Kongres (nie)zjednoczenia

Kongres (nie)zjednoczenia

Łączy nas Polska – dzieli Czarzasty Kongres zjednoczeniowy SLD i Wiosny w zamyśle miał połączyć dwie odwołujące się do lewicy siły i stać się nowym otwarciem. Niewiele z tego udało się zrealizować. Owszem, dwie partie się zjednoczyły, dwaj współprzewodniczący zostali wybrani, tak jak to sobie zaplanowali. Ale co dalej? Wybranych zostało też 14 wiceprzewodniczących. To liczba rekordowa, już w kongresową niedzielę wołano do nich, by w tym tłoku się nie pogubili. Zresztą jest pierwsza ofiara tego tłoku – Anna Maria Żukowska, która znów pokazuje się w mediach jako twarz Nowej Lewicy. Otóż pytana w Polsacie o wiceprzewodniczących, potrafiła wymienić tylko kilka nazwisk. – Rano głowa mi gorzej pracuje – tłumaczyła się przed kamerą. Przeważnie jest tak, że partia poprzez dobór wiceprzewodniczących pokazuje, na jakie środowiska chce się rozszerzać, gdzie chce zdobywać wpływy. W przypadku Nowej Lewicy widać trend dokładnie odwrotny. Z listy SLD wiceprzewodniczącymi zostali ci, którzy najmocniej stali przy Włodzimierzu Czarzastym, wnioskowali o zawieszenia. To Marek Dyduch, Arkadiusz Iwaniak, Dariusz Wieczorek i Andrzej Szejna… Otrzymali więc nagrodę. Pozostała trójka wiceprzewodniczących z frakcji SLD to samorządowcy: wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka, prezydent Będzina Łukasz Komoniewski i radna z Bydgoszczy – Anna Zofia Mackiewicz. Siłą rzeczy ich aktywność w Warszawie będzie ograniczona. Jakimś politycznym zamysłem mógł być wybór na wiceprzewodniczącego Marka Balta, szefa śląskich struktur. Czarzasty najpierw go zawiesił, a potem odwiesił z obietnicą, że zostanie wysunięty na stanowisko wiceprzewodniczącego. Na tym polegać miała ich zgoda. Tymczasem na kongresie Balt zorientował się, że na liście kandydatów na wiceprzewodniczących nie ma jego nazwiska. Próbował interweniować, ale bezskutecznie. Wściekły opuścił kongres z grupą 20 delegatów. Innym buntownikiem, z którym Czarzasty negocjował, był Tomasz Trela. On z kolei zadowolił się stanowiskiem, które otrzymała Małgorzata Moskwa-Wodnicka. Trela ma też obiecane stanowisko… przewodniczącego frakcji SLD. Otóż, jak wynika ze statutu, Nową Lewicę tworzą dwie frakcje: SLD i Wiosna. Ich szefami byli Czarzasty i Biedroń. Teraz Czarzasty obiecał Treli, że zrezygnuje ze stanowiska szefa frakcji SLD na jego rzecz, a zadowoli się stanowiskiem współprzewodniczącego Nowej Lewicy. Tak oto w sztuczny sposób została wykrojona nowa funkcja. Nie wiadomo, jakie kompetencje będzie miał taki szef frakcji, czy będzie ważniejszy od wiceprzewodniczących, czy nie. No i nie wiadomo, czy Trela nie podzieli losu Balta i nie zostanie z niczym. W każdym razie tytułomania kwitnie. A buntownicy już wiedzą, że są na celowniku. I że żadne umowy niczego im nie zagwarantują. Gdyby ktoś miał złudzenia, że czas zawieszania, wycinania i tego typu działań minął, powinien go wyprowadzić z błędu przypadek Piotra Rączkowskiego. To działacz lewicy z Warszawy, który zgodnie ze statutem zgłosił swoją kandydaturę na współprzewodniczącego partii. A ponieważ nie był delegatem, jego kandydaturę zgłoszono z sali. Dobry zwyczaj nakazuje dać kandydatowi na współprzewodniczącego możliwość zaprezentowania siebie i swojego programu. Rączkowski czekał więc, kiedy będzie mógł wystąpić. Ale nic takiego się nie zdarzyło, natomiast… Najpierw wezwana została policja, by go wyrzucić. Policjanci jednak nie widzieli do tego powodu, więc wyrzucili go ochroniarze. Co ciekawe, Rączkowski, mało komu znany działacz, uzyskał 152 głosy na kongresie, którego delegaci wybierani byli ze szczególną starannością. Jego rywal – 887. To pokazuje, co jeszcze będzie się działo. Piotr Rączkowski – wyrzucony z kongresu jeden z kandydatów na współprzewodniczącego Nowej Lewicy; członek Rady Mazowieckiej i Śródmiejskiej SLD. W 2005 i 2015 r. startował z list SLD do Sejmu. Były antyterrorysta, obecnie przedsiębiorca. Z zamiłowania żeglarz, płetwonurek, spadochroniarz, narciarz. Co się wydarzyło na kongresie Nowej Lewicy? – Zaczęło się tak naprawdę sześć lat temu, kiedy konkurowałem z Włodzimierzem Czarzastym o funkcję przewodniczącego. Przegrałem wtedy, ale nikt nikogo nie wyrzucał z sali. Teraz niby zbieramy się pod szyldem „łączy nas Polska” – niestety, można do tego dodać „dzieli nas Czarzasty”. „Ważny jest każdy człowiek”, w związku z tym każdego niewygodnego dla siebie człowieka przewodniczący wyklucza. Kiedy Czarzasty sześć lat temu został przewodniczącym, powiedział, że będzie rozliczał Rozbrat (dawna siedziba SLD w Warszawie), rzucał dzidą, walczył o każdego członka i sztandaru nie wyprowadzi. Dziś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 43/2021

Kategorie: Kraj, Wywiady