Wpisy od Jan Cofałka
Niezagojona rana Osmańczyka
Edmund Osmańczyk zadedykował swój „Dziennik z Powstania 1944” maleńkiemu synkowi Łukaszowi. Nie potrafił do niego sięgnąć za życia. Dopiero po jego śmierci, w 50. rocznicę powstania, żona zdecydowała się wydać tę boleśnie kłującą książeczkę. 1 sierpnia: Niesamowita nierówność szans… Niesamowita nierówność walki. A więc powstanie. Decyzja zapadła i oto zamienia się w czyn. Serce wierzy w zwycięstwo. Umysł żre niepokój. (…) Za wysoką cenę zdecydowaliśmy się płacić! – mówi rozum. Wolność nie zna wysokiej ceny – mówi serce. Zbyt wiele krwi polskiej upłynęło w czasie tej wojny… (…) „Wszystko albo nic” – stare hasło powstańcze było busolą w latach okupacji. (…) 24 sierpnia: (…) na podwórze domu padło osiem granatów, zabijając kilkanaście osób, a dwadzieścia kilka raniąc mniej lub więcej ciężko. (…) Nad pięcioletnim zabitym chłopczykiem nie płakała, a wyła przeraźliwie Matka (uciekła ze Złotej z jedynakiem, gdzie przed godziną bomba zabiła jej męża i siostrę!). 9 września: W walczącej Warszawie rodzą się dzieci. Obywatele niepodległej Polski… Wiele Matek w huku bomb i min straciło pokarm. A mleka w Warszawie nie ma. Od sześciu tygodni nie ma mleka ani dla noworodków, ani dla niemowląt, ani dla dzieci…
Gdzie jest pomnik śląskiego powstańca
Dyrektor opolskiego Caritasu pozbył się niewygodnego dla mniejszości niemieckiej patrona – dr. Augustyna Kośnego Pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE (nr 2/2020) o specyficznych obchodach 100-lecia powstań śląskich na Opolszczyźnie, w trakcie których zwolnieni zostali pracownicy Muzeum Czynu Powstańczego na Górze św. Anny, wskutek czego muzeum to zostało zamknięte i ma je doraźnie otwierać pracownik Muzeum Śląska Opolskiego. Niestety, to niejedyny przykład stosunku władz do zachowania pamięci o powstaniach, powstańcach śląskich i działaczach zasłużonych dla polskości. Kilka lat temu w Starych Siołkowicach został usunięty, stojący tam od 1974 r., pomnik działacza plebiscytowego, powstańca śląskiego, a następnie aktywnego członka Związku Polaków w Niemczech, zamordowanego w Berlinie lekarza, dr. Augustyna Kośnego. O usunięciu pomnika zadecydował Ślązak opcji niemieckiej, ks. Arnold Drechsler – dyrektor Caritas diecezji opolskiej, która przejęła od sióstr franciszkanek szpital w Starych Siołkowicach i urządziła w nim hospicjum. Według zapewnień ks. Drechslera chodziło o to, aby uchronić pomnik przed uszkodzeniami w czasie remontu. Okazało się, że tym sposobem pozbyto się pomnika polskiego patrona, niewygodnego dla mniejszości niemieckiej. Dawne twierdze polskości (Stare Siołkowice, Dobrzeń Wielki, Chróścice) stały się dziś szańcami mniejszości i nie są zbyt zainteresowane przypominaniem im historii. Pomnik został przekazany
Skandal w 100-lecie powstań śląskich
Bezczelna decyzja Moniki Ożóg. Muzeum Czynu Powstańczego na Górze św. Anny zostało zamknięte 13 grudnia 2019 r., pod koniec pierwszego roku obchodów 100-lecia powstań śląskich (1919-1920-1921), dr hab. Monika Ożóg, nowa dyrektorka Muzeum Śląska Opolskiego, którego oddziałem jest Muzeum Czynu Powstańczego na Górze św. Anny, zwolniła pracowników tego muzeum – z Witoldem Iwaszkiewiczem, cenionym kustoszem pracującym w nim od 11 lat, na czele. Tym samym bezterminowo została zamknięta placówka wielce zasłużona dla zachowania pamięci o powstaniach śląskich i mająca największe zbiory dotyczące tych wydarzeń. Wszystko wskazuje, że skandaliczna decyzja nowej dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego, która w ostatnich wyborach bez powodzenia kandydowała