IPN wie lepiej

IPN wie lepiej

W obronę Jerzego Ziętka zaangażowały się na Śląsku zarówno środowiska lewicowe, jak i prawicowe

Rzadko się zdarza, żeby na Górnym Śląsku jednym głosem mówiły osoby z tak różnych środowisk: od śląskich autonomistów po liberalną prawicę, łącznie z rachityczną lewicą. W ogóle rzadko się zdarza, żeby kwestia historyczna poruszyła zwykłych mieszkańców. Chodzi jednak o postać Jerzego Ziętka, pamiętnego Jorga, wojewody katowickiego w czasach PRL, który już za życia był legendą. Teraz jego pomniki powinny zostać zburzone, a ulice zmienić patrona, gdyż „w ocenie Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nazwa powyższa powinna zostać zmieniona jako wypełniająca normę art. 1 Ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (Dz.U. RP z 2016 r. poz. 744)”.

Protest „niedouczonych”

– Ja nie bronię gen. Jerzego Ziętka, ja bronię prawa do prowadzenia własnej, regionalnej polityki historycznej. Uważam, że kiedykolwiek instytucje centralne ingerują w regionalną pamięć, zachowują się jak słoń w składzie porcelany – stwierdził Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska, podczas debaty organizowanej przez regionalny portal Silesion.

– Jerzy Ziętek zasługuje na pozostanie w naszej przestrzeni publicznej nie dlatego, ale mimo tego, że był komunistycznym aparatczykiem – podsumował Piotr Spyra, były wicewojewoda z Platformy Obywatelskiej, obecnie bliski partii Gowina, związany ze stowarzyszeniem Polski Śląsk.

„Ziętek nie był święty, ale też nie święci parki budują…”, napisano na plakacie propagującym akcję zbierania podpisów w obronie Jorga. W petycji czytamy: „Jorg był postacią niejednoznaczną, tak jak epoka, w której żył. Jednak, jako najlepszy w historii Gospodarz Ziemi Górnośląskiej, bohater Powstań Śląskich i II Wojny Światowej, szanowany na Śląsku jak nikt inny, nie może być w żadnym razie usunięty z naszej pamięci wyrokiem stołecznego urzędnika”.

– Problem polega na tym, że zaniedbaliśmy edukację historyczną społeczeństwa – tak dyrektor katowickiego IPN Andrzej Sznajder skomentował protesty przeciwko usunięciu Ziętka z przestrzeni publicznej Śląska. Tych, którzy stają w obronie Ziętka, Sznajder i inni ipeenowcy uznają za „niedouczonych historycznie”. I nie jest dla nich ważne, że nikt tu nie tworzy legendy Jorga bez skazy.

Skazany zaocznie

Jerzy Ziętek może być uważany za postać kontrowersyjną. Przed wojną powiązany z sanacją, rządził w małym Radzionkowie, pobyt na Wschodzie skierował go jednak na ścieżki kariery u boku nowej władzy. Oportunista? A może realista, który wiedział, że inaczej nie da się działać dla Śląska? I to właśnie robił, będąc „komunistycznym” wicewojewodą śląskim, a potem wojewodą katowickim.

Piotr Spyra wytknął zresztą IPN błędy w oficjalnych materiałach oskarżających Jorga. IPN stwierdził, że Ziętek prawdopodobnie nie brał udziału w powstaniach śląskich – a na nich budował później swoją legendę. Okazuje się jednak, że brał – w Pułku Gliwickim Wojsk Powstańczych. W czasach stalinowskich „miał odpowiadać za realizację polityki wyznaniowej państwa na terenie województwa”, łącznie z wysiedleniem biskupów katowickich w 1952 r. Rzecz w tym, że został wówczas odsunięty od władzy, a nawet wyrzucony z PZPR.

Dyrektor Sznajder wysuwał zarzuty także grubszego kalibru: „Jego wina polegała na tym, że zafundowano nam rabunkową eksploatację tych złóż (węgla – przyp. DZ) i monokulturę na koszt przyszłych pokoleń, bez oglądania się na rachunek ekonomiczny, i wyeliminowano inne gałęzie przemysłu. Jerzy Ziętek był realizatorem tej polityki”. Z perspektywy czasu łatwo być mądrym, ale jaki rząd zniszczonego przez wojnę kraju nie eksploatowałby złóż węgla? A że rabunkowo? W latach 40. i 50. w Europie była to norma. Jasne, że część węgla szła na Wschód, z drugiej strony dzięki temu kraj miał dewizy.

