Ani jastrząb, ani gołąbek

Ani jastrząb, ani gołąbek

Nie domagam się bezmyślnej surowości i wsadzania do kryminału za drobiazgi Rozmowa z Grzegorzem Kurczukiem, ministrem sprawiedliwości – W Sądzie Okręgowym Warszawa Śródmieście zaginęły akta 287 spraw. Odwołał pan z funkcji dwóch prezesów tego sądu. Komentując tę, decyzję mówił pan, że to dopiero początek i że jest jeszcze parę podobnego typu spraw. Czy mógłby pan wyjaśnić, o co chodzi? – Podobne sytuacje – zaginięcia akt, sprawy leżące latami na półce aż do czasu przedawnienia – mogą występować również i w innych sądach. Są tego przykłady, chociażby „sprawa zamojska” z początku lat 90., kiedy lubelska prasa rozpisywała się o handlu dziećmi. Utknęła w sądzie i już wkrótce upłynie dziesięcioletni okres przedawnienia. Wątpię, czy uda się ją prawomocnie osądzić do tego czasu. – Ile jest podobnych przypadków? – Wolałbym, żeby nie było żadnego. Ale kazałem problem zbadać; szkoda, że nikt przede mną tego nie uczynił. – Te przedawnienia i zaginięcia akt to efekt bałaganu, braków kadrowych, zbyt dużej ilości spraw czy też czegoś innego? – Składa się na to kilka czynników. To efekt tego, co się stało w latach 90. z polskim sądownictwem i wymiarem sprawiedliwości. Wtedy sądy obciążano kolejnymi obowiązkami, aż wreszcie wszystko się zablokowało. W 1990 r. w polskich sądach mieliśmy 2 mln spraw, teraz ponad 8 mln, zaś liczba sędziów wzrosła niewiele ponad 70%. Używając obrazowego języka, stwierdzam, że przy takim obciążeniu zaprzęg tak przeładowanego wozu nie pociągnie. Więc coś trzeba z tego wozu zdjąć! Albo wzmocnijmy zaprzęg, tj. sądy i prokuraturę. – To wszystko ładnie brzmi, jednak przeciętny obywatel widzi, że sprawy ciągną się latami na skutek kruczków prawnych, złej organizacji pracy sądów… – Sędziowie, prokuratorzy, także policjanci muszą mieć narzędzia do wypełnienia swej misji. Odchodząc ze stanowiska przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, zakończyłem pracę z podkomisją na temat nowego kodeksu postępowania karnego. Jeśli zostanie przyjęty, to rzeczywiście da prokuratorom i sędziom duże możliwości. We wspomnianym projekcie rozszerzono zakres stosowania tych instytucji, które zostały przejęte do polskiego procesu karnego z prawa anglosaskiego. Na przykład ugoda zawierana pomiędzy prokuratorem a podejrzanym już na etapie postępowania przygotowawczego, gdy okoliczności przestępstwa nie budzą wątpliwości, a postawa sprawcy daje podstawy do pozytywnej prognozy. Druga instytucja to dobrowolne poddanie się karze. W obu przypadkach zastosowanie przyjętych rozwiązań w sposób znaczący skróci przebieg postępowania. Zatem szybciej i – co nie bez znaczenia – taniej dokonywać się będzie sprawiedliwość. – Dobrowolne poddanie się karze istnieje też i w obecnym kodeksie… – Tak. Jest jednak uzależnione od spełnienia wielu warunków i odnosi się do mniejszej liczby przestępstw. Po wprowadzeniu zmian nie trzeba będzie już uzyskiwać zgody oskarżonego na jej stosowanie, wystarczy, iż nie zgłosi on sprzeciwu. Marzy mi się instytucja na kształt sędziego pokoju, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście, mamy w Polsce inny system prawny, ale po wprowadzeniu kilku zmian proceduralnych i ustrojowych realna może być taka sytuacja, że w drobnych sprawach, np. dotyczących wybryków chuligańskich na stadionach, sprawiedliwość będzie wymierzana niezwłocznie, prawie na miejscu zdarzenia. W powołanym powyżej przykładzie po zamieszkach policja będzie doprowadzać zatrzymanych sprawców wprost do sądu. Sędzia będzie zaś władny wymierzyć karę bez wcześniejszego przeprowadzenia postępowania przygotowawczego. Co stoi na przeszkodzie, żeby w sprawach o wykroczenia tak właśnie działać? Na zasadzie przyśpieszonej i uproszczonej procedury. – Czy jest pan jastrzębiem, jeśli chodzi o wysokość kar? Za jakie przestępstwa sankcje powinny być surowsze niż dziś? – Może nie jestem jastrzębiem, ale na pewno i nie gołąbkiem. Uważam, że należy surowiej karać za przestępstwa przeciw życiu i zdrowiu: gwałty, rozboje, zabójstwa, morderstwa, ciężkie pobicia i uszkodzenia ciała. Tu należałoby podnieść dolne i górne granice zagrożeń. Inne przestępstwa także są dziś karane zbyt łagodnie, choćby handel narkotykami, wyłudzenia i kradzieże w odniesieniu do mienia wielkiej wartości, udział w zorganizowanych grupach i związkach przestępczych, korupcja. Oczywiście, nie domagam się bezmyślnej surowości i wsadzania do kryminału za drobiazgi. Nie mam złudzeń, więzienie nie jest miejscem, w którym najłatwiej przeprowadzać resocjalizację. – Pan mówi o swoich zamierzeniach, o rozwiązaniach systemowych. Ale obok tego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 37/2002

Kategorie: Wywiady