do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej, jest zgodna z oczekiwaniami władz województwa opolskiego. Już wcześniej zrezygnowały one z budowy na Górze św. Anny Centrum Edukacji Przyrodniczej, które byłoby też siedzibą parku krajobrazowego. Jego dyrekcja ma się znaleźć w budynku Muzeum Czynu Powstańczego, obok działającego tu już Działu Przyrody Muzeum Śląska Opolskiego. Tym samym Muzeum Czynu Powstańczego zostanie albo zmarginalizowane, albo całkowicie zlikwidowane. Dodajmy, że mieści się ono w historycznym budynku, który był przed wojną Domem Polskim. Już kilkanaście lat temu mniejszość niemiecka
Wojewoda Czubak w odwrocie
Jan Rychel, legendarny działacz walczący o powrót Śląska do macierzy, został upamiętniony w rodzinnej miejscowości W opublikowanych w marcu i w maju w PRZEGLĄDZIE (nr 12 i 19) tekstach „Jak wojewoda Czubak zdekomunizował niekomunistę” i „Jak wojewoda opolski z esbeka zrobił bohatera” opisywałem gorliwą działalność dekomunizacyjną wojewody opolskiego Adriana Czubaka. Ofiarą pisowskiego urzędnika miał paść legendarny działacz narodowy na Śląsku Opolskim, członek Związku Polaków w Niemczech, więzień Buchenwaldu Jan Rychel (1902-1974). Realizując ustawę dekomunizacyjną, wojewoda Czubak, bez wymaganej opinii Instytutu Pamięci Narodowej, postanowił pozbawić go ulicy w Strzelcach Opolskich. Inną kontrowersyjną decyzją wojewody było nazwanie Złotej Sali w urzędzie wojewódzkim i dawnej ulicy Obrońców Stalingradu w Opolu imieniem braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków, którzy w 1971 r. wysadzili aulę miejscowej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. W 2017 r. wojewoda z wielkimi honorami pochował Ryszarda Kowalczyka. Problem w tym, że według ustaleń historyka Solidarności, dr. Zbigniewa Bereszyńskiego, Ryszard Kowalczyk był w latach 1981–1989 tajnym współpracownikiem Departamentu III MSW zarejestrowanym jako TW „Seep”. Po protestach mieszkańców Strzelec Opolskich przeciwko zmianie patrona ulicy wojewoda wstrzymał się z ostateczną egzekucją, zapewne do wyborów samorządowych. Nie wiedział jednak, że istniejące na Opolszczyźnie Kluby
Jak wojewoda opolski z esbeka zrobił bohatera
Wojewoda opolski Adrian Czubak, realizując politykę historyczną PiS, z wielką atencją odnosi się do Jerzego i Ryszarda Kowalczyków, którzy w 1971 r. wysadzili aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Jak pisaliśmy (PRZEGLĄD nr 12), nazwał ich imieniem Złotą Salę w urzędzie wojewódzkim i dawną ulicę Obrońców Stalingradu. Z wielkimi honorami pochował też zmarłego w październiku 2017 r. Ryszarda Kowalczyka. Tymczasem do wojewody dotarł datowany na 8 marca 2018 r. list historyka Solidarności od lat grzebiącego z lubością w esbeckim szambie. W liście tym dr Zbigniew Bereszyński, autor „Encyklopedii Solidarności na Opolszczyźnie”, informuje wojewodę, że jego ulubiony bohater Ryszard Kowalczyk został w 1981 r. w Zakładzie Karnym w Barczewie, w którym odbywał karę więzienia za współudział w wysadzeniu auli WSP, zwerbowany do sieci agenturalnej Departamentu III MSW jako TW „Seep” i był w niej do 1989 r. Wiedza o liście historyka Solidarności błyskawicznie rozeszła się po mieście, wywołując zrozumiałą sensację. Zmusiło to wojewodę do dania odporu na konferencji prasowej, w czasie której dr Bereszyński został nazwany niby-naukowcem. Wojewoda, wspomagany przez dwóch byłych opozycjonistów, Bogusława Bardona (poprzez łącza z zagranicy) i Wiesława Ukleję, oświadczył, że dopóki jest wojewodą i nazywa się Adrian Czubak, sala, tablica i ulica bohaterskich braci Kowalczyków nie będą zmienione.
