Obłąkana, choć genialna – taki wizerunek Virginii Woolf stworzył jej pierwszy biograf „Postawiła list na kominku w salonie i wymknęła się, biorąc laskę, i poszła przez łąki nad rzekę. Leonard uważał, że może podjęła już jedną próbę utopienia się; jeśli tak, to niepowodzenie było lekcją i teraz zdecydowana była działać skutecznie. Pozostawiła laskę na brzegu i wcisnęła duży kamień do kieszeni palta. Potem poszła ku śmierci…”. Ten obraz ostatnich chwil to oczywiście zakończenie biografii Virginii Woolf. Ale znamy go także z ekranu – jako początek filmu „Godziny” na podstawie powieści Michaela Cunnighama, inspirowanej życiem i twórczością jednej z największych pisarek XX w., posługującej się w swych powieściach narracją w formie tzw. strumienia podświadomości. Książka Cunninghama, a jeszcze bardziej film, przypomniały postać Virginii Woolf i wywołały zapotrzebowanie na materiały o jej pisarstwie i życiu. To drugie było bowiem równie ciekawe. Teraz mamy okazję poznać pierwszą biografię słynnej pisarki. Potem powstały inne, kwestionujące obiegowy wizerunek Virginii Woolf, ale wszystkie w mniejszym lub większym stopniu odwoływały się do tej publikacji. Czy można zatem oceniać biografię będącą pierwszym oficjalnym portretem pisarki? Gdy w dodatku autor miał uprzywilejowaną pozycję? Quentin Bell był siostrzeńcem Virginii, synem jej ukochanej siostry Vanessy. Dlatego przy pisaniu poza ogromną liczbą dzienników, listów, książek i notatek, mógł korzystać z opowieści i plotek zachowanych w tradycji rodzinnej. Znał też osobiście większość postaci zaludniających tę biografię. Z drugiej strony, szacunek dla rodziny czasem go ogranicza i niektóre szczególnie wstydliwe tajemnice pozostają niedopowiedziane – jak relacje o molestowaniu nastoletnich Vanessy i Virginii przez ich starszego brata George’a. Te przeżycia najprawdopodobniej sprawiły, że dorosła Virginia wolała towarzystwo kobiet, a mężczyźni uważali ją za oziębłą Jaka Virginia wyłania się z tej biografii? Przede wszystkim niezwykle inteligentna i wrażliwa. Od najmłodszych lat zafascynowana literaturą i pisaniem. Mimo że nie otrzymała fachowego wykształcenia, pochłaniała ogromne ilości lektur. Bell metodycznie przedstawia także jej postępy w pisaniu, począwszy od domowej gazetki aż do pozycji znawczyni literatury, której szkice należą do klasyki krytyki angielskiej. Podkreśla jednak, jak za każdym razem była niepewna przyjęcia kolejnej książki. Pisarka twierdziła, że połączyły się w niej w równym stopniu cechy rodziny Stephenów – ojciec Leslie był znanym filozofem i autorem słownika biograficznego – oraz Pattle’ów. Ci pierwsi reprezentowali siłę i zamiłowanie do nauki, drudzy – wrażliwość i sztukę. Zresztą sagi obu rodów nadają się na odrębną fascynującą książkę. Virginia wychowała się w domu pełnym rodzeństwa, z których każde odciśnie piętno na jej życiu, ale Virginia najmocniej związana była ze starszą o trzy lata Vanessą. Maja Levergne, tłumaczka książki, we wstępie wyraża żal, że u Bella brakuje spojrzenia na skutki, jakie przyniosło wychowanie Virginii w patriarchalnym społeczeństwie. To nie do końca prawda. Autor wielokrotnie podkreśla rygory wiktoriańskich konwenansów i trudności, jakie Virginia miała początkowo z ich pokonaniem – według Bella, z powodu ogromnej nieśmiałości. Śmierć ojca i przeprowadzka do Bloomsbury otworzyła nowy rozdział. W domu rodzeństwa Stephenów odbywały się dyskusje o sztuce i literaturze, na których pojawiały się największe nazwiska tych dziedzin. Po raz pierwszy w życiu od sióstr nie oczekiwano konwencjonalnego sposobu bycia, ale uznano je za intelektualne partnerki. Jak każdy biograf Bell pisze o przyjaźniach, podróżach bohaterki, o jej inspiracjach, wydarzeniach, które potem znalazły odbicie w jej twórczości. Także o miłościach. Jej mężem został Leonard Woolf, historyk, i tylko dzięki jego troskliwości Virginia nie spędziła całego życia w zamkniętej klinice. Bo na pierwszy plan w Bellowskiej charakterystyce – ponad relacje z ojcem, matką i rodzeństwem – wysuwa się bezradność pisarki wobec groźby nawrotu szaleństwa. Jak pisze Bell, od dzieciństwa otaczały ją śmierć, smutek i obłęd – ulegli mu m.in. jej przyrodnia siostra i kuzyn. Pierwsze załamanie nerwowe przyszło po śmierci matki, gdy Virginia miała 13 lat. W życiu przeszła kilka prób samobójczych i pobytów w zamkniętych klinikach. Choć także w jej dziennikach często pojawia się słowo obłęd, czy naprawdę była obłąkana? Jej późniejsi biografowie, Roger Poole i Hermione
Tagi:
Katarzyna Długosz