Będzie pranie w SLD

Będzie pranie w SLD

W Sojuszu wszyscy wiedzą, że trzeba przeprowadzić rachunek sumienia. Ale na razie reagują na zasadzie: to nie ja, to kolega W środę, 13 listopada, przed wieczornymi głosowaniami w Sejmie w Sali Kolumnowej swoje spotkanie miał klub SLD. Tym razem porządek obrad poszerzono o krótkie wystąpienie Marka Dyducha. Sekretarz generalny SLD mówił o wyborach samorządowych, ich wynikach, o tym, że będą wyciągane wnioski. Mówił do szumiącej gwarem rozmów sali. Rozliczenia? Twarde zapowiedzi Dyducha? Posłowie bardziej zajęci byli opowieściami, jak poszły wybory i jakie kroją się koalicje. W kuluarach Lech Nikolski, szef Gabinetu Politycznego Premiera, przekonywał, że Sojusz wyszedł z wyborów na plusie, bo wygrał w 13 województwach, a pewnie w 15 utworzy koalicje. Mięśnie prężyli także baronowie SLD, szefowie struktur wojewódzkich. Ich zdaniem, wybory wypadły, poza pojedynczymi wpadkami, zupełnie przyzwoicie. Czy to wszystko oznacza, że zapowiedzi o przewietrzeniu SLD po wyborach są mało warte? Raczej nie, bo SLD w wielu miejscach poniósł zbyt kompromitujące porażki, by można było przejść nad nimi do porządku dziennego. „Oczekuję, iż tam, gdzie nasi kandydaci przegrali, dadzą miejsce nowym – mówił Leszek Miller w „Sygnałach Dnia”. – Jest dobry czas, żeby ukształtować nowe kierownictwa, wypromować nowych ludzi, nowe twarze, tak żeby przy kolejnych wyborach parlamentarnych czy samorządowych tych gwiazd lokalnych było zdecydowanie więcej”. Struktury SLD czeka więc wietrzenie. Liderzy województw, gdzie SLD otrzymał słaby rezultat, zaciąg PZPR-owskich sekretarzy, którzy w ostatnich latach „zasilili” SLD, to grupy wysokiego ryzyka. Oni odejdą. Albo na polityczną emeryturę, albo też – jak Krystyna Łybacka, Grzegorz Kurczuk, Andrzej Szarawarski czy Andrzej Piłat – ostatecznie wybiorą pracę w rządzie, rezygnując z funkcji partyjnych. Kto przyjdzie na ich miejsce? Rzecz w tym, że w Sojuszu brakuje wyrazistych postaci. Że wykształcił się obraz lidera SLD jako genialnego gracza gabinetowego, który zawrze każdą koalicję i na niej zyska, za to przegra każde wybory – czy do Sejmu, czy do rady gminy. Kto więc wykorzysta szansę? A może zmieni się niewiele, bo w SLD nie brakuje struktur, które znakomicie się obudowały i mimo porażek w wyborach mogą trwać jeszcze przez lata. Tak jest na przykład w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie po odejściu Jerzego Wenderlicha władzę w SLD przejęła grupa byłego sekretarza KW we Włocławku. „To się nie mogło udać, musieliśmy przegrać w województwie, skoro ekipa sekretarzy stanu wojennego, wbrew woli Leszka Millera, myślała, że na fali popularności SLD odbuduje swoje osobiste wpływy”, mówi rozżalony senator SLD z Włocławka, Ryszard Jarzembowski. Rzeczywiście, lider SLD w województwie, Krystian Łuczak, to były sekretarz KW we Włocławku, a jego ekipa to ludzie, którzy pracowali z nim w latach 80. i zaczynali karierę w organizacji miejskiej PZPR w małym miasteczku Lubraniec. „To kamaryla bezideowych aparatczyków – mówi o nich Jarzembowski. – Trudno ich ruszyć, bo tak się poustawiali, że wygrywają wewnątrzpartyjne wybory. Bo wcześniej wyrzucili z SLD 20 ludzi, takich, którzy jeszcze zakładali SdRP. Ten wynik wyborów powinien spowodować, że ci, którzy się do nas dokleili, wreszcie się odkleją”. Dlaczego kandydaci SLD przegrywali w dużych miastach? Andrzej Brachmański, lider SLD w woj. kujawsko-pomorskim Winę za przegraną SLD w dużych miastach ponoszą w 30% poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski, w 20% Krzysztof Janik, a w 50% pozostała część zarządu partii, w tym ja. Dlaczego Gintowt? Otóż zajmuje się on w SLD samorządami i co wymyśli, to wsadza nas na minę. Dlaczego Janik? Bo potakiwał Gintowtowi. Dlaczego reszta zarządu? Bo jak barany zagłosowaliśmy za bezpośrednimi wyborami. Wiara, że partia, która w najlepszych czasach uzyskiwała 40%, w gorszym czasie może uzyskać ponad 50%, jest naiwnością. Trzeba też przyznać, że działacze SLD na ten wynik uczciwie pracowali. Były sekretarz KW PZPR dwa lata przed wyborami został sekretarzem organizacji partyjnej SLD. Obecni radni nie znaleźli się na dobrych miejscach na listach wyborczych SLD. Za to na ich czele znaleźli się krewni i znajomi królika. Poza tym zaszkodziła nam polityka „prorodzinna” w urzędzie wojewódzkim. Henryk Długosz, lider SLD w woj. świętokrzyskim Dlaczego Włodzimierz Stępień przegrał w II turze? Nie wiem. Kampania była taka, jak trzeba,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 46/2002

Kategorie: Kraj