Wszędzie był obcy: w Kosowie w Jugosławii, w Kosowie części Serbii, w Niemczech. U siebie jest dopiero od czasu ogłoszenia niepodległości Beata Dżon Korespondencja z Prisztiny Artan Balaj jest pół Albańczykiem, pół Polakiem. Mieszka w Prisztinie, tworzy w Kosowie, wystawia na całym świecie. Po części góral z Nowego Targu. – Wiesz, że to z Albanii pochodzą muszelki na góralskich czapkach? – pyta. – Zaczekaj, muszę cię z kimś poznać – woła Blerim Gjoci, aktor, producent filmowy, szef interesującego festiwalu krótkometrażowych filmów 9/11 Dedication w Kosowie. Podchodzi do nas wielki facet, łysy, z kozią bródką. Piękne oczy, zniewalający uśmiech. I słyszę gromkie: – Cześć, jak się masz i co tu robisz, ciotka! – w bezbłędnym języku polskim, z wyraźnym góralskim akcentem. To Artan Balaj, 33 lata, syn polskiej tłumaczki sił KFOR z Podhala i kosowskiego Albańczyka, malarza z Prisztiny. – Nie przejmuj się, na każdą Polkę mówię ciotka – śmieje się bielutkimi zębiskami, na szyi ciasna obroża z polskich bursztynów, papieros w opierścienionych, sporych dłoniach. Stoimy w Te Komiteti, popularnej kawiarni w centrum Prisztiny (ponoć najlepsze tosty w mieście), na jednej z bocznych uliczek od prospektu Matki Teresy z Kalkuty. Teraz mogę skojarzyć z autorem dwa obrazy, które przyciągają wzrok w telewizji, kiedy któryś z ważniejszych kosowskich polityków wypowiada się z sali obrad rady ministrów. Zwykle są tak ustawiani, by te elementy aranżacji wnętrz, odważnie wprowadzone przez architekta, były tłem dla polityków. „Sekstreme I” i „Sekstreme II”, choć pewno niewielu widzów i polityków zna ich tytuły oraz przygląda się ich szczegółom, wyszły spod pędzla Artana Balaja. Polski Albańczyk albo albański Polak z Kosowa jest artystą malarzem, grafikiem, fotografikiem, dawniej – muzykiem. Buntownikiem. Ukończył miejscową akademię sztuk pięknych, przez jakiś czas pracował w niej jako wykładowca. W jego pracach dominują biel, czerń i czerwień, czasem ze złotym akcentem. Stosuje papier, akryl, płótno, filc, tusz, kolaż i fotografię. Po tytuły dla swoich obrazów i fotografii sięga do utworów Pink Floyd, Type O Negative czy Aerosmith i Led Zeppelin. Artan łamie konwencje, reguły, wali prosto w oczy, co myśli – słowem, obrazem, projektem. Nie uznaje kompromisów ani w sztuce, ani w życiu. Zwrócił na siebie uwagę w 2005 r. na międzynarodowym biennale sztuki współczesnej w Arad w Rumunii, nazwano go wtedy „wybitnym młodym artystą”, uhonorowano specjalną nagrodą. „Rzucił wyzwanie lokalnemu krytykowi sztuki, który stwierdził, że nie może być artystą ktoś, kto nie ukończył jeszcze 40 albo 50 lat”, napisał wówczas na blogu amerykański artysta wideo Colette Copeland. Pisał dalej, że młody Balaj udowodnił krytykowi, że się myli. Balaj jest przepełniony doświadczeniami. „Jego gniew w sztuce opierał się na metaforach doświadczeń z ogarniętego wojną Kosowa”. Alien Wojna i muzyka wywarły największy wpływ na jego sztukę. Milion mieszkańców Kosowa uciekało przed Miloszeviciem do obozów dla uchodźców do Macedonii, młodzi chłopcy chcieli uniknąć służby wojskowej, do której byli wcielani od 16. roku życia. – Wyjechałem z Kosowa w 1994 r., musiałem uciec z domu, bo Serbowie chcieli mnie brać do wojska, później, jak inni, wylądowałbym na froncie w Chorwacji jako mięcho armatnie. Miałem 16 lat, jak uciekłem do Polski. Jak wyjeżdżałem z byłej Jugosławii, obecnej Serbii, na granicy z Węgrami w Suboticach policja serbska wyciągnęła z autobusu mnie jednego do kontroli. Spojrzałem wtedy na mamę i siostrę, jakby to był ostatni raz. Takie nieme pożegnanie. Nie wiedziałem, co ze mną zrobią. W tym czasie na granicach byłej Jugosławii zostało zabitych wielu młodych Albańczyków, którzy uciekali od wojska, myślałem, że mnie czeka ten sam los – po długim namyśle opowiada Artan. Powrót do wspomnień nie jest łatwy, on także, jak wielu kosowskich Albańczyków, narodził się na nowo w 2008 r. i tę datę traktuje jak początek swoich losów. Artan Balaj jest jednym z tych, którzy buntowali się, nie chcieli brać udziału w obcej wojnie. Buntowali się przeciw uczestniczeniu w wojnie po stronie własnego wroga. – Kiedy mnie wypuścili po kontroli, obiecałem sobie, że więcej nie wrócę do tego kraju zwierząt w postaci ludzi. Tym
Tagi:
Beata Dżon









