Blog

Powrót na stronę główną
Społeczeństwo

Mali geniusze

Trzeba przyswoić ich indywidualności, a nie ociosywać To objawią się zazwyczaj podobnie: 3-letnie dziecko czyta napisy w telewi­zorze, rozpoznaje modele aut, liczy do miliona, potrafi się dłużej skoncentro­wać na jednej rzeczy, wymyśla nowe gry. I zadaje mnóstwo pytań, zastanawia się nad odpowiedziami, czasem je kwestionuje. Jako 4-latek namiętnie wertuje encyklopedię, zamiast do pia­skownicy chce iść do księgami. W szkole już w pierwszych dniach zapoznaje się ze wszystkimi podręcznika­mi, potem nudzi się na lekcjach. Często ustawia się w roli odpytującego nau­czyciela. Z czasem – koncentruje się na przedmiotach, które go interesują. Po­trafi samodzielnie i efektywnie praco­wać, dobrze sobie radzi z pojęciami ab­strakcyjnymi i z zakresu logiki… Za­zwyczaj zostaje olimpijczykiem. Orłom podobni Pedagodzy twierdzą, że co dziesiąte dziecko jest wybitnie zdolne, ale tylko co setne zostaje odkryte. Te nie rozpo­znane giną w masie przeciętnych. 10- 20% uczniów cierpi w szkole z powo­du zbyt niskiego poziomu nauczania. Jak rozpoznają geniusza profesjonali­ści? Mirosława Partyka, autorka książki pt. “Zdolni, utalentowani, twórczy”, udowadnia, że najwcześniej, bo już w przedszkolu, objawiają się talenty ma­tematyczne i muzyczne. Pierwsze klasy podstawówki to czas rozwoju zdolności intelektualnych. Dopiero w okresie doj­rzewania przychodzi pora na pełne ujawnienie się talentów twórczych. Istotą mądrą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Łapanka u ginekologa

Policja z Lublińca pod Często­chową zatrzymała dwóch lekarzy – ginekologa i anestezjologa. To pierwszy taki przypadek w Polsce wejścia do prywatnego gabinetu. Od czasu, gdy obowiązuje zao­strzona ustawa antyaborcyjna, tyl­ko opowiadano, bardziej w ra­mach czarnego humoru, że trzeba będzie powołać policję ginekolo­giczną, która zajmie się kontrolą prywatnych gabinetów. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w ubiegłym roku doko­nano w polskich szpitalach 310 aborcji, co jest wynikiem rekordo­wo niskim. Tym, że popołudniami wykonuje się dziesiątki tysięcy aborcji w podziemiu, nikt nie chce się przejmować. Ogólnie wszyscy dostosowali się do sytuacji. Nie ma skarg do rzecznika praw obywatelskich, nikt już nie nawołuje do referen­dum w tej sprawie, choć cztery la­ta temu, gdy była to głośna propo­zycja, sześciu na dziesięciu Pola­ków uważało, że jest to sensowne rozwiązanie problemu. Polskie de­legacje rządowe jeżdżą na mię­dzynarodowe konferencje i opowiadają, jak to Polki przestały przerywać ciążę. Tacy Francuzi, którzy bezwzględny zakaz znieśli 25 lat temu, oglądają nas jak ne­andertalczyków. Wszyscy dostosowali się do sy­tuacji, a tu policjanci z Lublińca weszli do gabinetu. Wywołało to oburzenie Federacji na rzecz Ko­biet i Planowania Rodziny, a rzecznik policji musiał się tłuma­czyć, że kobieta była już w pła­szczu, więc w całej akcji nie było nic poniżającego. Chyba po raz pierwszy muszę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Lęk przed strzałem

