Hatchback z silnikiem benzynowym, moc 120 KM, z przyciemnianymi tylnymi szybami i podgrzewanymi fotelami; SUV z silnikiem benzynowym o mocy 150 KM, m.in. z asystentem martwego pola i tylnymi czujnikami parkowania; hatchback z silnikiem elektrycznym o mocy 140 KM, m.in. z asystentem martwego pola; pięciodrzwiowy samochód z silnikiem elektrycznym o mocy 150 KM, z kamerą 360 st. i dodatkowo przyciemnianymi szybami. To nie jest reklama salonu samochodowego. Te autka są marzeniem Jana Edmunda Kowalskiego, prezesa spółki Pałac Saski, i jego współpracowników. Pan prezes i członkowie zarządu z pensjami po ok. 30 tys. zł nie będą przecież wozić swoich cennych członków byle czym. O ich sprawności dobrze świadczy to, że już w trzy miesiące od nominacji zdecydowali, czym będą jeździć. Prawdą jest też niezły gust zarządu. Bo to naprawdę dobre autka. Ludzie, cieszcie się. Bo wydanie 2,5 mld zł na badziewie zwane pałacem Saskim będzie wymagało nie takich zakupów. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint