Wojciech Kossak uważał się za największego polskiego malarza. Był konserwatywny, a zarazem rozpustny Ojciec Wojciecha Kossaka, Juliusz, był wybitnym malarzem. Ceniony, potem sławny, bywał rezydentem na różnych dworach. To był mroczny czas w historii Polski. Juliusz jest malarzem narodowym, specjalistą od koni. Ta tradycja stanie się potem rodzinna. Juliusz mieszka w Paryżu, gdy w roku 1856 rodzą mu się synowie, bliźniacy. Rysunki czteroletniego Wojciecha zdradzają wielki talent. Rodzina wraca do Warszawy. Mieszkają na Nowym Świecie. Wojciech ma pięć lat, kiedy widzi oddział Czerkiesów szykujący się do rozpędzenia patriotycznej manifestacji. Będą zabici. W 1863 r. dzieci przechodzą z nianią obok pałacu Zamoyskiego, kiedy z budynku zostaje rzucona bomba pod pojazd namiestnika Berga. Nazajutrz zobaczą, jak płonie pałac zniszczony w odwecie za zamach. To wtedy wyrzucony zostanie na bruk fortepian Chopina, co uwiecznił w wierszu Norwid. Powstanie styczniowe. Mały Wojciech zapamięta smutek żegnania idących do walki, rewizje w domu, egzekucje w Warszawie. Wkrótce język rosyjski stanie się obowiązkowy we wszystkich gimnazjach. Kossakowie przenoszą się więc do Krakowa, pod łagodniejszy zabór austriacki. Kupują willę, zwaną potem Kossakówką. Wojciech jest kiepskim uczniem. Po latach wstępuje do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Potem uczy się w Akademii Monachijskiej, którą kończy w roku 1875, i zaciąga się jako tzw. jednoroczny ochotnik do 1. Cesarsko-Królewskiego Pułku Ułanów w Krakowie. Ma pasję do historii, tak rodzi się przyszły malarz batalista. Potem przez pięć lat uczy się malować w Paryżu. W 1883 r. ponownie zamieszkuje u rodziców w Kossakówce. I wtedy dochodzi do wniosku, że czas się żenić. Najsłodsze cacko z dziurką Maria Kisielnicka pochodzi z ziemiańskiej rodziny. Nieduża jasna blondynka o małym nosku i delikatnych ustach. Wojciech – bardzo przystojny, szczególnie kiedy wkłada ułański mundur – ma ciemne włosy i piwne oczy; harmonijnie zbudowany, wysportowany, do końca życia będzie chodził sprężystym krokiem. Poznają się w 1883 r. w Zakopanem. Wojciech nie cierpi dzieci i nie chce ich mieć. Na szczęście dla polskiej poezji jego narzeczona myśli inaczej. Listy Kossaka do niej stają się z lekka frywolne, marzy, by całować „nóżkę już bez pończoszki”. A Marylka wydaje się mało rozwinięta w tej sferze (po latach uświadamia córkę Magdalenę: „Moje dziecko, to są bardzo przykre i bolesne sprawy, ale widzisz, Pan Bóg już tak to urządził, że mężczyzna musi…”). Ślub odbywa się 16 lipca 1886 r. Wkrótce Wojciech skarży się w listach, że ma kłopot, bo żona w miejscach publicznych tytułuje go „pan”. Ale chyba dochodzi do szczęśliwego zbliżenia, gdyż nazywa nawet publicznie swoją żonę „najsłodszym cackiem z dziurką”. Zamieszkują w Kossakówce, którą zostawia im ojciec. Wojciech maluje obrazy batalistyczne, niektóre sprzedaje, zaczyna być ceniony. Ale prawdziwym wielkim sukcesem jest kupno przez cesarza Franciszka Józefa płótna „Atak strzelców”. To początek dworsko-wiedeńskiej kariery malarza. W tym roku rodzi mu się syn Jerzy, a on jedzie na dwór wiedeński, by namalować polowanie. Jest tam piękna cesarzowa Sissi, wybitna amazonka, teraz kontuzjowana. Kossak pisze do żony: „Biedna cesarzowa ma reumatyzm w dupce i nie może jeździć”. Cesarz zaszczyca Kossaka krótką rozmową, a po polowaniu chwali za świetną jazdę konną. Ciekawe, że malarz używa już wtedy jako pomocy aparatu fotograficznego. Rok później maluje słynny obraz batalistyczny „Olszynka Grochowska”. Dużo podróżuje. Jego listy do żony są coraz czulsze i śmielsze. „Nie piszę nic, gdzie Cię całuję, bo po cóż ma człowiek po próżnicy oskomę robić. (…) Eh, co tam, całuję Cię, robaczku, w pupkę, w te tak ładne różowe także, gdzie by tu jeszcze? Już nic, tylko jadę paluchem daleko. Okropnie bidny Wonio”. Jest wielkim patriotą, ale nie mniejszym snobem, a jego liczne pobyty na dworach zaborców, wiedeńskim i berlińskim, to gorączkowa walka o zamówienia na obrazy. W czasie wyjazdów nieraz sugeruje żonie, że ma okazję ją zdradzać, ale tego nie robi. Pisze w liście z Paryża: „Uf, jakże ciężka jest czasami cnota, zwłaszcza gdy ma się powodzenie u kobiet (…). To nie strach przed chorobą mnie powstrzymuje, z tymi kobietami nie ma obaw (…)”. Czy żona mu wierzy? Jest sama w domu przez długie miesiące. W 1891 r. rodzi im się drugie dziecko, córka,










