Afrykański przylądek protestu

Afrykański przylądek protestu

Rasizm powszedni

Ukryty rasizm nie kończy się jednak na uniwersyteckich kampusach. Czarnoskórzy obywatele wciąż zarabiają znacznie mniej niż biali i Hindusi, którzy coraz liczniej przybywają do pracy na południu Afryki. W ostatnich latach sytuacja stała się tak dramatyczna, że sama praca jest dobrem luksusowym. Oficjalne dane mówią o bezrobociu sięgającym 25%, jednak eksperci pozarządowego Centrum Nauk o Rozwoju i Przedsiębiorczości (Centre for Development and Enterprise) uważają, że wskaźnik ten może wynosić nawet 10% więcej. Faktyczne bezrobocie jest zresztą trudne do oszacowania z powodu ogromnej szarej strefy i nieustającego ruchu migrantów z sąsiednich państw, zatrudniających się najczęściej w rolnictwie i do prac sezonowych.

Podobnie alarmujące są pozostałe wskaźniki południowoafrykańskiej gospodarki – jak zapowiedział w styczniowym przemówieniu minister finansów RPA Pravin Gordhan, w 2016 r. krajowa ekonomia rozwinie się w tempie zaledwie 0,9%, co jest wynikiem o połowę gorszym, niż rząd przewidywał jeszcze kilka miesięcy temu. W RPA bardzo mocno uderzyło spowolnienie na światowych rynkach, recesja innych gospodarek rozwijających się, w tym intensywnie handlującej z Pretorią Brazylii, a także spadki cen surowców. Wszystko to odbija się na pozycji tamtejszej waluty. Po przemówieniu Gordhana południowoafrykański rand stracił wobec dolara 2,25%, w ostatnich pięciu latach jego wartość wobec najważniejszych światowych walut zmalała o połowę. Krajowi grozi więc hiperinflacja podobna do panującej w pierwszej dekadzie tego wieku w sąsiednim Zimbabwe, gdzie momentami wynosiła kilkaset procent miesięcznie, aż kraj zdecydował się zastąpić własną walutę dolarem amerykańskim.

Skąd ma Zuma?

Podstawowymi instrumentami walki z kryzysem mają być metody dobrze znane w Polsce – „delikatne” (jak nazwał je Gordhan) podwyżki podatków, usprawnienie działań administracji podatkowej i szeroki plan prywatyzacyjny, któremu od dziesięcioleci sprzeciwiają się politycy Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), głównej siły politycznej RPA od upadku apartheidu. Od 2004 r. nieprzerwanie zdobywa on ponad 60% głosów w wyborach parlamentarnych, jego przedstawicielem jest też rządzący krajem prezydent Jacob Zuma. Popularność ANC nie słabnie, mimo że członkowie tej partii są jednymi z głównych winowajców dramatycznego stanu tamtejszej gospodarki. Sam Zuma zresztą uosabia wiele patologii życia publicznego w RPA. Wielokrotnie oskarżany o nepotyzm, korupcję i malwersacje finansowe, zgromadził wręcz ostentacyjny majątek najpierw jako wiceprezydent, a od 2009 r. jako głowa państwa. Choć formalnie nigdy nie udowodniono mu przestępstw finansowych, wciąż kłuje w oczy warta 23 mln dol. prezydencka rezydencja, którą wybudował z publicznych pieniędzy w stanie Nkandla.

Wielu zadaje sobie pytanie, jak partia, której przywódcą był kiedyś Nelson Mandela, ikona walki o równość rasową, może być dziś kierowana przez człowieka uosabiającego wszystko, z czym sam Mandela się nie zgadzał i przeciwko czemu walczył. Opozycja niejednokrotnie próbowała pozbawić Zumę urzędu – ostatnio dwa tygodnie temu – jednak zdecydowana przewaga ANC w parlamencie pozwoliła mu zachować stanowisko. Politolog Susan Booysen z Uniwersytetu Witwatersrand twierdzi jednak, że przyszłoroczne głosowanie samorządowe może położyć kres rządom Zumy. Jeśli ANC, partia, na którą wielu wciąż głosuje z powodu historycznych zasług w obaleniu niedemokratycznego systemu, nie osiągnie dobrych rezultatów, członkowie Kongresu mogą odwołać Zumę jeszcze w trakcie jego kadencji i zastąpić go innym politykiem. Jeśli zatem nie obali go opozycja, zrobi to jego własna partia. Albo do upadku przyczynią się zwykli ludzie.

Niezadowolenie w ostatnich tygodniach wylało się z kampusów i objęło więcej obszarów społecznych. Protestują pracownicy administracji publicznej niechętni cięciom wynagrodzeń. Strajk zapowiadają narodowe linie lotnicze, które mają być połączone z prywatnym, nierentownym przewoźnikiem South African Airways. Dochodzi do kolejnych starć na tle rasowym – po wprowadzeniu na wielu uczelniach prywatnych służb ochroniarskich studenci są przez nie często pacyfikowani. Nierzadko dochodzi do bójek i aktów wandalizmu. Na Uniwersytecie Północnozachodnim spalono jedno z laboratoriów. Po 20 latach protest wraca na południowoafrykańską ulicę, tym razem jednak nie widać lidera, który rozwiązałby problemy.

Foto: AFP EAST NEWS

Strony: 1 2

Wydanie: 11/2016, 2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. vandermerwe
    vandermerwe 11 kwietnia, 2016, 14:35

    Niestety w artykule jest wiele niescislosci. Tylko kilka przykladow:

    1. Problem wysokiego bezrobocia istnieje od bardzo dawna, nowy rzad nigdy sie z nim nie uporal, nawet w okresie w miare dobrego wzrostu gospodarczego.

    2. Co do problemu zroznicowania zarobkow radze zapoznac sie z pracami South Afrcian Institute of Race Relations. Rzecz wynika z wielu bardzo zlozonych przyczyn malo majacych zwiazek z rasizmem.

    3. W tej chwili trudno pisac o superinflacji. Natomiast calkiem mozliwa jest stagflacja – slaby przyrost gospodarczy polaczony z inflacja. Tutejszy Reserve Bank programowo utrzymuje inflacje na poziomie nie wyzszym niz 6%.

    4. Zuma bedac viceprezydentem majatku nie zgromadzil- jesli juz to mial dlugi. Nkandal nie jest stanem czy prowincja natomiast znajduje sie w prowincji Natal.

    5. Wybory lokalne odbeda sie w tym roku na poczatku Sierpnia.

    6. South African Airways sa liniami panstwowymi nie prywatnymi i planowane jest ich polaczenie z South African Express, rowniez instytucja panstwowa. Obie linie sa w kiepskiej sytuacji finansowej.

    Pozdrawiam

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy