Zamknięta w swoich urojeniach i wymyślonym świecie rządząca sekta na wszelkie pytania ma prostą odpowiedź: nie, bo nie. W rozwinięciu tej odpowiedzi czasami można usłyszeć: bo tak chce suweren. Może warto ogłosić poszukiwania: kto widział tego tajemniczego suwerena i gdzie on się ukrywa? Tego nikt nie wie. Za jakiś czas może się okazać, że to tajemnica państwowa, której nie wolno zdradzić. A jedynym uosobieniem na ziemi tego tajemniczego bytu jest prezes jedynej słusznej siły politycznej. Atmosferę balu przebierańców wyczuwa się również w innych sytuacjach. Na demonstracjach KOD trudno dostrzec obstawę policyjną – ani w bocznych ulicach, ani obok demonstrujących nie widać uzbrojonej po zęby policji. Można do pewnego momentu stosować tego typu taktyki wizerunkowe – żeby żaden złośliwy zagraniczny fotoreporter nie posłał w świat zdjęcia pokazującego reżim policyjny nad Wisłą. W pewnym momencie jednak to chyba nie będzie możliwe. Choć bolesne, w dłuższej perspektywie przerwanie tej maskarady wzmocni rozwój procesów demokratycznych. Im szybciej opadnie zasłona pozorowania jakichś mało istotnych mechanizmów normalnego państwa, tym lepiej dla wyjścia z obecnej sytuacji. Możliwość zobaczenia z bliska prawdziwego oblicza władzy zawsze szybciej zmienia świadomość społeczną obywateli. Choć to widok mało przyjemny, otrzeźwia jednak i pozbawia złudzeń. Zaciśnięte pięści, prymitywne twarze, policyjne pały – prawdziwe oblicze autorytarnej władzy – zawsze przyspieszają kurs wiedzy o systemie politycznym i jego mechanizmach społecznych. Okazuje się, że zabawa w maskaradę objęła również opozycję. Lider Nowoczesnej dostrzega światełko w tunelu tam, gdzie wszyscy pozostali widzą tylko mrok. Totalna opozycja PO polega na tym, że partia ta walczy sama ze sobą i za główny cel stawia sobie pójście śladami SLD. A to ostatnie ugrupowanie z nowymi liderami, choć jest poza parlamentem, stara się udowodnić sens swojego istnienia poprzez apele o jakąś bliżej nieokreśloną „zgodę narodową”, brzmiące podobnie jak komunikaty PiS. Nie wiem, kto z kim ma się godzić. Czy klasy niższe z wyższymi, pracownicy z pracodawcami, mniejszości religijne z Episkopatem Polski, kobiety z księżmi czy może nieistniejący w polskiej rzeczywistości uchodźcy z istniejącymi jak najbardziej realnie faszystami i rasistami? Dla SLD, jak widać, problemem nie jest zamach na Trybunał Konstytucyjny ani tym bardziej zagrożenie praw obywatelskich. Sojusz jest tak bardzo przywiązany (czy to pozostałość z poprzedniego systemu?) do idei „porządku społecznego”, „zgody narodowej” czy „poszanowania państwa i jego władz”, że największy niepokój budzi w nim KOD i tworzący się spontanicznie ferment społeczny. Jak tak dalej pójdzie, będziemy mieć w mediach rządowych i wśród rządzących podział na „konstruktywną opozycję”, z którą nawet można od czasu do czasu się spotkać, oraz „chuliganów ulicznych”, „zadymiarzy” i „tych, co stanowią zagrożenie dla porządku publicznego”. Co więcej, mam wrażenie, że część tzw. opozycji chętnie przyjęłaby rolę tych „odpowiedzialnych” i „zatroskanych” w przeciwieństwie do tych „nieprzewidywalnych” i wciąż protestujących. Ile w końcu można? Przecież władza jest taka dobrotliwa, chce rozmawiać i jeszcze nie zamyka do więzienia. A wybory kiedyś tam znowu się odbędą i trzeba zachować powagę. Z kolei ta różnorodna opozycja urządzająca ostatnio marsze i spotkania w miejscach publicznych też nie pasuje do obrazów szkicowanych przez prawicowe media. Nie ma tam ani zamaskowanych osobników, ani bojowo nastawionych młodzieńców – widzi się spokojnych, trochę zagubionych, ale – niczym na rodzinnych spacerach – uśmiechniętych ludzi w średnim wieku. I – co musi dziwić reporterów zagranicznych mediów – nie dostrzega się tam flag związkowych, czerwonych czy czerwono-czarnych, ale podobnie jak na nacjonalistycznych Marszach Niepodległości dominują biało-czerwone. Najwyraźniej w Polsce nawet radykałowie się zamaskowali i przyjęli zasadę mimikry – udając dostosowanie do scenerii, dalej knują. I choć prezes Kaczyński odmawia weryfikowalnej rzeczywistości prawa do istnienia, odpowiadając na wszystko, co mu nie pasuje, non est, to, czy coś jest realne, czy nie jest, weryfikuje praktyka społeczna. A ta pokazuje, że wbrew woli władzy (ale dzięki jej zasługom) i nawet wbrew woli części opozycji powstaje zupełnie oddolnie społeczny blok „antywładzy”. Cementuje go jak najbardziej realna arogancja i zachłanność rządzących. Już nie dotyczy tylko obrony demokracji i praw zapisanych w konstytucji, ale nabiera również charakteru antyklerykalnego (z uwagi









