Bezkarność+ odroczona

Bezkarność+ odroczona

Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z procedowania w Sejmie projektu ustawy wokółcovidowej, której myślą przewodnią miało być zapewnienie całkowitej i bezwarunkowej bezkarności urzędnikom (w tym najwyższym w państwie, np. premierowi), którzy naruszyli, naruszają czy naruszaliby obowiązujące prawo i przepisy, ale robili(by) to w imię walki z koronawirusem. Oznaczałoby to zdjęcie wiszącego m.in. nad premierem Morawieckim miecza Damoklesa, którego to zapowiedzią i groźbą może być ostatni wyrok wojewódzkiego sądu administracyjnego, uznającego decyzje Morawieckiego o przygotowaniu i przeprowadzeniu prezydenckich wyborów korespondencyjnych za całkowicie bezprawne. W tle oglądamy ataki tracącego wpływy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, bezpardonowo zwalczającego premiera. To formacja Ziobry, Solidarna Polska, zapowiedziała brak poparcia dla projektu „bezkarność+”, a wszystko to w czasie rozmów i negocjacji koalicyjnych nad rekonstrukcją rządu. Negocjacje zawiesił czy zerwał Jarosław Kaczyński, kiedy nie udało mu się wymóc groźbą wcześniejszych wyborów uległości ziobrystów ani zdyscyplinowania gowinowców. Wszystkie te przepychanki pod dywanem władzy przesłaniają najważniejszą wymowę takiego projektu ustawy. Powiedzieć, że rządzący chcieli w ten sposób zadekretować dla siebie regułę pozakonstytucyjnego wyjęcia spod prawa, czyli de facto uznać, że można być przestępcą (w tym urzędnikiem przestępcą), któremu nie grozi żadna odpowiedzialność, jeśli tylko jest się z PiS i zapewni, że działało się na rzecz walki z COVID-19, to nic nie powiedzieć albo jeszcze mniej.

Takiego podejścia do prawa nie znała Polska od odzyskania niepodległości. W rzeczy samej jest to wyrzucenie do kosza nie tylko polskiej konstytucji, ale też powszechnie uznawanych w całej Europie reguł formowania prawa. Trudno było sobie wyobrazić, że Sienkiewiczowska filozofia Kalego stanie się na naszych oczach realnie stosowaną doktryną prawną. Takiego prawa nie uchwalał dotąd w Polsce nikt. Po gambicie Ziobry, obawiam się, znając chwilkowatą naturę zainteresowania mediów, projekt odejdzie w czasową niepamięć. A był czymś zupełnie niewyobrażalnym. Kaczyński zdecydował się na forsowanie „bezkarności+”, ponieważ doskonale wie, że przekręty jego ekipy oparte na okolicznościach pandemicznych będą wracać jak bumerang przez kolejne lata. Równocześnie namaszczając Mateusza Morawieckiego na kogoś w rodzaju delfina następcy, musi go bronić za wszelką cenę. Tu intensyfikuje się też cały spór z odtrąconym, acz potężnym Ziobrą. I nie jest to odstąpienie od przyjęcia ustawy, ostatnie słowo żadnej ze stron.

I pomyśleć, że wystarczyłoby, aby partia Kaczyńskiego zmieniła nazwę na adekwatną do swojego modus operandi, czyli na Bezprawie i Niesprawiedliwość, spacyfikowała Egotyczną Polskę Ziobry oraz Gowina – i wszystko byłoby dobrze. Ale dobrze już nie będzie. Polska prawica rządząca naszym krajem od lat ma na szczęście w sobie ów skorpioni rys z opowiastki o żabie i skorpionie. Kiedy skorpion poprosił żabę o przetransportowanie go na jej grzbiecie na drugi brzeg rzeki, ta odmówiła, obawiając się śmiertelnego ukłucia. Skorpion przekonywał, że przecież płyną razem i gdyby ją zaatakował, sam również by utonął. Kiedy żaba dała się przekonać i dźwigając na plecach niepływającego skorpiona, była na środku wzburzonej rzeki, poczuła przeraźliwie bolesne, śmiertelne ukłucie i tonąc, usłyszała szept pasażera zabójcy: „Sorry, żaba, ale taką już mam naturę…”. Jest więc analogicznie zdolnością i inklinacją polskiej prawicy doprowadzona do niezwykłej biegłości sztuka autozagłady. Czego nie jest w stanie naruszyć opozycja – na szczęście prawica rozbija w pył sama.

Dla nas, którzy zostajemy z tym na pogruchotanym polu państwa, jest to jednak złudne pocieszenie, gdyż w miejsce rozwoju i lepszego, sprawiedliwego państwa mamy zgliszcza instytucji, a w ostatnich latach spustoszenia w samych regułach stanowienia prawa. Żadna to pociecha, że uprawiając politykę siekierą, w końcu taki drwal wali się w łeb. On pada, ale zostawia po sobie karczowisko. Mottem takiej formacji mogłoby być zdanie: „A bezprawie naszym prawem”. Z bólem serca musimy to jeszcze oglądać, bo niestety groźba wcześniejszych wyborów nie oznacza wcale wyboru lepszej ekipy, która zadbałaby o nasz wspólny los.

Wydanie: 2020, 39/2020

Kategorie: Roman Kurkiewicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy