasowej, zwołanej w przeddzień wejścia statku do portu, w sobotę, 21 czerwca. Tłum przeciwników okupuje wejście. – Jesteśmy tu po to, aby zaprotestować przeciw aborcji! – krzyczą kobiety z Ligi Polskich Rodzin. – Żądamy, aby nie ingerowano w nasze prawo i w naszą suwerenność. Elżbieta Napierała z Redy nie boi się podać nazwiska. – My tu, na Kaszubach, jesteśmy katolikami, nie damy się pouczać przez feministki z Warszawy i Holandii, mamy swoje tradycyjne wartości i swoją tradycyjną rodzinę. To woła o pomstę do nieba! Im bliżej rozpoczęcia konferencji, tym atmosfera bardziej się zagęszcza. Kiedy w asyście policji nadjeżdżają feministki, emocje sięgają zenitu. – O, jakie strachliwe, gorylami się obstawiły! – krzyczy tłum. W stronę przeciskających się kobiet lecą jajka. Rzucone z rozmachem rozbryzgują się na drzwiach, twarzach i okryciach przybyłych. – Kto rzucał? Ja nie widziałem, żeby ktoś rzucał jajkami – śmieje się poseł LPR, Robert Strąk. Przy drzwiach do urzędu miasta robi się tumult, bo na konferencję chcą wejść posłowie LPR. Kiedy organizatorzy nie wyrażają zgody, tłum ryczy: – Skandal! Prowokacja! Mandat posła został zablokowany! Podenerwowanie udziela się też zamkniętym jak w oblężonej twierdzy feministkom. – Ta sprawa jest testem na demokrację w Polsce – mówi rozpoczynająca konferencję Wanda Nowicka, szefowa Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Mimo kampanii nienawiści, terroru i przemocy mamy nadzieję, że prawo będzie respektowane. Wspiera ją Rebecca Gomperts, szefowa fundacji Kobiety na Falach: – Teraz dopiero rozumiem, jak odważne są te kobiety, które do nas się zgłaszają – mówi. – Odkąd przyjechałyśmy do Polski, jesteśmy obrażane i zastraszane, w oczach ludzi widziałam prawdziwy strach. Kiedy pada pytanie z sali, ile kobiet zgłosiło się do nich, nie odpowiada, tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Nie potwierdza również, czy na pokładzie statku znajdują się tabletki wczesnoporonne. Kiedy dziennikarze pytają, czym zamierzają zajmować się we Władysławowie kobiety z holenderskiej fundacji, odpowiada, że głównie kampanią informacyjną i edukacyjną. – Planujemy też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 27/2003

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman