Kto upolitycznia służby specjalne?

Kto upolitycznia służby specjalne?

Zadaję pytanie – na jakiej podstawie politycy opozycji twierdzą, że nastąpiły „polityczne czystki” w służbach?

Polskie służby specjalne dobrze wykonują swoje obowiązki. Ich dorobek w minionych kilkunastu latach budzi zasadniczo uznanie i szacunek, pomimo cienia, jakim położyły się na opinii o UOP znane patologie: próba skompromitowania Józefa Oleksego, inwigilacja prawicy na początku lat 90. czy polityczny spektakl zawarty w lustracji prezydenckiej Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 r. Żaden z tych przypadków nie polegał na głębokim wewnętrznym zepsuciu środowiska służb specjalnych. Wynikał z politycznego nacisku na służby, z brutalizacji kultury sprawowania władzy sięgającej po prowokację lub nadużycie.
Kiedy pod koniec kwietnia 2002 r. zostałem powołany przez Premiera na Szefa UOP, z pewnym niepokojem rozpoczynałem urzędowanie. Nie znałem dobrze ludzi, z którymi przyjdzie mi pracować. Nie wiedziałem, jak na funkcjonowanie służb specjalnych oddziałuje atmosfera politycznej niepewności. Tymczasem doświadczyłem miłego rozczarowania. Moi współpracownicy okazali się

nie tylko doświadczonymi profesjonalistami,

ale przede wszystkim ludźmi silnie umotywowanymi ku zawodowemu sukcesowi. Aby go osiągać, potrzebują przede wszystkim stosownej atmosfery, poczucia stabilizacji, szacunku dla ich pracy. To, co szczególnie może zaszkodzić, zawiera się w upolitycznieniu – nie tyle samych służb, co atmosfery wokół nich. Ten, kto prowokuje upolitycznienie, po prostu służbom szkodzi.
A kto dziś w Polsce uprawia takie właśnie szkodliwe upolitycznienie? Nie mam żadnych wątpliwości, że czynią to ci działacze parlamentarnej opozycji, którzy przy podgrzewaniu atmosfery unikają racjonalnej, rzeczowej wymiany opinii, a także uczciwych porównań. Posługują się ocenami, których nie zamierzają konfrontować z faktami. Tymczasem tylko dyskusja, która nawiązuje do faktów, jest godna demokratycznego państwa. Demokracja parlamentarna rozwijała się równolegle i w ścisłym związku z filozofią pozytywistyczną, której kanonem była empiryczna weryfikacja każdej opinii. Odwróceniem tej szkoły myślenia jest demagogia, która ma to do siebie, że psuje demokrację. Dedykuję tę myśl politykom obecnej opozycji, którzy z uporem powiadają, że powstaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego towarzyszyły „polityczne czystki”, które służby specjalne miały osłabić lub wręcz stanowią próbę cofnięcia wstecz do czasów SB – bowiem i taką intencję własnego postępowania zdarzyło mi się usłyszeć i przeczytać.
Tymczasem prawda o rzekomych „politycznych czystkach” jest następująca:

w 2001 r. przyjmowano nowych funkcjonariuszy

do UOP, w ogóle nie licząc się z warunkami budżetowymi na r. 2002. Trudne do odparcia jest wrażenie, że chodziło o stworzenie problemu dla SLD, które było faworytem w wyborach: „Przyjdą i będą musieli zwalniać”. W rezultacie, gdy objąłem funkcję szefa UOP, przedstawiono mi rzeczową analizę, z której wynikało, że uwarunkowania budżetowe są przesłanką dla zwolnienia około 600 funkcjonariuszy. Postanowiłem zredukować tę liczbę i ograniczyć ją do około 400 osób. Oczywiście odbyło się to jakimś kosztem – przede wszystkim w postaci likwidacji zwyczajowego premiowania oraz zawieszenia przyjmowania nowych osób do służby. Przy zwalnianiu funkcjonariuszy zwróciłem uwagę przede wszystkim na przydatność zawodową. Ograniczyłem zwolnienia w grupie, która ma od trzech do dwunastu lat stażu, a zatem wśród tych, którzy rozpoczynali pracę w UOP po 1990 r. W tej grupie zwolnienia objęły około 5% osób. Większe były w gronie starszych funkcjonariuszy, którzy mieli za sobą służbę przed r. 1990 (8%) oraz najmłodszych, w służbie przygotowawczej, stanowiącej naturalny okres sprawdzania się w nowej roli zawodowej (13%).
Kolejny argument świadczący, że następują „polityczne czystki” w ABW, był swoisty. Polegał na wytworzeniu nerwowego oczekiwania głębokiej zmiany na stanowiskach kierowniczych. Czytałem zapowiedzi prominentnych opozycjonistów, że już za moment zadziała polityczna gilotyna i polecą setki głów. Ludzie utracą stanowiska, wrócą „starzy”, pałający wolą rewanżu. Tymczasem rzeczywista skala zmian na stanowiskach kierowniczych w ABW niemile zaskoczyła opozycję. Zmiany po 29 czerwca 2002 r. były marginalne.
Następne „świadectwo” politycznej rewolucji w ABW to powołanie pułkownika Pawła Pruszyńskiego na stanowisko wiceszefa Agencji. Do służby

powraca człowiek usunięty z UOP

w 1998 r. Ewidentnie z powodów politycznych. Ktoś, komu polska prawica powierzała w pierwszej połowie lat 90. bardzo wysokie funkcje kierownicze w UOP. Awansowano i nagradzano Pawła Pruszyńskiego. Obdarzano niekwestionowanym zaufaniem. Teraz okazuje się, że wprowadzi frontowymi drzwiami politykę do ABW, bo nie jest funkcjonariuszem, w dodatku był, z mandatu SLD, w sejmiku łódzkim przewodniczącym komisji zajmującej się przestrzeganiem prawa. Bardzo przewrotna argumentacja. Najpierw wyrzucić funkcjonariusza z pracy, a potem czynić mu zarzut, że nie jest funkcjonariuszem. Uważam to po prostu za nieuczciwe stawianie sprawy.
Wobec tych okoliczności i proporcji zadaję pytanie – na jakiej podstawie politycy opozycji twierdzą, że nastąpiły „polityczne czystki” w służbach? Nasuwa się też kolejne pytanie – dlaczego, w sposób otwarcie niezgodny z prawdą, „polityczne czystki” dostrzegają ci, którzy albo byli współodpowiedzialni, albo milczeli wtedy, gdy w latach 1997-1998 dokonano rzeczywistych czystek, wyrzucając z UOP grubo ponad tysiąc doświadczonych funkcjonariuszy pozytywnie zweryfikowanych przez solidarnościowy rząd w 1990 r.? Biografie zahaczające o służby specjalne przed 1989 r. okazały się wówczas dostatecznym powodem, aby ludzi wyrzucać z pracy lub degradować. Domagam się zatem najzwyklejszej uczciwości w osądach i proszę o nazywanie rzeczy po imieniu. Tylko tyle i jak się okazuje – aż tyle!
I jeszcze jedno. Odnoszę trudne do odparcia wrażenie, że ci, którzy dziś zarzucają upolitycznienie ABW, sami nie wyobrażają sobie innego kierowania służbami specjalnymi niż tylko kierowanie wysoce upolitycznione. Widać, wynika to z ich własnych doświadczeń. Apeluję jednak, aby zechcieli od tych doświadczeń oderwać się oraz, aby zaprzestali upolityczniania atmosfery wokół służb. Szkodzi to bowiem służbom specjalnym i nie służy interesom państwa.

Autor jest Szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego

 

Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy