Powodem odmów przyznawania wiz jest nie tylko nagminne przedłużanie pobytu w USA, ale i miliony niezapłaconych mandatów czy rachunków za światło i gaz Romuald P. Magda, prawnik nowojorski – Należał pan na Uniwersytecie Jagiellońskim do pilnych i zdolnych studentów prof. Andrzeja Zolla, rzecznika i znawcy praw obywatelskich. Czy to miało jakiś wpływ na to, że dziś – jako prawnik nowojorski – zajmuje się pan sprawami obywateli polskich w USA? – Niewątpliwie prof. Andrzej Zoll wywarł wpływ na wielu studentów, był bowiem typem naukowca potrafiącego uruchamiać wyobraźnię. Był bardzo – powiedziałbym – amerykański i to bardzo mi potem pomogło w studiach prawniczych w renomowanej New York Law School. Inspiracje profesora – czy to z czasów UJ, czy jego działalności prezesa Trybunału Konstytucyjnego, czy jako rzecznika prawa obywatelskich – są mi wielce użyteczne do dziś. – Czy Polacy mają powody, by mówić, że nie odczuwają nadmiernej gościnności Ameryki? – Istotnie, trudno by się upierać, że Polacy byli imigracyjnymi pieszczochami Ameryki. Poczynając od czasu Rewolucji Amerykańskiej, nie robili tu jakichś oszałamiających karier. Tadeusz Kościuszko wyjechał rozczarowany m.in. brakiem awansu do stopnia generała oraz polityką wobec niewolników, których on w swoich dobrach amerykańskich uwłaszczył, ale praktycznie nikt nie poszedł w jego ślady. Kazimierz Pułaski stopień generalski dostał, ale ciągle był sfrustrowany niedocenianiem jego lekkiej jazdy i uwikłany w konflikty z dowództwem; zginął w wyniku co najmniej dyskusyjnej szarży na pozycje angielskie pod Savannah. Początek zbiorowej imigracji polskiej, za co uznaje się exodus z Opolszczyzny do Teksasu przed 150 laty, też nie był przykładem dobrej organizacji i miał dramatyczny przebieg, a jego organizator, ks. Moczygęba, musiał pośpiesznie opuścić swoich ziomków. Na krótkiej liście prezydentobójców amerykańskich znajduje się nasz rodak Leon Czołgosz, który zastrzelił Johna McKinleya, co miało fatalny wpływ na tworzenie negatywnego stereotypu polskiego i kreowania Polish jokes, polskich kawałów. Niestety, nie jesteśmy jako grupa etniczna przykładem spektakularnego sukcesu w USA, na miarę społeczności irlandzkiej, włoskiej, niemieckiej czy żydowskiej. W jakiejś mierze jest to także wina naszego wewnętrznego emigracyjnego skłócenia, szczucia przeciw sobie (nierzadko ku uciesze innych nacji). Trzeba mieć tego świadomość, ale też nie przesadzać z przeżywaniem tego stanu. – Amerykanie podkreślają, że aby trafić do Visa Weaver Program, elitarnego klubu bezwizowców, w którym jest 27 państw, trzeba mieć odsetek odmów wizowych poniżej 3%, a Polacy mają 28%. My odpowiadamy, że jest aż tyle, bo urzędnicy konsularni są wobec nas zbyt rygorystyczni… – Decyzje odmowne opierają się nie tylko na przeświadczeniu urzędniczym (zgoda, iż często bardzo subiektywnym), ale także na pewnych sprawdzalnych doświadczeniach. Otóż jeżeli ktoś wybrał się do Ameryki na trzy miesiące, a wrócił po pięciu latach, to nie musi to wzbudzać entuzjazmu konsula przy następnym podejściu wizowym. Właśnie nagminne przedłużanie pobytu ponad termin ważności wizy jest bardzo częstym powodem odmów ponownie aplikujących. Poza tym mamy niedobry „dorobek” rozmaitych wykroczeń z przeszłości. Pomijam nagminne nielegalne podejmowanie pracy na wizach turystycznych. Są też inne fakty. Na przykład miliony (!) niepopłaconych przez polskich „turystów” mandatów samochodowych, rachunków telefonicznych, za elektryczność, gaz czy innych świadczeń. Ot, po prostu wydawało się, że jak się wpadło do Ameryki na krótko, to można sobie głowy nie zawracać tymi „drobiazgami”. To jednak w zasobach komputerowych tkwi i przy następnym zamiarze przyjazdu wychodzi. Niedawno miałem do czynienia z sytuacją, jak pomóc pewnemu mieszkańcowi Podkarpacia, który… ma na koncie 117 mandatów sprzed siedmiu lat. Inne popularne wykroczenia to posługiwanie się nieprawdziwymi numerami ubezpieczenia socjalnego (Social Security) czy fantazjowanie przy podawaniu stanu rodziny (np. czworga dzieci więcej, aby uzyskać jakieś świadczenie) itd. – Aleksander Kwaśniewski podczas lutowych rozmów z George’em Bushem uzgodnił abolicję na polskie wykroczenia sprzed 1989 r., mogące rzutować na dzisiejsze decyzje wizowe. Podczas spotkania z Condoleezzą Rice minister Rotfeld dowiedział się, że z rejestrów amerykańskich zostaną usunięte naruszenia prawa polegające na nielegalnym przedłużeniu pobytu. A reszta opisywanych przez pana sytuacji? – Moim zdaniem, każde złagodzenie przepisów ma znaczenie, bo zaszłości z minionych lat zwiększają liczbę odmów wizowych, co w zasadzie uniemożliwia osiągnięcie trzyprocentowego wymogu kwalifikującego
Tagi:
Waldemar Piasecki