W opinii publicznej im częściej policja używa broni, tym lepiej. Martwy bandyta to… jeden bandyta mniej Pisk opon, dźwięk syreny policyjnej, strzały. Coraz częściej na naszych oczach rozgrywają się sceny jak z filmów sensacyjnych. Pościgi za uciekającymi bandytami, strzały ostrzegawcze w opony, czy wreszcie, jak niedawno w Alejach Jerozolimskich w Warszawie, oddane wprost do kierującego pojazdem, który usiłował staranować policjanta. Wieś na Pomorzu, styczeń ubiegłego roku, wieczór. Uzbrojony w siekierę i piłę motorową pijany mężczyzna grozi śmiercią rodzinie. Przyjeżdża patrol. Mężczyzna rzuca się na policjantów. Strzał ostrzegawczy nie studzi jego zapałów. Policjant w obronie życia swojego i kolegi strzela. Dwa razy. Napastnik ranny w udo i pachwinę umiera w drodze do szpitala. Czasem dla młodych policjantów zabity przez nich przestępca to pierwszy trup, jakiego widzą w życiu. Z drugiej jednak strony, mamy bezwzględnych, gotowych na wszystko bandytów. Miesięcznie w większych miastach jest co najmniej kilkadziesiąt napadów, włamań, rozbojów. Statystyki policyjne dotyczące użycia broni przez policjan­tów nijak się mają do takich doniesień. Dwa lata temu policjanci strzelali 81 razy, brak danych co do roku ubiegłego, ale rzecznik prasowy KGP twierdzi, że było około 100 takich przypadków.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zaliczka

Właściciel zakładów mięsnych nie zwykł płacić pensji. Upominających się należnej zapłaty poddusza ochroniarz W szpitalu, na oddziale intensywnej terapii, spostrzegł kartę przyczepioną do swego łóżka z informacją: „Próba samobójcza”. Do lekarzy nie ma o to pretensji. Gdy pogotowie zabierało go z zakładu, ktoś powiedział sanitariu­szowi, że gość na noszach chciał się po­wiesić. A on, pracownik ubojni, nie mógł sprostować, bo był nieprzytomny. Prawda jest taka, że chciał tylko odzy­skać pensję albo przynajmniej zaliczkę, za czerwiec roku 1999. Dlaczego dopiero wieczorem po­szedł do swego pracodawcy, znanego w Rzeszowie producenta kiełbas, szy­nek i mięsa? Bo w dzień prezesi są w ciągłym ruchu – krążą po mieście, po kraju, a nawet dalej. Po sprywatyzowaniu przedsiębior­stwa nowi właściciele uszykowali dla siebie i zarządców apartamenty mie­szkalne na terenie firmy. O tym, czy są czy ich nie ma w biurze, świadczą sto­jące na placu auta luksusowych marek. Tego wieczora stały, więc człowiek z ubojni ośmielił się doń iść, był bo­wiem w rozpaczy finansowej. Nie otrzymał poborów za styczeń ani zaległości za grudzień. Chciał chociaż upomnieć się o należność z czerwca, ub. roku. Wejścia do biurowca-hotelowca strzegł tęgich rozmiarów pracownik ochrony. Miejscowi nazywają go “Go­łota”, a obeznani z filmami akcji, “Szwarceneger”. Upominający się o zaległe pobory mówi, że przy drzwiach wejściowych do budynku po­prosił grzecznie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Władza świadczy liche usługi

Nie sądzę, by w AWS istniały wielkie rezerwy kadrowe, które pozwalałyby na wymianę ministrów z dobrym dla rządzenia skutkiem Rozmowa z Donaldem Tuskiem, wicemarszałkiem Senatu DONALD TUSK – gdańszczanin (rocznik 1957), historyk – absolwent Uniwersytetu Gdańskiego. Na studiach współpracował z Wolnymi Związkami Zawodowymi, był współzałożycielem Niezależnego Zrzesze­nia Studentów. W stanie wojennym założył i prowadził nielegalny „Prze­gląd Polityczny”, wokół którego skupiało się liberalne środowisko Trójmiasta. W 1989 r został wybrany przewodniczącym Kongresu Liberałów, przekształconego następnie w Kongres Liberalno-Demokratyczny. W 1994 r. po połączeniu KLD i Unii Demokratycznej objął funkcję wiceprzewodniczącego w Unii Wolności.   – Po raz kolejny stawia pan tezę o konieczności zrefor­mowania systemów demo­kratycznych, z tym że już nie używa pan terminu “kla­sa próżniacza” w odniesie­niu do krytykowanych. – Temat ten jest coraz bardziej aktualny. Odnoszę wrażenie, że nie głosy polityków, ani nie mój głos sprawiają, że ta potrzeba staje się paląca. Narasta­jąca irytacja opinii publicznej, w świetle badań bardzo wyraźna, to główna przyczyna. Opinia publiczna ma precyzyjnie wyrobione zdanie na temat zwy­rodnień systemu demokratycznego w Polsce.   – Zwyrodnień? – Nikt poważny nie kwestionuje wielkich sukcesów demokracji, a szczególnie sukcesu samorządu terytorialnego na poziomie gminy, ale też nikt

