Z batutą na karuzeli

Z batutą na karuzeli

Ranking dyrygentów, czyli jak pokierować orkiestrą, by ta grała równo, a publiczności ciarki przechodziły po plecach Elitarna i najlepiej zarabiająca grupa zawodowa muzyków ma swoich liderów i wyrobników. Dyrygenci są skazani na sławę, na nich skupia się uwaga artystów i publiczności, oni też odpowiadają za ostateczny kształt wykonywanej muzyki. W Polsce ukształtowała się ścisła czołówka kapelmistrzów. To artyści o międzynarodowej renomie, którzy swoimi nazwiskami przyciągają melomanów i potrafią ich zahipnotyzować, a z muzyki tworzą wspaniały spektakl. Znakomity dyrygent przynosi też zaszczyt zespołom i solistom, z którymi występuje. To I liga – nazwijmy ją eksportowa. Jest też II liga wojewódzka, dla której dostępne są zespoły orkiestrowe polskiej prowincji stworzone w latach PRL we wszystkich większych ośrodkach (mieliśmy wtedy 49 województw). Niekiedy zespoły takie, a jest to dosyć gęsta sieć orkiestr symfonicznych lub kameralnych, tworzono trochę „na wyrost”, przy braku miejscowych kadr. Dziś jednak mamy w Polsce co najmniej 20 stanowisk dla dyrygentów, a bez maestra, który kieruje pracą, zespół praktycznie nie istnieje. Poza I i II ligą są jeszcze dyrygenci „bez przydziału”, krążący po kraju w poszukiwaniu wolnych terminów i atrakcyjnych propozycji koncertowych. Niektórzy z tego podróżowania stworzyli nawet metodę życia. Czasem do takiego artysty los się uśmiechnie i uda mu się wskoczyć na jakieś wolne miejsce. I liga Na czele ligowej tabeli bezdyskusyjnie znajduje się Jerzy Semkow. Jego artystyczna pozycja i muzyczne kompetencje sprawiają, że każdy koncert, niezależnie od zespołu, którym dyryguje, i zestawu utworów to znaczące wydarzenie artystyczne. Semkow stał się dziś niedoścignionym wzorem wykonawstwa dla młodych adeptów sztuki dyrygenckiej, ale również trudnym do osiągnięcia dla artystów dojrzałych. Za Jerzym Semkowem jest przerwa wypełniana sporadycznie znakomitymi kreacjami mistrzów batuty starszego i średniego pokolenia, takich jak Stanisław Skrowaczewski, Jerzy Maksymiuk, Jan Krenz, Grzegorz Nowak, Kazimierz Kord, Jacek Kaspszyk, Antoni Wit i Andrzej Boreyko. Każdy z tych artystów wzmacnia wysoką pozycję artystyczną aktywnością pozadyrygencką. U Jerzego Maksymiuka procentuje najbardziej stworzenie swego czasu najlepszej kameralnej orkiestry w Europie Środkowo-Wschodniej, ale również jego rozwichrzona osobowość i rzucane spontanicznie w trakcie koncertu wypowiedzi do publiczności oraz opinia człowieka zupełnie nieprzewidywalnego. Za Janem Krenzem przemawia jego aktywność kompozytorska, a także mająca swoje korzenie w chrześcijaństwie (jest synem pastora) chęć głoszenia profetycznej prawdy o muzyce. Wizytówką Antoniego Wita jest wydźwignięcie na wyższy poziom orkiestry Filharmonii Narodowej, lecz także przezabawne i pozbawione kaznodziejskiego namaszczenia (Wit nie jest synem pastora) prowadzenie koncertów sylwestrowych. Grzegorz Nowak i Jacek Kasprzyk zapisali się w pamięci tym, że nic nie mówią, ale nierzadko mówi się o ich honorariach. Nowakowi przypisywano już pensję na stanowisku dyrektora muzycznego Teatru Narodowego w Warszawie stanowiącą pięciokrotność wynagrodzenia prezesa TVP, a później wspominano, że gdy popracował trochę w Poznaniu, stał się powodem strajku muzyków tamtejszej Filharmonii za zgarnięcie dla siebie 80% budżetu tej instytucji. Listę dyrygentów pierwszoligowych zamykają najlepszy konferansjer wśród dyrygentów i najlepszy dyrygent wśród konferansjerów, czyli Maciej Niesiołowski, wesołek jeszcze większy od Antoniego Wita, Wojciech Rajski – szef coraz lepszej Polskiej Orkiestry Radiowej, Gabriel Chmura – szef Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, Agnieszka Duczmal – szefowa Orkiestry Polskiego Radia Amadeus, Jerzy Salwarowski – szef Filharmonii w Częstochowie oraz Toruńskiej Orkiestry Kameralnej, kapelmistrz zdecydowanie niedoszacowany, i Krzysztof Penderecki – dyrektor muzyczny Sinfonii Varsovii, zdecydowanie przeszacowany. Nikt dotąd nie miał odwagi wytknąć maestro Pendereckiemu, że bywa nieprzygotowany na koncertach, a przez kilkadziesiąt lat dyrygenckiej praktyki nie podniósł swoich umiejętności manualnych. Liczy się jednak jego nazwisko. Karuzela się kręci II liga wojewódzka jest zdecydowanie liczniejsza. Na jej czele są dyrygenci, którym prowincjonalne stanowiska już dawno się przejadły, ale wielka kariera znajduje się wciąż poza zasięgiem. Należą do nich Szymon Kawalla – najwolniej dyrygujący w Polsce, Wojciech Michniewski – spec od nowej muzyki, Andrzej Straszyński, Mieczysław Nowakowski, Antoni Wicherek i Tadeusz Strugała. Dalsze miejsca w II lidze zajmują dyrygenci, którzy kręcą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 35/2006

Kategorie: Kultura