Teologia nie ma wpływu na rzeczywistość kościelną. Staje się czymś jałowym i zbędnym Rolą teologii w Kościołach chrześcijańskich jest refleksja nad objawieniem Boga, zapisanym w Piśmie Świętym. W Kościele katolickim teologia stanowi część szerszego przedsięwzięcia, nie tylko bowiem zajmuje się interpretacją Pisma, lecz współuczestniczy w tworzeniu kościelnej tradycji dogmatycznej. Praca teologa katolickiego w ciągu dziejów polegała na komentowaniu Biblii, wydobywaniu z niej prawd wiary, ich analizie oraz interpretacji filozoficznej. Burzliwe dzieje tej dyscypliny, XVI-wieczny podział chrześcijaństwa, powstanie protestantyzmu wpłynęły na sposób jej uprawiania. Stała się ona w katolicyzmie defensywna, skierowana przeciwko heretyckiemu zagrożeniu. Protestantyzm z kolei inspirował nowy sposób myślenia o Biblii, która odtąd miała być wyzwolona z oków sztywnego dogmatu i przemawiać bezpośrednio do jednostki. Sola fide, sola Scriptura – sama wiara, samo Pismo miały oznaczać brak ingerencji kościelnych instytucji. Jednostka emancypuje się w ten sposób, wyzwala z narzuconego stylu myślenia kościelnej wspólnoty – normatywne staje się jej osobiste przeżycie religijne. Te ewolucyjne procesy zdecydowały ostatecznie o charakterze współczesnej kultury Zachodu. Katolicyzm zachowywał i do dziś zachowuje zasadę wyższości grupy (tego, co wspólne) nad jednostką, jej możliwością samodzielnego myślenia w sprawach religijnych i obyczajowych. Całość zawsze stoi ponad poszczególnymi elementami, całość jest czymś więcej aniżeli jej części. To jest charakterystyczne m.in. dla tradycyjnej struktury feudalnej. Na usługach takiego niereformowanego przez wieki systemu stała teologia. Nie podejmowała wyzwań nowych czasów, raczej protestowała przeciw wszelkim nowościom, a było ich wiele w nowożytności. Odkrycia naukowe budziły popłoch – teoria Kopernika, historia Ziemi, ewolucja gatunków. Teologia nie potrafiła ani nie chciała włączyć nowej wiedzy w spójny katolicki światopogląd, co wydawało się wzorcem wypracowanym w wiekach średnich. Ostatnia wielka synteza to XIII-wieczna myśl Tomasza z Akwinu, łącząca nowość Arystotelesowskiej wizji człowieka, przyrody i kosmosu z chrześcijańskim dogmatem. XIII-wieczne zagrożenie arystotelizmem, uderzającym w podstawy chrześcijańskiego światopoglądu, udało się opanować, wcielić nową wizję świata w horyzont chrześcijański. Nie udało się to już z naukami empirycznymi, rozwijającymi się gwałtownie od XVI w. Katoliccy teolodzy kurczowo trzymali się tomistycznego rozwiązania aż do połowy wieku XX, choć było ono już tylko historycznym zapisem intelektualnych zmagań ludzi zamierzchłej epoki, niemającym wiele wspólnego z nowoczesnością. Katoliccy teolodzy, zasklepieni w wyobrażeniu niezmiennej, ponadczasowej doktryny, nie potrafili otworzyć się na nową wiedzę i nowe doświadczenia. Wygaszony soborowy entuzjazm Dopiero Sobór Watykański II przyniósł powiew ducha. Przygotowany przez wybitnych teologów, Henriego de Lubaca, Yves’a Congara, Marie-Dominique’a Chenu, Hansa Künga, Karla Rahnera i innych, był nowoczesnym spojrzeniem na historię Kościoła, teologii, na rozwój dogmatów; dostrzeżeniem, że nie zawsze było tak, jak jest dzisiaj. Kościół nie chciał być już dłużej zamknięty na świat, chciał otworzyć się na to, co nowe. A była to także olbrzymia ilość wiedzy historycznej, która zmieniała obraz rozwoju chrześcijaństwa, zmieniała sposób rozumienia tego, kim był Jezus, jaki sens mają dogmaty, tradycja. Sobór Watykański II proponował przełamanie podziału na stany w Kościele – duchownych i świeckich. Wszystko to w zasadniczej mierze wypracowali soborowi teolodzy. By podjąć się tego zadania, musieli poznać świat, zrozumieć sposób myślenia współczesnego człowieka, tak by starą tradycję ujrzeć w nowym świetle. Zadanie zapoczątkowane na soborze było później kontynuowane. Konferencja episkopatu latynoamerykańskiego w Medellín w 1968 r. zapoczątkowała ruch teologii wyzwolenia. Teologia ta nie była jakąś tylko teorią; miała być praktyką życia, bycia z najuboższymi tego świata. Teolodzy opisywali jego niesprawiedliwość, podział na dwa centra – bogatych, którzy stawali się coraz bogatsi, i biednych – coraz biedniejszych. Teologia wyzwolenia wzywała do solidaryzowania się z wywłaszczanymi i uciskanymi, mordowanymi przez bogatych latyfundystów, Indianami Ameryki Południowej, do protestu przeciwko sojuszowi hierarchii kościelnej z autorytarnymi, zbrodniczymi juntami, m.in. w Argentynie, Chile i Salwadorze. Nowa teologia nie chciała być tylko abstrakcyjną literą. Chciała kształtować życie. Miała więc w sobie potencjał rewolucyjny, co w oczywisty sposób naruszało przywileje i pozycję wielu kościelnych lokalnych i watykańskich oligarchów. Stopniowo cały potencjał entuzjazmu posoborowego został wygaszony
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









