Absurd w geologii

Absurd w geologii

A racja musi być po naszej stronie

Gdy zbierałem informacje o tym konkursie, rozmawiałem z wieloma znającymi sprawę ludźmi, którzy grzecznie, acz stanowczo odmawiali występowania pod własnym nazwiskiem, nie kryjąc, że boją się o pracę. Mówili, że politycy Platformy Obywatelskiej kierujący Ministerstwem Środowiska nie żartują, a o robotę w ich specjalnościach wcale nie jest łatwo.
Było dla mnie jasne, że dla reprezentantów Platformy prof. Szamałek jest nie do przyjęcia. Fakt, że mają do czynienia z naukowcem o niekwestionowanym dorobku, cieszącym się poparciem środowiska, nie ma znaczenia. Po prostu Szamałek nie jest „ich”. Stąd skuteczny opór przed powołaniem go na stanowisko, z lekka tylko maskowany legalizmem i powoływaniem się na rozporządzenia oraz inne regulacje prawne.

Naturalną rzeczą jest to, że mnożą się plotki i przypuszczenia, które mają wyjaśnić, co się stało. Część środowiska naukowego jest zbulwersowana, lecz milczy nauczona wieloletnim doświadczeniem. Profesorowie mogą gardzić ministrami, lecz boją się ich i żaden publicznie przeciw nim nie wystąpi. A przynajmniej nie będzie chciał się dzielić swoimi przemyśleniami z prasą.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego Lena Kolarska-Bobińska, nawet jeśli wie, że jej dyrektor generalny dokonał interpretacji rozporządzenia, według której to minister środowiska ma prawo do oceny i stosowania przepisów wydanych przez resort nauki, palcem nie kiwnie. Choć, moim zdaniem, powinna zapytać prawników, czy faktycznie taka praktyka jest dopuszczalna.

W Polsce mamy 15 państwowych instytutów badawczych, które podlegają różnym resortom. Szczególną rolę odgrywa tu Ministerstwo Rolnictwa, które sprawuje pieczę m.in. nad Państwowym Instytutem Weterynaryjnym, Instytutem Hodowli i Aklimatyzacji Roślin czy Instytutem Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa. Nigdy nie słyszałem, by dochodziło w nich do podobnych zdarzeń jak w Państwowym Instytucie Geologicznym. Być może kolejni ministrowie rolnictwa nie interesowali się zbytnio podległymi im placówkami. A być może pozwolili naukowcom spokojnie pracować. Zamieszanie wokół konkursu na stanowisko dyrektora PIG na razie zaowocowało tym, że zasłużonym instytutem kieruje pierwszy zastępca dyrektora – dyrektor ds. geoinformacji mgr Roman Smółka. Niczego mu nie ujmując, pragnę zauważyć, że w PIG zatrudnione jest krzepiąco liczne grono profesorów legitymujących się niekwestionowanym dorobkiem naukowym, z których wielu mogłoby z powodzeniem piastować funkcję dyrektora.

Nie mam złudzeń, wiem, że wiele konkursów w Polsce organizuje się tylko po to, by wygrali je ci, którzy mieli wygrać. Często wyniki są znane, zanim zostaną powołane stosowne komisje konkursowe. I nikogo to nie bulwersuje. Pisałem o tym wielokrotnie na łamach „Przeglądu”.

W przypadku Państwowego Instytutu Geologicznego zaskakuje konsekwencja ministra środowiska, który od ponad pół roku toleruje swoisty stan zawieszenia. Moim zdaniem, komuś zabrakło odwagi, by otwarcie pogonić prof. Szamałka, który miał czelność ubiegać się o stanowisko zarezerwowane dla innej osoby i, co gorsza, wygrać konkurs na dyrektora. Przypuszczam też, że ktoś z resortu nie przypilnował sprawy i wszystko poszło nie tak, jak trzeba, a teraz mamy problem. W dodatku konkursem mogą się zainteresować posłowie i przyjdzie odpowiadać na nietaktowne interpelacje czy zapytania. A tego nikt sobie nie życzy.

Foto: Archiwum prywatne

Strony: 1 2

Wydanie: 08/2015, 2015

Kategorie: Kraj

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy