Areszt za ocalenie zabytku

Areszt za ocalenie zabytku

Za uratowanie starego spichlerza generalny konserwator zabytków trafił na rok za kratki „Zabytki to nie tylko dawna architektura, to także obszary bogate archeologicznie, to krajobrazy, parki, ogrody, cmentarze, wyposażenie wnętrz obiektów sakralnych, a także zagospodarowanie przestrzenne. Te dobra kultury są atrakcjami turystycznymi, a rozwój turystyki niesie dla mieszkańców wymierne korzyści”. Tak po nominacji na generalnego konserwatora zabytków w 1999 r. powiedział Aleksander Broda. Dwa lata później za uratowanie starego spichlerza trafił na rok za kratki. Dr Judym W latach 90. Aleksander Broda, ambitny historyk sztuki i wojewódzki konserwator zabytków w Częstochowie, zasłużył się przywracaniem do życia pamiątek lokalnej architektury, którym ze względu na wysokie koszty renowacji i niezwykle skomplikowaną procedurę ochrony groziło zniszczenie. W doktrynie ochrony dziedzictwa narodowego panowało przekonanie, że lepiej pozostawić rzeczy w takim stanie, w jakim są, bez ingerencji. Ruiny powinny być ruinami, bo tylko wtedy dają świadectwo historycznej prawdzie. Niektórych zabytków nie dotykano, czekając na ich zupełną dewastację, bo grunty pod nimi okazywały się o wiele cenniejsze. Brak środków finansowych załatwiał resztę. W całej Polsce zabytki, które zniknęły w ostatnich latach, ostrożnie licząc, idą w setki. Aleksander Broda, który ochroną zabytków zajął się zaraz po studiach, miał pomysły, chciał ocalić przynajmniej kilka budowli. Tak było z ruinami średniowiecznego zamku w Bobolicach, tak było z cennymi elementami klasztoru na Jasnej Górze, tak miało być z zabytkowym spichlerzem koło Borowna. Decyzja „Kupa desek”. W ten sposób o drewnianej budowli z XVIII w. powiedział Andrzej Gąska z zespołu prasowego śląskiej policji 23 listopada 2001 r. Tego dnia dziennikarze dowiedzieli się, że Aleksander Broda, już jako generalny konserwator zabytków, został aresztowany pod zarzutem przyjęcia korzyści majątkowej, niegospodarności oraz płatnej protekcji. Był to jak dotąd najwyższy funkcją urzędnik – w randze sekretarza stanu – w III RP oskarżony o łapówkarstwo. Takiej afery jeszcze nie było. Żaden dziennikarz nie pofatygował się do Borowna, żeby zobaczyć, o czym mowa. A chodziło o drewniany budynek, który przez dziesiątki lat niszczał jako obiekt spółdzielni rolniczej, a później stał się miejscem schadzek lokalnej gawiedzi. W środku urządzano libacje, palono ogniska, w najlepszym wypadku spichlerz był przytułkiem dla bezdomnych. Broda, w 1998 r. główny konserwator w Częstochowie, wydał pozwolenie na jego rozbiórkę i przeniesienie w inne miejsce. Adresatem tej decyzji był Krzysztof Stacherczak, jeden z najbogatszych częstochowskich biznesmenów. Kupił spichlerz kilka lat wcześniej z myślą o przywróceniu mu dawnej formy i przy okazji zorganizowaniu dobrego interesu. Z pożytkiem dla siebie i innych. Taką złożył deklarację, a Broda uznał ją za najlepszą gwarancję sukcesu. Wyjątkowe przedsięwzięcie wymagało dużych nakładów finansowych, najwyższego profesjonalizmu wykonawców i przede wszystkim podporządkowania się dziesiątkom urzędniczych decyzji. Zgoda konserwatora zabytków była jedną z nich. Dowody Policjanci z Wydziału ds. Walki z Korupcją śląskiej komendy wojewódzkiej do gabinetu Aleksandra Brody przy ul. Ksawerów 13 w Warszawie weszli 23 listopada 2001 r. o pół do dziewiątej. Brodzie pozwolono opuścić budynek bez kajdanek w dyskretnej asyście funkcjonariuszy. Został przewieziony do aresztu w Mysłowicach, zabytkowego kompleksu niemieckich budynków z 1904 r., otoczonego pięciometrowym murem z czerwonej, klinkierowej cegły. Wieczorem premier Leszek Miller na wniosek ministra kultury, Andrzeja Celińskiego, podjął decyzję o dymisji Aleksandra Brody, głównego konserwatora zabytków. Dwa miesiące wcześniej odbyły się wybory parlamentarne i nowa władza rozliczała starą. Śledztwo trwało ponad rok. Według aktu oskarżenia z 17 grudnia 2002 r., za 16 tys. zł łapówki Krzysztof Stacherczak, o którym rzecznik prasowy prokuratury apelacyjnej w Katowicach, Leszek Goławski, powiedział: „Znany biznesmen, który za pieniądze potrafił załatwić rzeczy wręcz niemożliwe”, nie tylko miał „kupić” od Aleksandra Brody zgodę na renowację spichlerza, lecz także uzyskać 140 tys. zł państwowych dotacji. Była też łapówka – 50 tys. zł za ułatwienie otrzymania pozwolenia na budowę domu handlowego w Częstochowie. Dowody były niepodważalne. Stanowiły je zeznania głównego świadka oskarżenia, byłej księgowej Stacherczaka, Edyty W., która zanim została zwolniona, widziała, jak biznesmen wręczał Brodzie – i wielu innym urzędnikom państwowym – koperty. Swoje podejrzenia zgłosiła na policję. W trakcie śledztwa Edyta

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 46/2011

Kategorie: Kraj