Spór o trasę nowego gazociągu z Rosji na Zachód jest tylko odgłosem wielkich batalii, które w przyszłości będzie toczyła Europa o swoje bezpieczeństwo energetyczne W dyskusji, która rozgorzała w Polsce na temat nowego gazociągu z Rosji do Europy z pominięciem Ukrainy, zarysowują się dwa stanowiska. Zdaniem części polityków, gazowy by-pass omijający Ukrainę pozbawi Kijów wpływu na tranzyt rosyjskiego gazu do Europy, dodatkowo uzależni naszych strategicznych partnerów na Wschodzie od Rosji i dlatego Polska żadną miarą nie może zgodzić się na to rozwiązanie. Zwolennicy takiego stanowiska uważają również, że uzależnienie Polski od dostaw gazu z Rosji dotyka granicy bezpieczeństwa i proponują poszukiwanie alternatywy dla rosyjskich dostaw. Taką alternatywą, twierdzą, jest wybudowanie gazociągu do Polski ze złóż na Morzu Północnym. Stronnicy innego stanowiska argumentują, że gazociąg Białoruś-Polska-Słowacja nie zmniejszy obciążenia gazociągów biegnących przez Ukrainę, gdyż chodzi nie o zastąpienie trasy ukraińskiej, lecz o zwiększenie rosyjskiego eksportu gazu do Europy. Jeśli Polska nie zgodzi się na wybudowanie gazociągu przechodzącego przez jej terytorium, nowa nitka pójdzie po dnie Bałtyku. Polska straci wówczas nie tylko dochody z tranzytu gazu, ale też skomplikuje stosunki i z Rosją, i z Unią Europejską. Nic też nie zyska Ukraina. Wśród przegranych będą również Słowacja i Czechy, zainteresowane zwiększeniem udziału w zyskach. W sporze akcentuje się głównie znaczenie argumentów geopolitycznych. Zbyt mało uwagi poświęca się czynnikom geoekonomicznym i nazbyt nieśmiało patrzy się w przyszłość. Bezpieczeństwo i stabilny rozwój Europy za 20-30 lat wymaga, aby już dzisiaj podejmować decyzje i kreślić przyszłe kontury współzależności gospodarczych. W takim ujęciu nasze spory o trasę przyszłego gazociągu są tylko odbiciem przyszłych wielkich batalii, które Europa (w tym i Polska) będzie zmuszona prowadzić w obronie swego bezpieczeństwa energetycznego. Zadaniem dla polityków staje się dziś pogodzenie polskiego interesu narodowego z przyszłymi interesami całej Europy. Po pierwsze – energia Gaz ziemny daje dzisiaj ok. 1/5 energii zużywanej w krajach Unii Europejskiej, czyli mniej więcej tyle samo co paliwa stałe i ponad dwukrotnie mniej niż ropa naftowa. Proporcje te będą zmieniały się jednak na rzecz zwiększenia udziału gazu. Przesądzają o tym zarówno ekologiczne i energetyczne walory tego paliwa, jak i cyklicznie powtarzające się kryzysy naftowe. U źródeł kryzysów naftowych leży nie polityczna niestabilność w regionach wydobycia ropy czy rynkowa gra głównych eksporterów, lecz ograniczone możliwości produkcyjne. Już dzisiaj kraje OPEC i Rosja – najwięksi dostawcy ropy na rynki Europy – pracują na maksymalnych obrotach, a ich rezerwy produkcyjne wynoszą zaledwie 7% dzisiejszego stanu wydobycia. Strategiczna decyzja Unii Europejskiej o zwiększeniu importu gazu jest więc czymś oczywistym. Już dzisiaj 21 europejskich państw OECD zużywa rocznie 454 mld m sześc. gazu. W ubiegłym roku produkcja własna europejskich krajów OECD zaspokajała 64% zużycia, głównie dzięki dostawom z Norwegii i Holandii. Stosunkowo niewielkie złoża na Morzu Północnym wyczerpią się jednak w najbliższych 20-25 latach. Niewiele bogatsze są złoża w Algierii. Tymczasem zużycie gazu w Europie wzrastało w ostatnim dziesięcioleciu o 4,6% rocznie, co oznacza, że w 2020 roku Europa będzie potrzebowała co najmniej 730 mld m sześc. gazu. Jedynym właściwie krajem, który może ten popyt zaspokoić, jest dzisiaj Rosja, która dysponuje 1/3 zasobów światowych i dostarcza Europie 1/4 potrzebnego jej gazu. W 1999 r. Rosja wyeksportowała do Europy (nie licząc krajów WNP) 120 mld m sześc. gazu. Podwojenie tego eksportu przy utrzymaniu obecnych warunków nie jest możliwe z dwóch przyczyn: malejącego od 10 lat poziomu wydobycia tego surowca w Rosji (643 mld m sześc. w 1991 r., 563 mld m sześc. – w 1999 r.) i ograniczonych możliwości transportowych. Niezbędne są wielomiliardowe inwestycje – na zagospodarowanie nowych złóż, na remont starych i budowę nowych gazociągów. A pieniędzy takich ani “Gazprom”, monopolista na rosyjskim rynku gazu, ani sama Rosja nie mają. Rosja więc ma gaz i potrzebuje pieniędzy. Pieniądze zaś ma Europa, której niezbędny jest rosyjski gaz. Wreszcie nitki gazociągu zszywają mocno kontynent. Oto platforma strategicznego porozumienia. Problem tkwi
Tagi:
Zdzisław Raczyński