Przeciw arogancji

W obronie Ziętka szybko zebrano kilka tysięcy podpisów. Do jego obrońców przyłączyli się samorządowcy, często powołując się na protesty w Katowicach, Chorzowie, Tychach… Bo też niemal w każdym śląskim mieście była ulica Ziętka. Jego imię nosił największy w Polsce Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Ludzie pamiętają zbudowane z inicjatywy Ziętka kompleks sanatoryjno-uzdrowiskowy Zawodzie w Ustroniu, Górnośląskie Centrum Rehabilitacji „Repty” w Tarnowskich Górach czy katowicki Spodek. Sznajder: „Inwestycje typu Spodek, Repty, Ustroń realizowane były w oderwaniu od realiów ekonomicznych. Widać to zwłaszcza na przykładzie Parku Śląskiego”.

Podczas wspomnianej debaty w Silesionie historyk z IPN Bogusław Tracz miał jedno wytłumaczenie: „Oni nie bronią Ziętka (…). Oni bronią swoich życiorysów, swoich wyborów, swojego wiązania się z systemem komunistycznym”. Nie pierwszy raz ludzie IPN osiągają wyżyny arogancji i pogardy dla tych, którzy myślą inaczej.

Tendencyjny sposób

Na Ziętku jednak się nie skończyło. Naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego wystąpili w obronie literatów zagrożonych wymazaniem z pamięci: Brunona Jasieńskiego, Leona Kruczkowskiego, a przede wszystkim Wilhelma Szewczyka, kolejnej legendarnej postaci na Śląsku. Szewczyk, przed wojną bliski ONR, po 1945 r. był wprawdzie partyjnym propagandzistą – choć potrafił przy tym zachować klasę – ale także słynnym publicystą, poetą, krytykiem literackim, o ogromnych zasługach dla regionu. Suchej nitki na IPN nie zostawiła uchwała rady uniwersyteckiego Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego: „(…) twórczość oraz biografie wskazanych przez Instytut Pamięci Narodowej pisarzy od wielu lat są przedmiotem gruntownych badań literaturoznawców. Niestety, tendencyjny sposób opracowania opinii przez IPN wskazuje wyraźnie, że osoby odpowiedzialne za ich przygotowanie nie przeprowadziły żadnej kwerendy lub przeprowadziły ją niewłaściwie”.

I tu dochodzimy do sedna sprawy – tendencyjności IPN. Historia to nie tylko fakty, ale też sposób ich przedstawiania i interpretacji. Biorąc pod uwagę, że 90% historyków z IPN ma prawicowe lub radykalnie prawicowe poglądy – zgodne z zapotrzebowaniem obecnej władzy – trudno się spodziewać jakiejś zobiektywizowanej narracji.

O tej tendencyjności świadczy dobitnie choćby promowanie Narodowych Sił Zbrojnych, których program był na wskroś totalitarny, a więc podpadający pod ustawę z 1 kwietnia 2016 r. (wspomniany art. 1 o nazwach „symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny”). A właśnie ta ustawa ostatecznie ma zamykać dyskusję. Bo podobno nic nie da się zrobić.

Na bakier z historią

„Oznacza to wymazanie ogromnego kawałka historii Górnego Śląska – i to nie tylko z czasów PRL. Do likwidacji idą ulice działaczy robotniczych, komunistów, którzy nic wspólnego nie mieli ze stalinowskimi represjami. Czym zawinili Paweł Komander i Józef Wieczorek, przywódcy największego przedwojennego protestu robotniczego na Górnym Śląsku (Komitet 21), późniejsi posłowie komunistyczni w Sejmie Śląskim, z których jednego zamordowali ludzie Hitlera, a drugiego zbiry Stalina? Tymczasem komuniści przed wojną zdobywali do 10% głosów na polskim Śląsku (choć byli nielegalni), a na czeskim i niemieckim Śląsku, gdzie mogli legalnie działać, ich wyniki dochodziły do 40%”, piszą twórcy strony Zbuntowany Śląsk.

Za ścianą katowickiego IPN jest Archiwum Państwowe – od 15 lat chyba żaden historyk instytutu nawet nie zajrzał do przechowywanych tam wspomnień śląskich działaczy robotniczych (ja w każdym razie nie natrafiłem na ich wpisy). A może by wtedy nabrali trochę szacunku dla ludzkich wyborów i poczuli, że nie są ostateczną wyrocznią. Choć trudno się tego spodziewać po wybujałym ego policjantów historycznych IPN.

