Bez opamiętania

Bez opamiętania

Woman shopping for Christmas. Young happy woman holding christmas decorated shopping bags in front of christmas lights.

Okres przedświąteczny, kiedy reklamy i promocje są bardzo agresywne, jest szczególnie trudny dla zakupoholików W centrach handlowych mikołaje, świąteczne piosenki, choinki, girlandy i tłumy klientów. Trwa zakupowe szaleństwo. Wśród zwykłych kupujących, którzy szukają prezentów pod choinkę, są też osoby, dla których kupowanie stało się najbardziej ekscytującym zajęciem. Kupują, bo muszą. Fanaberia? „W poniedziałek obudziłam się wcześnie, czując w środku pustkę. Rzuciłam okiem w stronę sterty nieodpakowanych reklamówek i zaraz odwróciłam się w drugą stronę. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam była wydawać w sobotę tylu pieniędzy – nie musiałam kupować aż dwóch par butów ani tej liliowej sukienki. W sumie wydałam… nie, wolałam nawet o tym nie myśleć!”. Rebecca Bloomwood, bohaterka czterech powieści Sophie Kinselli, dziennikarka finansowa w jednej z gazet, udzielająca porad, jak lokować pieniądze, jest zakupoholiczką. Boryka się z nałogiem i gra w ciuciubabkę z bankiem, który nie daje jej spokoju z powodu permanentnego niespłacania zadłużenia na karcie kredytowej. Jej historia jest bardzo zabawna. Ale zapewne nie dla osób, które same wpadły w sidła uzależnienia od nadmiernych zakupów. Pamiętam, jak jedna z moich znajomych wyznała, że jest zakupoholiczką. Nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia. Pomyślałam jedynie, że musi nieźle zarabiać, skoro stać ją na taką fanaberię. Nie sądziłam wówczas, że jest to bardzo poważny problem, podobnie jak każde inne uzależnienie. A może nawet poważniejszy niż np. siecioholizm, czyli uzależnienie od internetu, bo ten pożera czas, ale nie pieniądze. Badania przeprowadzone w Europie Zachodniej wskazują, że problem nałogowego kupowania dotyczy od 1 do 10% dorosłych. Szacuje się, że w Polsce jest ok. 2 mln zakupoholików, a 90% z nich to kobiety. Tak mały udział mężczyzn może wynikać z faktu, że oni swoje uzależnienie od robienia zakupów wolą nazywać kolekcjonerstwem lub zamiłowaniem do gadżetów. Wiedza o zakupoholizmie nie jest duża. Dlatego Fundacja Rozwoju Profilaktyki, Edukacji i Terapii Problemów Alkoholowych (ETOH) wydała serię broszur poświęconych uzależnieniom behawioralnym, w tym patologicznemu kupowaniu, przeznaczonych dla uczniów i rodziców. W bardzo przystępny sposób, dostosowany do wieku odbiorcy, tłumaczy się w nich, dlaczego nadmierne kupowanie jest tak niebezpieczne, z czego wynika i jak zapobiec temu uzależnieniu. Od sześciu lat Instytut Psychologii Zdrowia w Warszawie prowadzi ogólnopolski telefon zaufania dla osób uzależnionych behawioralnie oraz ich bliskich. – Wśród osób, które zgłaszają się do nas, ludzie dotknięci zakupoholizmem albo ich najbliżsi to jedynie kilka osób miesięcznie – mówi Tomasz Górecki, psycholog i psychoterapeuta, koordynator telefonu zaufania. – Prawie połowa telefonów do nas dotyczy uzależnienia od hazardu, na drugim miejscu jest uzależnienie od internetu i gier komputerowych, na trzecim – seksoholizm. Jeśli chodzi o zakupoholizm, zgłaszające się osoby możemy podzielić na trzy grupy. Pierwsza to uzależnione kobiety, które kupują kompulsywnie w sieciach sklepowych lub internecie. Druga to osoby im najbliższe, które jako pierwsze identyfikują ten problem i jako pierwsze ponoszą konsekwencje uzależnienia. Na przykład mąż zauważa, że na koncie nie ma pieniędzy, a kartą do rachunku dysponuje również żona. On najpierw próbuje rozmawiać na ten temat, ale ona się wypiera. Bywa też, że osoby bliskie zauważają w szafie nadmiar ubrań z metkami. Trzecią grupę dzwoniących, która częściowo wkracza w zakres zakupoholizmu, stanowią osoby, które biorą kredyty, bo są przyzwyczajone do dobrostanu: kosztownych wycieczek zagranicznych i imprez, drogich mebli itp. Nie wiadomo, skąd dzwonią zainteresowani, ponieważ telefony są anonimowe. Jedynie kiedy dzwoniący proszą o wskazanie placówki, w której mogą uzyskać pomoc, muszą powiedzieć, w jakiej miejscowości ma ona być zlokalizowana. Polecane są przychodnie, w których można uzyskać pomoc w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Aby jednak dostać się na wizytę do takiej przychodni, pacjent musi mieć skierowanie od lekarza rodzinnego lub psychiatry. Dlatego, ze względu na dyskrecję, część pacjentów decyduje się na terapie odpłatne w prywatnych przychodniach lub w gabinetach psychologów. – Psycholodzy z telefonu zaufania nie tylko wskazują placówki, w których można znaleźć pomoc, ale prowadzą też psychoedukację i wspierają dzwoniących – twierdzi Górecki. – Zdarza się, że dzwoniący prosi o pomoc, bo znalazł się w spirali kredytowej. Chociaż nie jesteśmy prawnikami, potrafimy poradzić, gdzie powinien się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 50/2018

Kategorie: Kraj