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Akcja o akcji

Warto wsłuchać się w to, co na temat AWS mówią jej posłowie. Są blisko wydarzeń, widzą i wiedzą więcej Są w Polsce politycy, którzy mają jasno sprecyzowane poglądy na temat klubu AWS, Mariana Krzaklewskiego i Jerzego Buzka. Klub AWS – to sitwa, w której załatwia się posady dla swoich i „zaspokaja apetyty materialne”. Si­twa, kierowana w dodatku w sposób bardzo dziwny – bo, z jednej strony, au­torytarnie, nie wsłuchując się w opinie posłów, a z drugiej – to przywództwo jest słabe i kwestionowane. Klub AWS opanowała więc ciężka choroba. Ale są też politycy i publicyści, którzy te narzekania traktują z całą sta­nowczością – to słowa „nieodpowie­dzialnych krytyków” oraz nielojal­nych graczy – także tych ulokowa­nych na szczytach AWS-owskiej pi­ramidy. Jedni więc załatwiają posady dla swoich, a drudzy nieodpowiedzialnie knują. Taki to jest efekt rozkwitłego ostatnio pluralizmu w klubie AWS. AWS O AWS Jest źle. „Rośnie masa niezado­wolonych – wieszczy Czesław Bie­lecki na łamach „Życia”. – Płacimy cenę za brak odwagi intelektualnej, cywilnej i politycznej”. Ale jest źle także w samej AWS. „Gangrena bra­ku dyscypliny sięgnęła już przecież nawet najbardziej spoistego RS AWS” – ubolewa tygodnik „Nowe Państwo” w rozmowie z Wiesławem Walendziakiem. I słyszy w odpowie­dzi: – Obecnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Modzelewski obnażył AWS

Karol Modzelewski nie będzie prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Jego kandydaturę, jeszcze na etapie przedwstępnym obaliła AWS. Takie weto kom­promituje Akcję. AWS najpierw chciała, by prezesem IPN był prof. Kulesza. Na to nie zgodziło się PSL, argumentując, że szefem takiej instytucji nie może być osoba tak sil­nie ideologicznie motywowana. Innymi słowy – nie może to być osoba „niezieńskopodobna”. Potem AWS zgłaszała kandydaturę prof. Chwalby. Ale szyb­ko okazało się, że cała operacja była zwykłym podstę­pem – bo zastępcą Chwalby miał być Kulesza. Przy okazji media ujawniły, że z kolei Akcja padła ofiarą „podstępu” prof. Chwalby, który z kolei zataił w swym życiorysie banalny fakt – że w latach 1977-1981 był członkiem PZPR. Chwalba odpadł bez chwały. Widząc krzyczącą nieudolność A WS-u (Nie wie ko­go proponuje!) sprawę wzięli, w swoje ręce posłowie z innych klubów – UW, PSL i SLD. I nieformalnie za­proponowali kandydaturę Karola Modzelewskiego. Taka kandydatura to strzał w dziesiątkę. Mało jest w Polsce ludzi tak zasłużonych w walce z komuni­zmem – w PRL-owskich więzieniach spędził 8,5 roku. W1980 r. był wśród założycieli „Solidarności” – zapro­ponował tę nazwę, był rzecznikiem prasowym związ­ku. Po odzyskaniu pełnej niepodległości zachował po­stawę umiaru, będąc przy tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Niezwyczajni niewidoczni