Za to wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, codziennie przechodzący obok popiersia Ziętka w jego urzędzie, ma twardy orzech do zgryzienia. Jeszcze rok temu twierdził, że nie spodziewa się „nadmiernych problemów z egzekwowaniem zapisów tej ustawy, również w kontekście Jerzego Ziętka”. Tymczasem teraz musi rozbroić dekomunizacyjną minę przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Działać szybko czy stawiać na przycichnięcie sprawy? Bo więcej niż pewne, że walka o usuwanie ze śląskiej pamięci i przestrzeni Jorga przytnie procenty wyborcze rządzącym.


Hitler byłby zadowolony
„W małej wiosce Potępie żył wciąż jeszcze łobuz Piecuch, komunista i powstaniec, który już w roku 1921, w okresie wielkiej tragedii Górnego Śląska, zdradził swoją ojczyznę i był jednym z najgorszych agitatorów. Kilku dzielnych SA-manów nie wytrzymało tego dłużej i Piecucha dosięgnął w końcu zasłużony los”. To cytat z księgi pamiątkowej śląskiej SA. Ci hitlerowscy bojówkarze zakatowali Piecucha w nocy z 9 na 10 sierpnia 1932 r. Jego mordercy zostali skazani na karę śmierci przez sąd w Bytomiu, ale dzielnie bronił ich adwokat Hans Frank (późniejszy generalny gubernator): „Dwojako zasłużyli się Rzeszy niemieckiej, zabijając po pierwsze Polaka, a po drugie komunistę”.
W trzecim dniu po dojściu Hitlera do władzy, 1 lutego 1933 r., bojówkarzy SA odpowiedzialnych za morderstwo Piecucha uroczyście uwolniono z więzienia.

84 lata później IPN zdecydował o wymazaniu Piecucha z pamięci i likwidacji jego ulicy w Bytomiu. Führer byłby zadowolony…

(Źródło: www.facebook.com/slaskzbuntowany)

Wydanie: 2017, 41/2017

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. kaktusnadłoni
    kaktusnadłoni 9 października, 2017, 10:14

    Cholera mnie bierze na taką arogancję POPiS-owatego IPN-u.

    W dzienniku Zachodnim, dyrektor katowickiego IPN twierdzi, cytuję: „Ziętek przybył w 1945 r. na Śląsk jako współpracownik władz sowieckich, mówiąc wprost – okupacyjnych.”

    Ja jestem rocznik 1954, więc pamiętam dobrze czas PRL. W 1980 r. byłem członkiem Solidarności, gotowy rwać bruk i walić nim zomowców gdyby chcieli wejść na kopalnię na której pracowałem. Ci, co wtedy byli we władzach wydawali mi się okropnie aroganccy. Gierek jak Kaczyński, nie był w rządzie a od niego zależało wszystko. Tylko że ci obecnie rządzący nie dorastają do pięt takim jak Gierek, Gomółka czy Zientek.

    Skoro Sznajder chce zrzucić z cokołu Jorga Ziętka, to może weźmie się też za burzenie katowickiego spodka, Parku Śląskiego, sanatoriów w Ustroniu, gierkówki i wielu innych przybytków powstałych w tamtych czasach. Powinien mieć świadomość że ludzie pamiętają że to nie PiS wybudował.

    Ja wolałbym, aby w Polsce zburzono IPN i siedliska wrednych ideologów. W Żorach, gdzie mieszkam tacy ideolodzy też poprawiają w taki sposób historię. Był w roku 1945 burmistrz Augustyn Biskup, działacz plebiscytowy, uczestnik powstań śląskich, więźeń niemieckich obozów koncentracyjnych, organizator władz miejskich po wyzwoleniu Żor w 1945 r. Był członkiem PPR. Są jeszcze rodziny w Żorach, które pamiętają że dzięki Biskupowi niektórym udało się uniknąć wywózki do Rosji. Była ulica Augustyna Biskupa, już jej nie ma, ale ten co postrzelił go ma swój pomnik jako żołnierz wyklęty.

    Nie chowam się za krzakiem, świadomy (mam nadzieję) obywatel
    Józef Brzozowski Żory.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy