Dlaczego mamy tak złe stosunki z Rosją, Litwą, Białorusią i Ukrainą? Ambasador Polski w Mińsku Leszek Szerepka został 28 lutego poproszony do białoruskiego MSZ, gdzie zaproponowano mu wyjazd do Warszawy na konsultacje. Podobną propozycję nie do odrzucenia otrzymał ambasador Unii Europejskiej. Taka była odpowiedź prezydenta Łukaszenki na zaostrzenie sankcji unijnych, będących reakcją na kolejną falę prześladowań działaczy opozycji. Efekt jest taki, że Polska nie ma w Mińsku ambasadora, nasza ambasada praktycznie jest sparaliżowana, a wzajemne relacje zostały zamrożone. Nie jest to w stosunkach z Białorusią nowość. Nasza ambasada świeciła już pustkami przez prawie dwa lata, od listopada 2005 r. do września 2007 r., w okresie rządów PiS. Najpierw w listopadzie 2005 r. ówczesny szef MSZ Stefan Meller odwołał naszego ambasadora w Mińsku z powodu konfliktu o Związek Polaków na Białorusi i jego szefową Andżelikę Borys. Na to nałożył się czas wyborów prezydenckich na Białorusi, które Polska uznała za sfałszowane. Wprawdzie w lutym 2006 r. prezydent Kaczyński nominował nowego ambasadora RP w Mińsku (został nim Henryk Litwin), ale ambasador przebywał w Warszawie. I dopiero we wrześniu 2007 r. pojechał do Mińska. Wart przypomnienia jest ówczesny komentarz rzecznika polskiego MSZ, Roberta Szaniawskiego: „Nie można mówić o żadnej poprawie (w stosunkach Polska-Białoruś). Jest to akt dobrej woli z naszej strony, a zarazem konieczność, musimy bowiem mieć kanały kontaktów z tamtejszymi Polakami i możliwość rozmów z władzami białoruskimi na odpowiednim szczeblu”. Tak naprawdę było to więc przyznanie się, że prowadzona przez Kaczyńskich polityka wobec Białorusi skończyła się fiaskiem. Radosław Sikorski, szef MSZ w rządzie koalicji PO-PSL, spróbował zatem inaczej. W roku 2010 Polska rozpoczęła wobec Białorusi ofensywę dyplomatyczną – w listopadzie Sikorski, razem z szefem dyplomacji niemieckiej Guidem Westerwellem, pojechał do Mińska i spotkał się z białoruskim prezydentem. Ministrowie namawiali Łukaszenkę, by przeprowadził w pełni demokratyczne wybory prezydenckie. Nagrodą miało być wciągnięcie Mińska do programu Partnerstwa Wschodniego, uruchomienie w ciągu trzech lat funduszy w wysokości 3 mld euro. A także odwołanie unijnych sankcji. To spotkanie wzbudziło wielką sensację, było bowiem złamaniem zasady izolowania Łukaszenki. Ale przełomu nie przyniosło, Białoruś nie stała się w wyniku namów dwóch szefów MSZ państwem bardziej demokratycznym, łagodniej traktującym dysydentów. Patrząc z tej perspektywy, można ocenić, że polska polityka wobec Białorusi okazała się klapą. Niezależnie do tego, czy była twarda, czy łagodna. Wschodnia choroba W jakiejś skali podobne rzeczy dzieją się w stosunkach polsko-ukraińskich. Tam ofiarą są nie działacze opozycji ani polonijni, ale niedawna premier i jej ministrowie. Julia Tymoszenko jest w więzieniu, skazana na siedem lat pozbawienia wolności, jej minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko skazany został na cztery lata. Jesienią zeszłego roku, gdy Polska przewodniczyła Unii, zapowiadano wielki szczyt Unia-Ukraina, podczas którego miała zostać podpisana umowa stowarzyszeniowa Ukrainy z UE. To miał być wielki dzień polskiej polityki zagranicznej, wielki krok w kierunku przyciągnięcia wschodniego sąsiada do struktur zachodnich. Nic takiego się nie stało, z powodu uwięzionej Julii Tymoszenko Unia umowy nie podpisała. Z kolejnym sąsiadem, Litwą, mamy stosunki najgorsze od 20 lat. W Wilnie Radosław Sikorski jest otwarcie nazywany ministrem, który nie lubi Litwinów, oba kraje głęboko poróżniła polityka wobec mieszkających na Litwie Polaków. Wobec Wilna Polska również stosowała różne taktyki. W czasach rządów PiS prezydent Kaczyński był stałym gościem prezydenta Adamkusa, przy każdej okazji mówiono o uprzywilejowanych stosunkach. W ciągu niespełna czterech lat Lech Kaczyński odwiedził Litwę 16 razy (Ukrainę – dziewięć). Ostatni raz – 8 kwietnia 2010 r. Tego dnia litewski parlament głosował nad ustawą przyznającą Polakom mieszkającym na Litwie prawo do pisania nazwisk po polsku. Odrzucił tę ustawę, symbolicznie podsumowując działania Kaczyńskiego. Rok później, w marcu 2011 r., prezydent Dalia Grybauskaite. podpisała nowelizację ustawy o oświacie, uderzającą w polskie szkoły na Litwie. Min. Sikorski skomentował to krótko – że czuje się rozczarowany. A efektem tego rozczarowania było praktyczne zamrożenie kontaktów. W stosunkach polsko-litewskich mamy epokę lodowcową. Dorzućmy do tego stosunki
Tagi:
Robert Walenciak









