Barwy klubowe to lep na dzieciaki, liczy się kasa

Barwy klubowe to lep na dzieciaki, liczy się kasa

Nie ścigam się z Mrozem na liczbę wydanych tytułów, robię swoje i dobrze mi z tym Krzysztof Domaradzki – pisarz i dziennikarz, autor powieści kryminalnych, najnowsza to „Konfident” Pamiętasz, kiedy pierwszy raz dostałeś w mordę? – Oczywiście, że pamiętam, takich rzeczy się nie zapomina. Miałem 12 albo 11 lat, chodziłem jeszcze do podstawówki. Zadarłem ze szkolnym chuliganem, nie wiedząc, że jest chuliganem. Po krótkiej wymianie uprzejmości umówiliśmy się po szkole na solówkę. Ja przyszedłem z dwoma kolegami intelektualistami, on z kilkudziesięcioosobową bandą. Nawet nie stawiałem oporu, dostałem solidne lanie. To było doświadczenie fundamentalne, pierwsze i zdecydowanie zbyt wczesne zderzenie z brutalnością. Lata 90. i początek XXI w. to był czas, gdy solówki jeszcze były na porządku dziennym. – Tak, wtedy bójki były sposobem na rozwiązywanie konfliktów. Pamiętam taką scenę, gdy do naszej szkoły na łódzkim Radogoszczu przyjechały jakieś wyrośnięte chłopaki na turniej koszykówki. Po meczach doszło do kłótni, a jeden z naszych uczniów, który interesował się nie sportem, tylko filozofią, próbował rozwiązać konflikt na zasadzie dialogu. Niestety, ktoś szybko wybił mu ten pomysł z głowy, dosłownie. Teraz to się trochę zmieniło. Pojawił się internet. Przemoc przeniosła się z podwórek do sieci. Rozwiązywanie problemów przez bójki to już przeszłość? – W naszej wielkomiejskiej bańce rządzi narracja, że konflikty rozwiązuje się za pomocą rozmowy. Ale ta atawistyczna skłonność do przemocy wciąż jest obecna w ludziach, także wykształconych, obytych w świecie, pracujących na wysokich stanowiskach w korporacjach. Zresztą w „Konfidencie” przywołuję „Fight Club”, opowieść, w której znudzeni normalnym życiem faceci spotykają się potajemnie, aby się bić na gołe pięści. Bo w tym jest coś pociągającego, coś zwierzęcego. Dlatego wśród chuliganów, którzy chodzą na ustawki, jest tylu ludzi z tzw. dobrych domów, menedżerów itp.? – Możliwość wyżycia się, zmierzenia ze stadionowym żywiołem jest naprawdę kusząca. A świat kibolski wbrew pozorom jest bardzo egalitarny. Kibolem może zostać każdy – i chłopak z ulicy, i facet z doktoratem. Chociaż sam nie brałem udziału w ustawkach, jestem absolutnie przekonany, że dla mnie też byłoby to doświadczenie wyzwalające. Jakkolwiek to zabrzmi, w świecie sztywnych zasad, norm i kultury dialogu takie pranie się po mordzie może dawać poczucie wolności? – Tak, dlatego wielu pracowników korporacji, którzy od godz. 9 do 17 chodzą jak w zegarku, uprawia sporty walki. Stąd popularność MMA i najróżniejszych freak fightów. To dlatego organizuje się gale bokserskie dla białych kołnierzyków. Oczywiście wszystko odbywa się w ramach jasno ustalonych zasad. Teoretycznie kibolskie ustawki również mają pewne zasady. – Teoretycznie. Czasami ekipy umawiają się 40 na 40, a w jednej jest 50 osób. Albo uzgadniają, że będą się bić na gołe ręce, a ktoś przynosi kije czy kastety. Honor jest ważny dla kiboli, ale jego definicja jest szeroka. Bo też kibolstwo nie jest jednorodne. Są tacy, którzy chcą drzeć gębę na stadionie, tacy, którzy lubią bić się po lasach, no i tacy, dla których klub jest przykrywką do robienia nielegalnych biznesów. – Caryca, książkowa szefowa chuliganów ŁKS, mówi wprost, że barwy klubowe to lep na dzieciaki, a liczą się interesy. Kiedy w grę wchodzi kasa, kibole nienawidzących się drużyn działają razem. Biznes jest ważniejszy niż deklaracje. Zresztą nie tylko w kibolskim świecie. W telewizji politycy różnych opcji skaczą sobie do gardeł, a potem piją razem wódkę. A rozmawiasz z prezesami wielkich firm o piłce nożnej? Na przykład z Januszem Filipiakiem o chuliganach Cracovii? To tam gangiem chuliganów rządziła kobieta – mogła być pierwowzorem Carycy? – Rzeczywiście, w Krakowie po serii aresztowań szefową jednego z gangów została kobieta. W „Konfidencie” w podobnych okolicznościach władzę przejęła Caryca. A co do prezesów, jedni przedsiębiorcy kupują kluby piłkarskie, bo kochają sport, a drudzy dla zabawy. Chcą podkręcić sobie emocje, mieć czym się pochwalić. Kupują kluby z dobrodziejstwem inwentarza. Prof. Filipiak utrzymuje, że dopiero za sprawą mediów dowiedział się o grupach przestępczych powiązanych z Cracovią. Myślę, że nie on jeden zorientował się zbyt późno, w co tak naprawdę wdepnął. Jak wyglądało zbieranie materiałów do tej książki? Wiem, że rozmawiałeś z byłym policjantem. A z kibolami? – Akcja książki rozgrywa się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 31/2023

Kategorie: Kultura, Wywiady