Alicja w krainie lalek

Alicja w krainie lalek

Filmy Jana Svankmajera, czeskiego mistrza animacji, często leżakowały na półkach, a autorowi utrudniano pracę Tym, którzy zachwycali się niezwykłą wyobraźnią Tima Burtona, oglądając „Alicję w Krainie Czarów”, proponujemy spotkanie z innym magiem kina, artystą równie szalonym. Co więcej, twórczość Jana Svankmajera, klasyka czeskiego filmu animowanego, amerykański reżyser wymienia wśród swoich inspiracji. Jeśli Tim Burton posługuje się aktorami niczym marionetkami, to 80-letni prawie Jan Svankmajer osiągnął mistrzostwo w ożywianiu tych drugich. Obu reżyserów łączy też fascynacja przygodami bohaterki książek Lewisa Carrolla. Oryginalną adaptację „Alicji w Krainie Czarów” – zatytułowaną „Neco z Alenky” – Svankmajer zrealizował już pod koniec lat 80. Obu twórcom bliskie jest również upodobanie do rzeczy osobliwych, ekscentrycznych, często mrocznych. Nazywany „alchemikiem surrealizmu” Svankmajer to artysta totalny: jest nie tylko reżyserem (w tym przypadku w większości filmów animowanych), ale również pisarzem, rzeźbiarzem, scenarzystą i twórcą teatrów lalkowych. – Animacja to magia, animator zaś to szaman – podkreśla czeski mistrz kina poklatkowego. Koszmarny sen Alenki Pamiętacie ekscentryczne, warzywne obrazy Arcimbolda, gotyckie powieści z XIX w. czy „Zagładę domu Usherów” i inne opowiadania Edgara Allana Poego? To przykłady artystycznych inspiracji Svankmajera. Ich ślady, przesączone przez interpretacyjne delirium (określenie samego reżysera), odnaleźć można w jego animacjach. Czasem – jak w przypadku „Zagłady domu Usherów” czy „Zamczyska w Otranto” Horace’a Walpole’a – wręcz w postaci adaptacji literackiego pierwowzoru. Luźną i bardzo oryginalną adaptacją jest również „Neco z Alenki” z 1988 r. Wersja dla komunistycznych władz głosiła, iż realizuje chałturniczy projekt dla angielskiego zleceniodawcy. Filmy Svankmajera, choć zatopione w gotyckiej przeszłości i mrocznej wyobraźni autora, często bowiem leżakowały na półkach, a samemu reżyserowi utrudniano czy wręcz uniemożliwiano pracę. Rzeczywistość, w którą w ślad za Białym Królikiem wkracza czeska Alenka, nie jest bajkowa. Martwe zwierzęta, słoje wypełnione formaliną, trociny wypadające z królika nie są rekwizytami z krainy marzeń kilkuletniej dziewczynki. Nie lepiej przedstawia się świat realny w animacji, szary i obskurny. A przy tym niepokojący i wciągający zarazem. W filmie Svankmajera czuć rękę mistrza – z zakurzonych, odrapanych rekwizytów wyczarowuje świat pełen magii, z pewnością nie baśniową krainę mlekiem i miodem płynącą, raczej scenerię z niepokojącego snu dziecka. Na swój sposób jednak piękną i frapującą. Oczy (szeroko) zamknięte „Tylko musisz teraz zamknąć oczy. Inaczej nie dojrzysz niczego”, przekonują różowe usta narratorki, wypełniające kadr. To zarazem manifest samego Svankmajera. Reżyser podkreślał, że zamysł był pozornie prosty. „To ponowna apologia snu, z którym we współczesnej cywilizacji przestano się liczyć, który został wyrzucony przez społeczeństwo na duchowy śmietnik”, zaznaczał w wywiadzie. A przecież wizje senne – wyjaśniał – stanowią ważną część ludzkiego życia, w której naturalne i społeczne prawa tracą nad człowiekiem władzę. Wtedy właśnie zostajemy wydani na pastwę samych siebie, własnych praw. Sen to jedno z kluczowych słów Svankmajera i jedno z najważniejszych haseł surrealizmu, do fascynacji którym się przyznawał. Kolejnym zaś elementem działalności reżysera jest poezja, broniąca przed realnością. W animacjach Svankmajera znajdziemy jego pełne poezji światy, utkane z gotyckich rekwizytów. Jednym z kluczowych miejsc dla czeskiego reżysera, który borykał się z funkcjonowaniem w socjalistycznym państwie, było również atelier. Obszar, w którym artysta najlepiej może poświęcić się rytuałom tworzenia, dzięki izolacji zyskując twórczą swobodę. Dla Svankmajerów (żona Ewa, również artystka, zmarła w 2005 r.) taką przystanią stał się opuszczony zameczek w miejscowości Horní Staźkov, niedaleko niemieckiej granicy, który kupili w 1981 r. Tutaj właśnie powstało wiele animacji, m.in. „Neco z Alenki”. Zabawy w kanibalizm Adaptacja „Alicji…” to już druga filmowa przygoda Svankmajera z tekstami Carrolla. W 1971 r. powstała animowana wariacja inspirowana wierszem „Jabberwocky” z Carrollowskiego „Po drugiej stronie lustra”. „Zvahlav aneb Saticky Slameneho Huberta”, jak brzmiał czeski tytuł, był jednym z pierwszych filmów Svankmajera dystrybuowanych za granicą. Dzieło praskiego reżysera jest równie dziwaczne jak literacki pierwowzór. A także dosyć okrutne. Pokój dziecinnych zabaw, w którym harcom oddają się zabawki, staje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2010, 2010

Kategorie: Kultura