Bez pośpiechu z reformami

Bez pośpiechu z reformami

To dzięki „zacofaniu” w neoliberalnych reformach Japonia dość łagodnie przeszła ostatni kryzys finansowy W naszych czasach słowo reformy nabrało mocy zaklęcia i zdaje się żyć własnym życiem. Kto jest przeciw reformom albo próbuje je odwrócić, np. zdemontować system otwartych funduszy emerytalnych w Polsce, na tego pada odium. Reformy bowiem zaczęto kojarzyć ze zmianą pożądaną (zmiana formy, czyli reforma, nie może być na gorsze), wręcz konieczną (aby zwiększyć efektywność) i w określonym kierunku (reformy są rynkowe lub naśladują „sprawdzone wzory zachodnie”). Zawołanie „reformy” i budzące się w związku z nim skojarzenia funkcjonują raczej na zasadzie obiegowej mądrości, bez zbytnich wysiłków, aby rzecz ustalić. Nie ma innego wyjścia? W ostatnich kilkunastu latach do obiegu, zwłaszcza w języku ekonomistów, ale także w dyskursie publicystycznym, weszła zbitka „reformy strukturalne”. W nomenklaturze OECD reformy strukturalne są ściśle związane z bankowością. Ich celem jest zwłaszcza rozwiązanie problemu „złych długów”, czyli pożyczek, których zwrot stał się problematyczny. Poprawa struktury portfela kredytowego banków pod tym względem wymaga z kolei restrukturyzacji korporacyjnych klientów banków. Restrukturyzacja w tym kontekście oznacza zazwyczaj redukcję personelu, wdrażanie rozwiązań proefektywnościowych, stawianie przez banki w stan upadłości podmiotów niefinansowych itp. W podobnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 08/2011, 2011

Kategorie: Opinie