Ateiści lepiej znają Biblię

Ateiści lepiej znają Biblię

Niewierzący musieli przyswoić sobie znacznie więcej wiedzy z zakresu religii, żeby móc przejść na ateizm dr Radosław Tyrała – socjolog zatrudniony na Wydziale Humanistycznym Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Studia magisterskie – z socjologii i z filozofii – ukończył na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Pracę doktorską poświęconą tematyce statusu mniejszościowego polskich niewierzących obronił w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opublikował m.in. książki: „O jeden takson za dużo. Rasa jako kategoria społecznie problematyczna” (2005) oraz „Dwa bieguny ewolucjonizmu. Nauka i religia w poznawczym wyścigu zbrojeń” (2007). Prowadził pan badania polskich niewierzących. Czy można socjologicznie scharakteryzować polskich ateistów? – W pewnym sensie polscy ateiści są typowi. Mam na myśli ich profil społeczno-demograficzny, czyli to, jakie są ich osadzenie społecznie, płeć, wykształcenie, wiek czy miejsce zamieszkania. Niewierzący jest najczęściej osobą płci męskiej, młodą, raczej lepiej wykształconą, mieszkającą w większym mieście. Tutaj nie ma niespodzianek. Taki wzór powtarza się we wszystkich znanych mi badaniach na temat niewierzących z różnych krajów. Jaki jest stosunek niewierzących do przedstawicieli instytucji Kościoła? Czy regułą jest ich negatywne nastawienie do księży? – To wynika z wielu kwestii. Po pierwsze, w Polsce związek pomiędzy religią a państwem, sferą publiczną, czyli czasem również sferą polityczną, jest duży. Ateista patrzy na księdza nie jak na posłańca bądź łącznika między światem sakralnym a światem doczesnym, ale jak na zwykłego człowieka. Postrzega go jako człowieka, który pełni określoną funkcję zawodową. Po drugie, ateiści z uwagi na to, że są ateistami, w jakiś sposób tę religię ze swojego umysłu usunęli albo bardzo chcieliby usunąć. Tymczasem w Polsce gdziekolwiek ateista się odwróci, tam się natyka na jej obecność w przestrzeni publicznej. Prościej usunąć Boga z umysłu niż instytucję Kościoła z otoczenia, w którym żyjemy? – Zgadza się. Boga z umysłu jest o wiele łatwiej usunąć niż instytucje z otoczenia społecznego. Tutaj sprawa okazuje się o wiele trudniejsza. Czasem to banalne sytuacje. Pamiętam historię jednego z moich respondentów, który kupił sobie działkę, aby mieć święty spokój, ale okazało się, że kilkaset metrów od niej stoi kościół i od godz. 6 rano w niedzielę biją dzwony. Religia wkroczyła więc nawet do miejsca, które miało być jego oazą spokoju. Gdy wchodzi się na Turbacz w Gorcach, chcąc mieć święty spokój, nagle okazuje się, że na szlaku jest 20 krzyży. To oczywiście kwestia czystej symboliki. Ona w żaden sposób nie ogranicza, ale to coś, co cały czas przypomina o obecności religii. To nie jest przestrzeń wolna od religii. Co jeszcze wpływa na to, że niewierzący mogą odczuwać ograniczanie ich sposobu myślenia? – Trzeba wspomnieć o tym, co do nich dociera. Choćby przykład sejmowych debat na temat aborcji czy in vitro – podejmowane są próby ograniczenia dostępu do tych zabiegów. Niewierzący, którzy włączają radio czy telewizor i słuchają takich dyskusji, mogą je potraktować nawet w kategoriach pewnego zagrożenia. Dla nich zaostrzenie przepisów dotyczących aborcji czy dostępu do in vitro jest już poważną ingerencją w przestrzeń wyborów. Gdyby tego typu restrykcyjne ustawy zostały uchwalone, byłyby ciosem w autonomię ich wyborów. Ateista w Polsce wyrasta i żyje w otoczeniu, które na ogół jest w dużej mierze katolickie. Instytucja Kościoła towarzyszy obywatelom na różnych etapach ich życia. Czy w takiej sytuacji niewierzący starają się jakoś szczególnie pokazać, że nie wierzą? – Większość z nich, przynajmniej na wcześniejszych etapach dorastania, jest w jakiś sposób osobami religijnymi. Tak siebie postrzegają. Niewiara, ateizm są efektem zwrotu tożsamościowego, który dokonuje się na pewnym etapie ich życia. Niewiara rodzi się na ogół na bazie uprzedniej religijności i jest zaprzeczeniem tego, w czym byli wychowywani. Nawet gdy religijność ich bliskich różnie wyglądała, wychowanie w jakiś sposób było religijne. 95% uczestników mojego badania deklarowało, że byli chrzczeni. Ponad 80% przystąpiło do pierwszej komunii. Tak było nawet w przypadku rodzin mających niewiele wspólnego z Kościołem. Pierwsze lata życia są okresem silnego zetknięcia z religią, wszczepiana jest wiedza z zakresu religijności. Z różnych jednak powodów na różnych etapach dokonuje się zwrot, który stawia te osoby w pewnej kontrze. W jakim wieku ludzie przestają wierzyć? – Zdecydowana większość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2014, 2014

Kategorie: Wywiady