W listach do programu piszą o tych, którzy wynieśli ich z pożaru albo uratowali spod kół pociągu Do redakcji programu “Zwyczajni niezwyczajni” przychodzi przecięt­nie 250 listów miesięcznie przed świętami ponad dwa razy więcej. Tak dużo, że listonosz już dawno odmówił dźwigania korespondencji do re­dakcji i trzeba było założyć skrytkę pocztowa. Znaczną część listów sta­nowią zgłoszenia kandydatów na „zwyczajnych niezwyczajnych”, czyli ludzi, którzy z narażeniem życia lub zdrowia uratowali kogoś w tragicz­nej sytuacji. Równie dużo zgłoszeń dotyczy osób. które od dawna bezinteresownie pomagają innym. Są także listy z prośbą o pomoc, z podziękowaniami za zainteresowanie i troskę. Redakcja czyta wszyst­kie listy i na wszystkie odpisuje. Dzięki pomocy telewidzów i sponsorów często udziela pomocy materialnej, a w okresie przedświątecznym orga­nizuje akcję „Choinka’. Pierwszy pilotażowy odcinek programu został pokazany we wrześniu 1994 roku. Od razu wzbudził szeroki odzew społeczny. Do dzisiaj każdy odcinek ogląda przeciętnie 11% widzów. – Okazało się, że ludzi dobrych, wspaniałych, ofiarnych jest wokół bardzo wielu. Możemy pokazać w telewizji tylko część z nich. Na co dzień ich nie widać, ale są – podkreśla twórczym programu, Magda Nawrocka-Paszkowska. Oto fragmenty listów nadesłanych do programu „Zwyczajni  niezwyczajni”. Pani MAGDA NAWROCKA-PASZKOWSKA (w środku) jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wolałbym być sławnym koszykarzem

Mężczyzna chce być sławny, ceniony, mieć władzę, bo dzięki temu może mieć powodzenie u pięknych kobiet Rozmowa z Woodym Allenem WOODY ALLEN {właściwie Allen Stewart Koenigsberg) ur. 1. 12. 1935 i amerykański aktor, reżyser i scenarzysta filmowy, często parodiujący utarte konwencje, stereotypy i mody społeczne. Twórca m.in. filmów: „Annie Hall”, „Manhattan”, „Mężowie i żony”, „Alicja”, “Strzały na Broa­dwayu”, “Tajemnica morderstwa na Manhattanie”, “Jej wysokość Afrodyta”, “Wszyscy mówią, kocham cię”, „Przejrzeć Harry’ego”, „Sława”. – Bohaterowie pana filmów wzbudzają sympatię. Tymczasem w filmie „Przejrzeć Harry’ego” tytułowy bohater to człowiek odrażający – samolubny cynik, neurotyczny maniak seksualny. Skąd taki pomysł? – Co w tym dziwnego? Większość mężczyzn to cynicy mający obsesje seksualne. „Time” ogłosił kilka lat temu wyniki ankiety i okazało się, że przeciętny człowiek myśli o seksie przeciętnie co cztery minuty. Ta wiadomość zrobiła na mnie wrażenie. Będąc na planie, zwróciłem uwagę, że prawie 90% męskiej ekipy filmowej zazwyczaj rozmawia o seksie, o kobietach. Kiedy przysłuchiwałem się mężczyznom konwersującym w barze przy piwie, okazało się, że głównie opowiadają o swoich podbojach, o seksie. Mniejsza z tym, że często zmyślają, ważne, że to zaprząta ich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Czas królobójców

Dzieci mają ferie. Część wyjechała. Głów­nie ci, których było na to stać. Większość będzie jednak odpoczywała w domu, u siebie. Na ferie rozjechali się za to parlamentarzy­ści. Wakacje mają dłuższe niż dzieci. Trzy ty­godniu przerwy w obradach ufundował im marszałek Sejmu. Politycy koalicji, zmęczeni obroną ministra Wąsacza i spekulacjami nad losem premiera Buzka, udali się na odpoczynek. Władza ma dziś ta­ki styl. Gdzie nie spojrzeć, rząd potyka się o problemy. Głębokie podzia­ły, kryzys przywództwa, zatrważający brak sprawności w kierowaniu pań­stwem. Co więc polityk robi w takiej sytuacji? Wyjeżdża. Frustracja sprzy­ja radykalnym decyzjom i ucieczkom. W AWS mamy jedno i drugie. Politycy i dzieci są na wakacjach. Może to i lepiej dla zdrowia psy­chicznego tych, którzy nie mogą liczyć na miejsca w radach nadzor­czych. diety i solidną odprawę. Zwłaszcza że w ostatnich tygodniach, słuchając polityków AWS, można się było zupełnie pogubić. Największa polska formacja prawicowa jest już całkowicie samowy­starczalna. W jej składzie są wszystkie możliwe opcje polityczne, a ich programy nawzajem się wykluczają. Mało tego, AWS nie potrzebuje już opozycji w postaci SLD czy PSL. W nadmiarze ma ją we własnych I szeregach. Nikt celniej nie scharakteryzuje ułomności rządu i wad pre­miera Buzka niż jego partyjni koledzy – posłowie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.