Balcerowicz musi siedzieć

Za dzień wiosna, ale wcale nie widać, żeby nadchodziła. Być może czeka na to, co się stanie z Leszkiem Balcerowiczem. A tu wszystko jest możliwe. Cała zadyma zaczęła się od posiedzenia Sejmu, na którym dyskutowano sobie swobodnie o naszej skorumpowanej bankowości. Telewizja pokazywała co rusz szczęśliwego posła Gosiewskiego, który się wyraźnie szykuje do komisji śledczej w sprawie sektora bankowego, mówiąc dziennikarzom, że publiczne uduszenie prezesa Narodowego Banku Polskiego może być wspaniałą przygodą. I już myślałem, że nie będę miał dobrego materiału na dzisiejszy felieton, kiedy nagle wszedł na trybunę Donald Tusk i powiedział: – Myślicie, że tu siedzi Andrzej Lepper?! – i pokazał palcem na Andrzeja Leppera. – Nie! Andrzej Lepper siedzi tu! – i wskazał na kogoś, kto wyraźnie przypominał Jarosława Kaczyńskiego. W pierwszej chwili pomyślałem, że Donald Tusk walnął coś sobie dla kurażu i zaraz przyleci straż marszałkowska z poleceniem, żeby dmuchał w balonik, ale skąd, ten znowu to samo. – To jest Lepper! No to ten Lepper podobny do Jarosława Kaczyńskiego wstał i zażądał zwołania Konwentu Seniorów. A ten Kaczyński, który z kolei był podobny do Leppera, mówi do Renaty Beger: – Renia, kurde, czy ja jestem Kaczyniakiem?! – Ależ skąd! Ty jesteś wódz nasz, Jędrzej!

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 12/2006, 2006

Kategorie: Felietony