Rozpadła się strategia – rozmowa z prof. Jackiem Raciborskim

Rozpadła się strategia – rozmowa z prof. Jackiem Raciborskim

W Europie wraca czas lewicy. A w Polsce? Co się dzieje na lewicy? Dlaczego SLD zablokował się i przestał rozwijać? – Obraz nie jest jeszcze jasny. Nieco więc spekulując, uważam, że Sojuszowi nie powiódł się manewr, który zapowiadał się nie najgorzej, mianowicie powrót do otwartej strategii, do inkorporowania wszystkich środowisk, które mają cechy lewicy. Podjęto go na początku tego roku, po wyborach prezydenckich, i wydawało się, że ma szansę powodzenia. Można powiedzieć, że w cichy sposób wracała koncepcja Lewicy i Demokratów, choć pewnych partnerów już nie było… Dało się zauważyć sondażowe wzmocnienie SLD, który w wiarygodnym sondażu OBOP osiągnął 18%. Tamten manewr z przełomu roku to był przypadek czy… – Z jednej strony, myślę, że przekonano się po wyborach samorządowych, które dla Sojuszu były porażką, że strategia polegająca na tym, że na lewicy jest SLD i nic więcej, że można się tylko przyłączyć, i to bez żadnych warunków, przynosi klęskę. W następnych miesiącach wydawało się, że SLD poszukuje otwarcia i jednocześnie pilnuje, by na lewicy nie pojawił się żaden mocny konkurent. Rozpad tej strategii nastąpił tuż przed układaniem list wyborczych, kiedy dość niekorzystne sondaże wywołały nerwowość, kiedy odepchnięto osobistości wcześniej zaproszone. Nie wiem, jakie były umowy, co komu obiecano, ale czy pamięta pan ten miesiąc krzyku w telewizji, kiedy co chwila ktoś komunikował, że został oszukany? Pamiętam. – Godnie przekazał to potencjalnym wyborcom Jan Widacki na łamach „Przeglądu”. Byli i inni. W pewnym momencie oznajmił to Oleksy… Wanda Nowicka… – Wcześniej Martyniuk, potem Biedroń, potem Czarzasty… W ten sposób załamała się cała wcześniejsza strategia. To tworzyło już bardzo niezdrowy klimat. O swoje upomniał się aparat. Skoro nie wchodzimy w żadne koalicje, wszystko jest nasze – argumentowano. Kierownictwo SLD nie wytrzymało nacisku aparatu? – Kierownictwo nie zadbało o osobistości. Nie wyciągnięto wniosków z tego, że w wyborach samorządowych SLD przegrał z PSL. Poświęciłem niedawno godzinę i prześledziłem listy Sojuszu we wszystkich okręgach. Z grona kilkuset osób znam 20-30, a wydawało mi się, że nieźle znam tę partię. Konflikty i zamęt otworzyły lewicowe pole dla konkurentów. Czyli Palikota. – Palikot brutalnie wszedł na to pole i sieje spustoszenie. Mimo że projekt jest niepoważny, ryzykowny dla wyborców. Nie jest to oferta dojrzała, nie wspiera jej organizacja, wszystko jest przypadkowe i niespójne. To się nie skończy poważną, stabilną partią. Niemniej jednak dla lewicy to cios. Bo zabiera wyborców? – Trudno oszacować, ilu… Widać jednak, że kiedy Palikot zaczął krzepnąć, Sojusz dosłownie zanurkował. Czyli największy błąd SLD polegał na tym, że dopuścił, by na jego grunt wkroczył awanturnik. Zna pan to – w „18 brumaire’a Ludwika Bonaparte” Marks pisze, że narodowi i kobiecie nie wybacza się tej chwili nieopatrzności, kiedy lada awanturnik może dopuścić się na nich gwałtu. Czy jest w Polsce zapotrzebowanie na lewicę, skoro ludzie odwracają się od lewicowej partii? – Jest. Tylko problem w tym, że w Polsce strukturalizacja polityczna nie następuje w wymiarze lewica-prawica. Tak jest od czasu, gdy pękło złożenie się podziału tzw. postkomunistycznego z podziałem na lewicę i prawicę. Że postkomuna to jednocześnie lewica, a post-„Solidarność” – prawica. – Nie tylko dziedzictwo było paliwem tego podziału, lecz także typ postulatów, typ programu itd. Ten podział był dla SLD bardzo korzystny wyborczo. Tymczasem dynamikę polskiej polityce zaczął nadawać konflikt PO-PiS. I w ten sposób lewica przestała być jedną z zasadniczych stron polaryzacji. Opozycja lewica-prawica stała się drugoplanowa. Choć jest społecznie zakorzeniona i wyrasta z rzeczywistych konfliktów. Ale dziś to PiS przejęło rolę reprezentanta wykluczonych! – Niezupełnie! Lewica europejska jest jednak integralna. Postulaty obyczajowe i światopoglądowe typu dopuszczalność aborcji, eutanazja, świeckość państwa łączą się z przekonaniami o obowiązkach państwa w sferze gospodarczej, z postulatami równości, z żelaznym postulatem socjaldemokracji dotyczącym podatku progresywnego: bogaci powinni płacić więcej. Tymczasem w Polsce to się rozerwało. I dlatego PiS nie może zająć miejsca autentycznej lewicy i dobrze wyrazić tych konfliktów, które tkwią w samej rzeczywistości społecznej. PiS przekształca konflikty na tle ekonomicznym w konflikt symboliczny – narodowy, religijny itp. Nazywa je nieadekwatnie i wytwarza jedynie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 40/2011

Kategorie: Kraj, Wywiady