Amerykańska wyjątkowość

Amerykańska wyjątkowość

Jest paradoksem, że państwo tak aktywnie zaangażowane w politykę światową ma społeczeństwo w gruncie rzeczy parafialne „Amerykańska wyjątkowość – pisze Tomasz Zalewski – to nie po prostu narodowa odrębność ani subiektywne tylko poczucie unikatowości”. Innymi słowy, to wiele specyficznych cech życia społeczno-politycznego, cech charakteru, obyczajowości, które ukształtowały naród amerykański od powstania Stanów Zjednoczonych w 1776 r. Choć mówi się często, że Ameryka to córka Europy, Amerykanie lubią podkreślać swoją odrębność. Współcześnie np. twierdzą, że oni pochodzą od Marsa, a Europejczycy od Wenus. To znaczy, oni są ci twardziele, zdecydowani w działaniu, gotowi do posłużenia się siłą zbrojną w rozstrzyganiu konfliktów międzynarodowych. Europejczycy natomiast są mięczakami preferującymi dyplomację. Amerykanie są przekonani, że ich kraj jest źródłem dobra dla świata. W końcu to oni odegrali decydującą rolę w uratowaniu Europy od zła w dwóch wojnach światowych. Antyamerykanizm, który jest obecny w świecie, tłumaczą albo tym, że świat nie rozumie dobrych intencji Ameryki, albo tym, że ludzie nie lubią bogatych. Wielu krytyków Ameryki chciałoby jednak żyć jak Amerykanie albo żyć w Ameryce. Książka Tomasza Zalewskiego jest o inności Ameryki. Autor okazał się uważnym obserwatorem życia codziennego Amerykanów i trafnie wychwycił ich specyficzne cechy. Pisze, że interesują go głównie „ideologiczne wątki »amerykańskiego credo«, specyficzne amerykańskie zjawiska społeczno-kulturowe, jak sentyment do samochodów i kult broni palnej oraz te sfery życia – np. praktykowanie i przeżywanie religii, sport, seks – w których odrębność homo americanus zaznacza się najwyraźniej”. Stany Zjednoczone są krajem o współczynnikach imperialnych, ale nie są imperium w klasycznym tego słowa znaczeniu. To znaczy, mają wpływy polityczne, dążą do ich rozszerzenia i umocnienia, ale nie dążą do zawładnięcia terytoriami innych państw, jak było to w przypadku europejskich mocarstw kolonialnych. USA mają interesy globalne. Symbolem ich globalnej obecności jest ponad 800 baz i instalacji wojskowych w ponad 130 krajach. Autor zwraca uwagę na ignorancję Amerykanów, jeżeli chodzi o historię powszechną i geografię świata. Jest paradoksem, że państwo tak aktywnie zaangażowane w politykę światową ma społeczeństwo w gruncie rzeczy parafialne. Amerykanin interesuje się przede wszystkim tym, co się dzieje w jego najbliższym otoczeniu, a najmniej tym, co dzieje się w świecie. Wielokrotnie doświadczyłem, wykładając na uniwersytetach amerykańskich, że moi studenci nie byli w stanie pokazać na mapie (a mapy mają doskonałe) np. Indii czy Włoch, nie mówiąc już o Polsce. Ale należy wiedzieć, że w wielu stanach geografia w szkołach publicznych nie jest przedmiotem obowiązkowym, a jedynie fakultatywnym. Zalewski słusznie zauważa, że Amerykanie, włącznie z elitami, na ogół nie znają głębiej ani nie rozumieją obcych krajów. Jego zdaniem „Ameryka zwraca się ku sobie do wewnątrz, odwracając się jeszcze bardziej od świata”. Stany Zjednoczone zyskałyby wiele, gdyby skorzystały z doświadczeń innych krajów, np. w zapewnieniu dostępu do służby zdrowia. Zalewski nie wierzy w rychły zmierzch Ameryki, choć stwierdza, że Amerykanie żyją ponad stan, mają „skostniały” system polityczny, wymagający reform. Nie wspomina natomiast o relatywnym słabnięciu pozycji USA w świecie. Można nawet powiedzieć, że dziś Stany Zjednoczone są bogatsze i silniejsze aniżeli w jakimkolwiek okresie po II wojnie światowej, natomiast ich pozycja w międzynarodowym układzie sił, zwłaszcza ekonomicznych, jest słabsza, niż była w pierwszym ćwierćwieczu po zakończeniu II wojny światowej. Dotyczy to m.in. udziału USA w światowym produkcie brutto, eksporcie i pozycji dolara. Zalewski nie dostrzega zagrożeń dla przyszłości Ameryki. Duże nadzieje pokłada w procesie demograficznym. O ile Europa się starzeje, o tyle młodzi imigranci odmładzają społeczeństwo amerykańskie. Ameryka XXI w. – pisze – będzie bardziej kolorowa i mozaikowa, ale właśnie dlatego wcale nie musi być słabsza. Zmienia się jednak struktura gospodarki amerykańskiej. Niemal 80% produktu krajowego w USA stanowią usługi, 19% – produkcja, a 1% – rolnictwo. Wielu Amerykanów zastanawia się, czy kraj, który produkuje coraz mniej, ma przyszłość. Zalewski uważa, że mimo różnych ułomności, które przytacza w tej interesującej książce, Ameryka wciąż pozostaje najlepszą „ostatnią nadzieją ludzkości”. Końcowy rozdział omawianej publikacji zatytułowany jest „Ucieczka z Greenpointu” i poświęcony Polonii amerykańskiej. Polscy imigranci w Ameryce czują się na ogół lepiej niż w Europie. Choć w porównaniu z innymi grupami etnicznymi są lepiej sytuowani materialnie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 44/2011

Kategorie: Książki