Błędna mewa SPD

Błędna mewa SPD

Czy były wicekanclerz Franz Müntefering uratuje niemieckich socjaldemokratów? Niemiecka SPD przeżywa ostry kryzys. Aktywiści partyjni są beznadziejnie skłóceni. Nie wiadomo, w jakim kierunku pożegluje socjaldemokratyczny okręt. Oficerowie na pokładzie szarpią w przeciwnych kierunkach koło sterowe. Partia nie potrafi uzgodnić, kto zostanie socjaldemokratycznym kandydatem na kanclerza – obecny przewodniczący Kurt Beck czy szef federalnej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier. Socjaldemokratom grozi w wyborach do Bundestagu w 2009 r. sromotna klęska. Rozczarowani aktywiści opuszczają szeregi. Od lipca br. po raz pierwszy w dziejach Republiki Federalnej SPD ma mniej członków niż CDU. Gdyby elekcja parlamentarna odbyła się dziś, socjaldemokracja, obecnie współrządząca w Niemczech w wielkiej koalicji z CDU/CSU, zyskałaby zaledwie 20% głosów, podczas gdy konserwatyści – aż 37%. W rezultacie ugrupowania prawicowe w sojuszu z liberalną FDP przejęłyby władzę w kraju. Na domiar złego najgroźniejszy ideologiczny konkurent SPD, znacznie radykalniejsza Partia Lewicy, może liczyć aż na 15-procentowe poparcie. Niewątpliwie 28 września br. socjaldemokraci poniosą dotkliwą porażkę w wyborach do parlamentu krajowego Bawarii. Patriarcha SPD, były kanclerz federalny Helmut Schmidt, porównał niegdyś swą partię do mewy. Podobnie jak ten morski ptak, SPD ma dwa skrzydła, prawe i lewe. Potrzebuje obu skrzydeł do lotu. Schmidt próbował w ten sposób nadać pozytywny wydźwięk sporom, które zawsze toczyły się wśród socjaldemokratów. Obecnie jednak różnice stały się zbyt ostre – każde skrzydło próbuje lecieć w kierunku innego modelu państwa. Niektórzy towarzysze, zwłaszcza z prawego skrzydła, mają nadzieję, że partię uratuje powracający właśnie do życia politycznego były przewodniczący SPD, wicekanclerz i federalny minister pracy w gabinecie Angeli Merkel, współarchitekt rządzącej w Niemczech wielkiej koalicji, 68-letni Franz Müntefering. W listopadzie ub.r. zrezygnował on ze wszystkich urzędów państwowych, z wyjątkiem mandatu do Bundestagu, aby opiekować się żoną śmiertelnie chorą na raka. Ankepetra Müntefering zmarła w lipcu br. Wdowiec zamierza przetrwać żałobę, aktywnie uczestnicząc w życiu politycznym. 61% elektoratu SPD chce, aby Münte ponownie został przewodniczącym partii. Popiera go partyjna prawica z tzw. Koła z Seeheim, min. Steinmeier wyraża się o nim życzliwie. Kanclerka Merkel przypomina, że jej współpraca z Münteferingiem była znakomita. Ale Kurt Beck, wspierany przez partyjną lewicę i socjaldemokratyczne doły, czujnie strzeże swego fotela. Przewodniczący SPD oświadczył, że ceni pomoc Münteferinga jako wspierającego doradcy. Oznacza to, że Münte, ostatni obecny jeszcze na politycznej scenie żołnierz starej gwardii Gerharda Schrödera, nie może liczyć na żadne wysokie stanowisko w partii. Lewica socjaldemokratów proponuje, aby dawny przywódca SPD i wicekanclerz został przewodniczącym partyjnej Fundacji Eberta. Jest to oczywiście polityczna emerytura. Müntefering nie zamierza jednak znaleźć się na bocznym torze. Obaj partyjni dygnitarze stoczą swoistą wojnę na książki. 30 września ukaże się autobiografia „Kurt Beck. Ein Sozialdemokrat” (jak widać, liderzy SPD traktują siebie z ogromną powagą). Ale na początku października Müntefering odpowie publikacją „Blick nach vorn” („Spojrzenie do przodu”), w której przedstawi swe poglądy na temat programu partii i zapewne wyrazi poparcie dla programu reform Agenda 2010. Zdaniem większości komentatorów nad Renem i Sprewą, nie należy oczekiwać, iż 68-letni polityk odegra rolę ratującego socjaldemokrację mesjasza. Problemy SPD są bowiem zbyt palące. Obecne kłopoty socjaldemokratów zaczęły się w 2003 r. Kanclerz Schröder doszedł do wniosku, że w epoce globalizacji i starzenia się społeczeństwa hojne niemieckie państwo socjalne musi zostać poważnie zmodyfikowane. Dzięki ogromnemu autorytetowi Schröder zmusił towarzyszy do przyjęcia programu reform Agenda 2010 oraz Hartz IV. Zasiłki dla bezrobotnych oraz inne socjalne dobrodziejstwa zostały ograniczone. W reformatorskich wysiłkach wspierali Schrödera Franz Müntefering oraz superminister gospodarki Wolfgang Clement. Socjaldemokraci ugięli się przed żelazną wolą kanclerza, ale większość członków partii nie wybaczyła mu Agendy. Genossen (towarzysze) rozumieli bowiem, że tracą tradycyjną klientelę, najmniej zarabiających, emerytów, bezrobotnych, związkowców. Wskutek oporu w SPD Schröder musiał w 2004 r. zrezygnować ze stanowiska przewodniczącego partii. Jego następcą został Müntefering. Ale w socjaldemokracji nadal wrzało. Schröder zdecydował się więc w 2005 r. na przedterminowe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 36/2008

Kategorie: Świat