Jeno wyjmij mi z tych oczu…

Jeno wyjmij mi z tych oczu…

Kraków 1967. Ewa Demarczyk, piosenkarka. /bpt/ PAP/CAF - Henryk Rosiak

Pośmiertne kłopoty Ewy Demarczyk W sierpniu minęła druga rocznica śmierci Ewy Demarczyk, artystki, która pozostaje wyjątkowym zjawiskiem w naszej kulturze. Wybitny muzykolog Bogusław Kaczyński, pytany w 2014 r. w PRZEGLĄDZIE o stan naszej piosenki, powiedział: „Przed wojną była Hanka Ordonówna, po wojnie Ewa Demarczyk. Ich sukcesy już się nie powtórzyły”. Inny bardzo ceniony swego czasu krytyk muzyczny, Juliusz Kydryński, brat znanego popularyzatora piosenek Lucjana, napisał: „Kariera Ewy Demarczyk to coś najbardziej zdumiewającego w dziejach estradowych karier, ale też Ewa Demarczyk jest najbardziej zdumiewającym zjawiskiem w dziejach naszej estrady. Jest z nikim nieporównywalna. Nazywają ją Czarnym Aniołem polskiej piosenki”. Mimo to na jej grobie w Alei Zasłużonych na cmentarzu Rakowickim w Krakowie ciągle znajduje się tylko tymczasowa betonowa płyta z małą tabliczką informującą, kto pod nią spoczywa. To zmusza do zastanowienia, a także nakazuje przypomnieć kilka faktów związanych z mało znanym rodowodem Ewy Demarczyk oraz jej dozgonnymi przyjaźniami. Urodziła się 16 stycznia 1941 r. w Krakowie, na drugim piętrze domu przy ulicy Wróblewskiego 4. Mieszkanie było potwornie zatłoczone, w trzech pokojach na 90 m żyło w czasie okupacji aż pięć rodzin, w tym dziadek Ewy, uczestnik trzech powstań śląskich, i babcia oraz dwie córki dziadka z rodzinami. Helena i Jadwiga wyszły za mąż za braci Wojciecha i Józefa Poliwodów, pracujących w konsulacie polskim w Bytomiu, w którym dziadek Ewy był gospodarzem. Przychodzili do Demarczyków na wspólne muzykowanie i śpiewanie, poznając tu przyszłe żony. Kiedy polski konsulat został w 1931 r. przeniesiony do Opola, po tym jak Niemcy utworzyli rejencję opolską, która miała im ułatwić germanizację Śląska, przyszły dziadek Ewy, Andrzej Demarczyk, z córkami i zięciami Poliwodami przeniósł się do Opola. Natomiast jego najmłodszy syn, przyszły ojciec Ewy, Leonard Demarczyk, który nie tylko pięknie malował i rzeźbił, ale również grał na akordeonie i śpiewał, podjął studia na wydziale rzeźby krakowskiej ASP. W Krakowie poznał Janinę Bańdo i z nią się ożenił. Młodzi w królewskim mieście uwili sobie gniazdko, lecz długo się nim nie nacieszyli – po wybuchu wojny musiało ono się stać azylem aż dla pięciu wspomnianych rodzin, zmuszonych do ucieczki ze Śląska. W pierwszym z trzech pokojów mieszkali przyszli rodzice Ewy oraz siostra jej mamy, malarka Stefania, z mężem Andrzejem Stopką, znanym grafikiem i karykaturzystą, których wyrzucono z mieszkania w Katowicach. W drugim – dziadkowie, Andrzej i Anna, z córką Heleną, jej mężem Wojciechem Poliwodą i trójką dzieci. Wreszcie w trzecim Jadwiga z pięciorgiem dzieci, bez męża, bo Józef Poliwoda przebywał na Węgrzech. Po urodzeniu się Ewy w 1941 r., jej siostry Lucyny w 1943 r. oraz Basi Stopki okupacyjną gehennę przeżywało w mieszkaniu aż 17 osób. Filarem, dzięki któremu przetrwali najbardziej dramatyczne chwile, okazał się niezwykły, potrafiący wszystko dziadek Andrzej. Gdy 22 stycznia 1945 r. w Krakowie powstał Komitet Obywatelski Polaków Śląska Opolskiego, nie mogło w nim zabraknąć Andrzeja Demarczyka i Wojciecha Poliwody. Obaj natychmiast po tym wyruszyli z pierwszą grupą operacyjną na Opolszczyznę. Po dotarciu do wyludnionego Opola pierwszą rzeczą, jaką zrobił dziadek Ewy, było wdrapanie się na wieżę ratusza, aby z niej zerwać swastykę. W nagrodę za to jakiś polski oficer wyrzucił go z przydzielonego mieszkania, które dziadek odgruzował i przygotował dla rodziny. Więcej szczęścia miał zięć, otrzymując kwaterę przy dzisiejszej ulicy Niedziałkowskiego 1. Mieszkanie to rokrocznie, poczynając od 1947 r., odwiedzała w czasie wakacji i z okazji świąt mała Ewa z siostrą Lucyną, z mamą i ojcem oraz ciotką Stefanią Stopkową i jej córką Basią. W Opolu odbyły się w 1952 r. złote gody ulubionego dziadka Andrzeja i babci Anny. Wtedy to 11-letnia Ewa zachwyciła zebranych grą na pianinie i śpiewem. 11 lat później w mieszkaniu Poliwodów 22-letnia studentka wyższej szkoły teatralnej Ewa Demarczyk będzie się przygotowywała do wyjścia na scenę pobliskiego amfiteatru, aby w dopiero co wykończonej przez mamę sukience (mama krawcowa obszywała całą Piwnicę pod Baranami) zadebiutować i oszołomić publiczność I Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej „Czarnymi Aniołami” oraz „Karuzelą z Madonnami”. Ten opolski festiwal z czerwca 1963 r. otworzył jej drogę do wielkiej kariery. Wcześniej, w 1960 r., na ostatni marynarski urlop przyjechał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 42/2022

Kategorie: Kultura