Jak wojewoda Czubak zdekomunizował niekomunistę
Jan Rychel, legendarny działacz narodowy walczący o powrót Śląska do macierzy, więzień Buchenwaldu, padł ofiarą pisowskiego urzędnika Wojewoda opolski Adrian Czubak w ramach ustawy dekomunizacyjnej, bez konsultacji z mieszkańcami oraz wymaganej opinii Instytutu Pamięci Narodowej, nakazał usunięcie nazwy ulicy Jana Rychla w Strzelcach Opolskich. Radni miejscy zlekceważyli to polecenie, uznając je za absurdalną pomyłkę, bo Jan Rychel (1902-1974) nigdy nie był komunistą ani przedstawicielem ustroju totalitarnego, należał natomiast do grona działaczy narodowych na Śląsku Opolskim walczących o powrót tej ziemi do macierzy, do Polski, za co był prześladowany i aresztowany, a w końcu trafił do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. W hołdzie Kowalczykom Wiedział o tym Adrian Czubak, urodzony 45 lat temu w mieście zaliczanym przez Niemców do tzw. twierdz polskości. W Strzelcach Opolskich nie tylko się urodził i chodził do szkoły, lecz także przewodniczył miejscowym strukturom Prawa i Sprawiedliwości, zanim nieoczekiwanie po wyborach w 2015 r. wyciągnięto go z pisowskiego kapelusza kadrowego i ku sporemu zdumieniu mianowano wojewodą. Zaskoczenie było tym większe, że kiedy ubiegał się o fotel burmistrza miasta jako kandydat PiS, uzyskał zaledwie 560 głosów i zajął ostatnie miejsce na liście. Może więc dlatego, chcąc się odwdzięczyć swym mocodawcom, po awansie na wojewodę z impetem przystąpił do poprawiania najnowszej historii Śląska
Trochę więcej seksu na scenie
Piotr Beczała: z Czechowic-Dziedzic do Metropolitan Opera Legendarnego Jana Kiepurę nazywano chłopcem z Sosnowca (…). Obecnie do nazwiska innego wielkiego śpiewaka operowego, tenora Piotra Beczały, mieszkańcy Czechowic-Dziedzic dodają nazwę miasta, w którym się urodził (1966), spędził dzieciństwo i młodość. 30 czerwca 2013 r. w sali Miejskiego Domu Kultury na scenie, na której stawiał pierwsze kroki, śpiewając w miejscowym Chórze Mieszanym im. Stanisława Moniuszki, nie bez wzruszenia odebrał przyznany mu przez miasto tytuł Honorowego Obywatela. (…) Przypadkiem trafiony (…) W dzieciństwie nic nie wskazywało na to, że zostanie śpiewakiem, (…) po podstawówce zapisał się do technikum mechanicznego, które ukończył ze specjalnością aparatura kontrolno-pomiarowa. (…) Zaczęło się od tego, że kiedyś z kolegą z technikum postanowili „urwać się” z klasówki z matematyki. Wykombinowali, że pójdą zapisać się do szkolnego chóru, bo liczyli, że gdy powiedzą o tym matematykowi, który był wielkim miłośnikiem kultury, to im tę nieobecność odpuści. W ten właśnie sposób Piotr Beczała został przyjęty do szkolnego chóru, a potem – za namową dyrygentki – do prowadzonego przez nią Zespołu Madrygalistów. Gwiazdą zespołu była śliczna Katarzyna Bąk, z którą się zaprzyjaźnił i ta przyjaźń okazała się jego wielką miłością, potwierdzoną później węzłem małżeńskim. (…) Po którejś próbie dyrygentka powiedziała mu: – Ty,