Adwokaci w roli ministrów sprawiedliwości

Adwokaci w roli ministrów sprawiedliwości

Prof. Widacki ma racje, że nie było i nie ma przeciwwskazań, by przedstawiciele palestry byli szefami resortów Dwa artykuły prof. Jana Widackiego odnoszą się do tego, czy adwokat może być ministrem sprawiedliwości? („Przegląd”, 25.11. i 9.12.2007 r.). Autor stwierdza – i słusznie – że brak ku temu przeciwwskazań. W artykule listopadowym wiele pisze o miejscu adwokatów w procesie karnym i podaje kilka nazwisk adwokatów – ministrów sprawiedliwości. Myli się przy tym, pisząc: „Adwokaci pełnili też ważne funkcje w polskim Państwie Podziemnymi w rządzie na uchodźstwie. Adwokatem był np. Stanisław Mikołajczyk”. Wiedziałem, że był w rządzie Władysława Sikorskiego w okresie 1940-1943 wicepremierem, a od lipca 1943 r. premierem. Nie był jednak adwokatem. Aby w tym się upewnić, porozumiałem się z dr. Romanem Buczkim, autorem jego dwutomowej biografii, który powiedział: „Nie był i nie mógł być adwokatem jako absolwent czteroklasowej szkoły powszechnej w Dobrzycy i Uniwersytetu Ludowego w Dalkach”. W grudniowej publikacji prof. Widackiego są konkrety: „W II Rzeczypospolitej ministrami sprawiedliwości byli adwokaci Józef Higesbergier, Leon Supiński, Wacław Makowski”. Wymieniona trójka nie przedstawia stanu faktycznego. W okresie międzywojennym Ministerstwo Sprawiedliwości (dalej: MS), zwłaszcza przed majem 1926 r., znajdowało się faktycznie w rękach adwokatów. Nikogo jednak to nie gorszyło. Zacznę od Rady Regencyjnej (dalej: RR),

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 02/2008, 2008

Kategorie: Od czytelników