Ameryka potrzebuje nadziei

Ameryka potrzebuje nadziei

Wydaje mi się, że na koniec dnia, we wtorek, wynik tych wyborów będzie bardzo bliski 50:50. Mimo dzisiejszych sondaży Aleksander Kwaśniewski – Zmiana – to hasło dominuje w kończącej się kampanii wyborczej*, na pewno też będzie hasłem nowej prezydentury. Ameryka skręca… Czy w lewo? – Ameryka niewątpliwie skręca. Natomiast nie określałbym tego w wymiarze lewica-prawica, europejskie szablony tam nie pasują. – Więc jak to opisać? – Ameryka znalazła się w sytuacji od kilkudziesięciu lat zupełnie nowej, gdyż przestaje być jedynym supermocarstwem. Wyczerpała swoją formułę supermocarstwa, musi na nowo zdefiniować swoją pozycję, politykę międzynarodową. Podzielić się odpowiedzialnością za to, co w świecie dzieje się z Unią Europejską, z Chinami, z Dalekim Wschodem, z Rosją, z Brazylią, z Indiami… Nieoczekiwanie Ameryka stanęła też przed jednym z najgłębszych kryzysów finansowych i ekonomicznych, który niewątpliwie oznacza wzrost interwencjonizmu państwowego w gospodarce. Kończy się okres skrajnego liberalizmu. – To chyba dobrze. – Nie mówię, że był on zły. Tylko tak jak wszystko, wyczerpuje się. Odegrał swoją rolę, przyniósł zupełnie nowy etap rozwoju. Te same kredyty, które dzisiaj są jedną z przyczyn obecnego kryzysu, łatwość ich uzyskiwania, odegrały niezwykłą zupełnie rolę, jeśli chodzi o uruchomienie wielkiego przemysłu informatycznego. Bez tego te wszystkie garażowe firmy, które stworzyły nową technologię komunikacji, w ogóle nie miałyby szans zaistnieć. Ameryka skręca również ze względów demograficznych. Przekroczyła zaczarowaną granicę 300 mln mieszkańców… – I zmienia swą strukturę. – Jest dzisiaj wielonarodowa, wieloetniczna, i to pewnie tłumaczy sukces tego wielkiego politycznego eksperymentu, jakim jest Barack Obama. Jednocześnie Ameryka utraciła wiele ze swojego naturalnego optymizmu. Obama próbuje go odbudować. Dobry żandarm – Nowy prezydent ma szansę przywrócić znaczenie Ameryki w świecie, takie jakie miała przez ostatnie dziesięciolecia? Chociażby za Clintona? – Okres od lat 1989-1990 właściwie do teraz, do obecnych wyborów, można określić jako erę pozimnowojenną. To okres zdecydowanej dominacji jednego mocarstwa, Stanów Zjednoczonych. I przejęcie przez Amerykę istotnej roli porządkującej ład międzynarodowy. – Inaczej mówiąc – roli żandarma. – W Iraku Ameryka przypominała żandarma, choć walczyła przecież z ewidentnie zbrodniczym reżimem Husajna. Ale na Bałkanach, gdyby nie Stany Zjednoczone, prawdopodobnie mielibyśmy wojnę trwającą do dzisiaj. Mówimy o kryzysie finansowym – ale pamiętajmy, że ostatnie 20 lat w rozwoju świata jest bezprecedensowe. To czas, w którym rozwijała się nawet biedna Afryka, już nie mówiąc o Azji. Mieliśmy zagwarantowane na ogromnej przestrzeni świata pokój i bezpieczeństwo, i standardy praw człowieka. Dziś ten system się wyczerpał. Mamy do czynienia z nową sytuacją, która dla nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych będzie wyzwaniem zupełnie zasadniczym. Trzy prace prezydenta – Jakie wyzwania staną przed nowym prezydentem? – Po pierwsze, zdefiniowanie w sposób nieupokarzający Amerykanów nowej roli Ameryki w świecie, politycznej i militarnej. Po drugie, Ameryka musi istotnie przedefiniować swoją rolę ekonomiczno-finansową. I po trzecie – nowy prezydent będzie musiał odbudować amerykański optymizm i siłę amerykańskiego przykładu. To mówił Bill Clinton i warto to cytować, że Ameryka powinna pokazywać światu siłę przykładu, a nie przykład swojej siły. – Świat też będzie się przyglądał, jak Stany Zjednoczone poradzą sobie z kryzysem. A i Obama, i McCain na gospodarce znają się średnio… – To jest pytanie innego typu: z jakich doradców będzie korzystał nowy prezydent? A jedno nie ulega wątpliwości, że jeśli chodzi o think tanki i o doradców w ogóle, to Stany Zjednoczone są krajem najlepiej zorganizowanym ze wszystkich. Nie zapominajmy też o niezwykle profesjonalnych, działających w duchu demokratycznym instytucjach, takich jak Kongres, Departament Stanu, Departament Obrony, o rezerwie federalnej… Mamy też Sąd Najwyższy i przede wszystkim znakomitą konstytucję. I jeszcze coś – otóż podróżując po Stanach zawsze byłem zdumiony, jak Amerykanie wykorzystują każdą możliwą wolną chwilę. W Ameryce nie ma innego lunchu niż work lunch… – A przyjęcia? – Nie ma relaksu. Niedawno byłem na urodzinach Zbigniewa Brzezińskiego, zaproszony do jego domu. Wśród zaproszonych był m.in. senator Lugar, było grono wybitnych profesorów, gospodarz zaprosił też ambasadorów Niemiec i Rosji. Powiedziałem więc, że rozumiem, iż to jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 45/2008

Kategorie: Wywiady