Znany warszawski handlarz roszczeń usiłuje zakneblować stowarzyszenie krytykujące jego działalność Maciej Marcinkowski, warszawski biznesmen i najbardziej znany handlarz roszczeniami reprywatyzacyjnymi, wraz z synem Maksymilianem, prezesem spółki Senatorska Investment, pozwali władze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Oprócz przeprosin żądają wpłaty 50 tys. zł na cele społeczne. Wnieśli także pozew karny. Powód? – Ich działalność od dłuższego czasu opiera się na oczernianiu rodziny Marcinkowskich – mówią przedstawicie biznesmenów. – To próba kneblowania nam ust. Nie damy się uciszyć! – odpowiadają społecznicy. Urażeni reprywatyzacyjną mapą Marcinkowscy poczuli się urażeni interaktywną Warszawską Mapą Reprywatyzacji, którą stowarzyszenie Miasto Jest Nasze (MJN) opublikowało pod koniec lutego na swojej stronie internetowej. Grafika przedstawia sieć powiązań między stołecznymi urzędnikami i politykami oraz zreprywatyzowanymi nieruchomościami na atrakcyjnych działkach i jednoznacznie wskazuje, że wszystkie nitki prowadzą do jednego człowieka – Macieja Marcinkowskiego. To właśnie rodzina Marcinkowskich i należące do niej spółki są właścicielami większości działek pokazanych na mapce opracowanej przez MJN. Mowa o parkingu na Krakowskim Przedmieściu, gdzie przed wojną stał pałac Karasia, gimnazjum przy ul. Twardej, działce na Podwalu tuż przy pl. Zamkowym, działkach na pl. Defilad od strony ul. Emilii Plater, ogródku jordanowskim przy ul. Szarej i boisku liceum. im. Jana Zamoyskiego przy ul. Foksal. Maciej Marcinkowski został właścicielem tak dużej liczby nieruchomości dzięki skupowaniu roszczeń reprywatyzacyjnych od spadkobierców przedwojennych właścicieli. W Warszawie uchodzi za najskuteczniejszego handlarza roszczeniami. Oprócz tego wiadomo o nim niewiele. Po 1989 r. miał kierować spółkami polonijnymi. – Z sukcesami zajmował się importem sprzętu elektronicznego i komputeryzacją polskich przedsiębiorstw – wspominał na łamach „Gazety Wyborczej” Waldemar Dąbrowski, były minister kultury. Pracujący dla Marcinkowskiego ludzie dodają także, że od 2002 r. prowadził spółkę świadczącą usługi telekomunikacyjne, którą miał później sprzedać „jednemu z największych operatorów w Polsce”. Potem zajął się roszczeniami. Stołeczni społecznicy wielokrotnie sygnalizowali, że biznesmen z taką łatwością przejmuje kolejne działki, ponieważ sprzyjają mu miejscy urzędnicy. – Chcieliśmy pokazać, jak sprawnie pan Marcinkowski porusza się w środowisku warszawskiej Platformy Obywatelskiej – wyjaśniał w lutym powody stworzenia Warszawskiej Mapy Reprywatyzacji Jan Śpiewak, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. – Jego działalność doskonale ilustruje wszystkie problemy, które niesie ze sobą dzika reprywatyzacja w stolicy: brak właściwego systemu planowania, nietransparentne procedury w urzędach czy skrajną niekompetencję konserwatora zabytków. Rodzina Marcinkowskich milczała do lipca. Reprezentujący Macieja Marcinkowskiego mec. Jacek Kondracki, pytany przez dziennikarzy, dlaczego jego klient wniósł pozew po pięciomiesięcznej zwłoce, odpowiada: – Mój klient dopiero teraz zdecydował się na złożenie pozwu, ponieważ Miasto Jest Nasze cały czas i bez żadnych skrupułów powiela nieprawdziwe informacje na temat spółki Senatorska Investment i panów Marcinkowskich. Warszawa to nie Moskwa Chodzi nie tylko o reprywatyzacyjną mapkę, ale także o medialne wypowiedzi na temat Macieja Marcinkowskiego udzielane przez członków stowarzyszenia. – Na mapie reprywatyzacji została umieszczona podobizna mojego klienta. Jest połączona siatką linii z prominentnymi urzędnikami ratusza. To sugestia, że mój klient ma jakieś niejasne powiązania – w sensie korupcyjnym – z urzędnikami, że pan Marcinkowski ma układy. Takie sugestie i insynuacje naruszają dobra osobiste panów Marcinkowskich, dezawuują ich działalność – podkreśla mec. Kondracki. Wtóruje mu Agnieszka Śliwa, rzeczniczka prasowa spółki Senatorska Investment: – Mapa sugeruje, że panowie Marcinkowscy działali nieetycznie i niezgodnie z prawem, a organizacja Miasto Jest Nasze wielokrotnie powielała i nadal powiela te informacje z pełnym przekonaniem. Rzeczniczka zapewnia równocześnie, że Marcinkowscy prowadzą swoją działalność biznesową w sposób etyczny, uczciwy oraz że nie mają żadnych znajomości wśród warszawskich urzędników. – Dlatego nie zgadzamy się na publikowanie przez MJN nieprawdziwych informacji – stwierdza. Z tego powodu oprócz przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cele społeczne rodzina Marcinkowskich domagała się, by na czas trwania postępowania sąd zakazał władzom stowarzyszenia formułowania negatywnych wypowiedzi na jej temat. Biznesmeni wnosili także o usunięcie z sieci stworzonej przez MJN reprywatyzacyjnej mapki. – To knebel na usta organizacji – nie krył oburzenia
Tagi:
Wiktor Raczkowski