Burzliwe rozruchy świadczą o ostrym kryzysie greckiej demokracji Centrum Aten, kolebki demokracji, stanęło w płomieniach. Rozwścieczeni manifestanci podpalali banki, hotele, sklepy i urzędy, walczyli z policjantami broniącymi gmachu parlamentu. Gwałtowne zamieszki ogarnęły stolicę oraz dziesięć innych miast. Do protestujących dołączyli liczni chuligani i złodzieje. Stowarzyszenie Kupców oceniło poniesione straty na miliard euro. Zdaniem komentatorów, ten paroksyzm przemocy jest świadectwem głębokich podziałów między rządzącymi a rządzonymi, a także kryzysu państwa i greckiej demokracji. Niektórzy widzą w nim nawet manifestację anarchicznej „greckiej duszy”. Dramat rozpoczął się w sobotę 6 grudnia w centralnej ateńskiej dzielnicy Exarchia. Młodzi anarchiści, antyglobaliści, lewicowi polityczni radykałowie, przeciwnicy kapitalizmu spod różnych sztandarów uważają ją za swój matecznik. Wielu poszukiwanych przez prawo znalazło w tej „czerwonej” dzielnicy schronienie. Do zwyczajów anarchistów z Exarchii należy urządzanie zasadzek na samochody policyjne, które obrzucane są kamieniami. W taką pułapkę dostał się pojazd 37-letniego doświadczonego stróża prawa Epaminondasa Korkoneasa i jego kolegi. Około 30 młodych ludzi obrzuciło policyjny samochód gradem kamieni, podobno także butelkami z płynem zapalającym. Stróże prawa zapewniali później, że musieli walczyć o życie. Korkoneas oddał strzały, jak twierdzi, ostrzegawcze. Na ziemię padł jednak trafiony kulą 15-letni uczeń Alexandros Grigoropoulos. Chłopak został śmiertelnie ranny. Ta tragiczna śmierć wzbudziła huragan nienawiści do policji i całego aparatu państwa. Natychmiast znalazł się świadek, który zapewniał, że policjant strzelał, aby zabić. Adwokat stróża prawa zrezygnował z obrony Korkoneasa, argumentując, że nie może przecież reprezentować „takiego klienta”. Media natychmiast doniosły, że policjant zabójca w przeszłości znany był z bezpardonowych metod działania, z powodu których koledzy nazywali go Rambo. Manifestacje rozpoczęły się od razu i trwały przez kolejne noce. Protestujący wznosili okrzyki: „Gliny, świnie, mordercy”. Wiele obiektów w centrum Aten stanęło w płomieniach. „Gdzie się pali? Pytajcie mnie lepiej, gdzie się nie pali!?”, powiedział reporterom pewien zdesperowany strażak. Zamaskowani anarchiści usiłowali podpalać także pojazdy straży pożarnej. Wielkie miasto zasnuło się dymem pożarów oraz chmurami gazu łzawiącego, którym obrzucani kamieniami i koktajlami Mołotowa policjanci usiłowali poskromić tłum. Interwencje stróżów prawa długo jednak pozostawały bezskuteczne. W luksusowej dzielnicy Kolonaki, w której mieszka wielu polityków, zniszczono prawie wszystkie sklepy. Na centralnym placu Syntagma tłum podpalił 20-metrową oficjalną choinkę stolicy. Śpiewano przy tym grecką wersję kolędy „O Tannenbaum”. Każdego ranka w wielu dzielnicach Aten mieszkańców witał upiorny widok – pozrywane ozdoby świąteczne, potrzaskane witryny sklepowe, wraki spalonych samochodów. 10 grudnia cały kraj sparaliżował strajk generalny, już wcześniej ogłoszony przez związki zawodowe, które, wbrew apelom konserwatywnego premiera Kostasa Karamanlisa, nie odwołały swojej akcji. Związkowcy domagali się podwyżek płac i zrezygnowania z redukcji funduszów przeznaczonych na cele socjalne. Na zamieszkanym przez uboższą ludność ateńskim przedmieściu Zefyri około stu greckich Romów podpaliło ciężarówkę i próbowało skierować płonący pojazd na posterunek policji. Przywódca pozostających w opozycji socjalistów Georgios Papandreu oskarżył rząd o to, że nie potrafi zapewnić spokoju w kraju i chronić mienia obywateli, wezwał też do przeprowadzenia nowych wyborów. Zamieszki objęły także inne regiony. W Salonikach, drugim pod względem wielkości mieście, zniszczono ponad 80 sklepów i 14 banków. Siły bezpieczeństwa zgrupowały się przed ministerstwem ds. Tracji i Macedonii, pozostawiając centrum miasta na pastwę grabieżców. Posterunki stróżów prawa atakowano w Pireusie i na wyspie Kerkira (Korfu). Do starć z siłami bezpieczeństwa doszło na Krecie i na Rodos. W Patras demonstranci okupowali kwaterę główną policji. W tym portowym mieście właściciele sklepów i inni pragnący spokoju obywatele, rozjątrzeni bezradnością policji, wystąpili przeciw demonstrantom i zmusili ich do zaprzestania rabunków. Przeciwko brutalności policji i aparatu państwowego protestowali też Grecy za granicą – na Cyprze, w Londynie, Paryżu i Hadze. Usiłowano obrzucić bombami zapalającymi ambasady Grecji w Moskwie i w Rzymie. „Solidarnościowe” zamieszki wszczynali lewicowi autonomiści w Madrycie, Barcelonie, Bolonii i Kopenhadze. 10 grudnia greckie media poinformowały o ekspertyzie, z której wynika, że Alexandros Grigoropoulos
Tagi:
Krzysztof Kęciek









