Jeśli usłyszycie, że jakiś polityk zapowiada obronę interesów Polski, to sprawdzajcie, czy jeszcze macie portfel w kieszeni.
A co zrobić, gdy z hasłem „będę bronił interesów Polski” wystąpi ks. dr Tomasz Duszkiewicz? Poproście, by dał parę złotych. On akurat ma z czego. Przez trzy lata rządów PiS przytulił 850 tys. zł. Dostał od dojnej zmiany specjalnie wymyślone stanowisko w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Kasa była piękna, nazwa posady też niczego sobie. Ks. Duszkiewicz miał „stanowisko ds. współpracy z otoczeniem regionalnym”. Chodził do szkół i opowiadał uczniom brednie o bohaterskich bandytach, którzy okradali chłopów. Gdy PiS straciło władzę, to ks. Duszkiewicza pogonili. Do kasy po… odprawę. Zarobionego kapitału nie musi ruszać, bo został dyrektorem administracyjnym Wyższego Seminarium Duchownego i Domu Biskupiego w Drohiczynie. Jak zapowiada, będzie bronił krzyża Chrystusowego, przyrody, Lasów Państwowych i interesu Polski.
Po tym, co robił wcześniej, brzmi to jak groźba karalna.









