Bociany na świeczniku

Bociany na świeczniku

Fot. Shutterstock

W Pentowie wszystko kręci się wokół tych ptaków

Podlaski Szlak Bociani nie biegnie wzdłuż Narwi. Jego trasa tylko zahacza o narwiańską dolinę, gdy plącze się wzdłuż wschodniej granicy, od jednego obiektu uchodzącego za turystyczną atrakcję do drugiego. Bo to szlak turystyczny, nie bociani. Za to Narew jest prawdziwym szlakiem bocianim, a może raczej – rozciągniętą w przestrzeni metropolią tych ptaków, licznie i chętnie gniazdujących w jej dolinie. Bociany w ogóle skupiają się w dolinach rzek i w ich pobliżu, bo tu znajdują zapewniającą im wyżywienie mozaikę terenów podmokłych i suchych.

Mapa obrazująca obszar projektu LIFEciconiaPL – „Ochrona bociana białego w dolinach rzek wschodniej Polski”, prowadzonego w latach 2016-2020 przez Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, obejmuje długie odcinki podlaskich rzek: Bugu, Biebrzy i Narwi (a także Omulwi i Płodownicy oraz Liwca), które stały się ostojami obszaru Natura 2000. Kropkami zaznaczono tu miejsca gnieżdżenia się tych ptaków. Widać ich wyraźne skupiska, czasem wyglądające jak sznury koralików. To bocianie wioski.

Typowa w tych stronach wioska bociania to długa ulicówka, uczepiona skarpy wysokiego brzegu rzeki albo granicy terenów zalewowych i stałego lądu przy niskich brzegach. Dziś w tych wioskach wiele słupów energetycznych, czasem nawet szereg kolejnych, nosi na sobie czapki bocianich gniazd.

Zawyki w powiecie białostockim są taką wioską, choć tu gniazd na słupach niewiele. Bociany od lat osiedlały się tu w zgoła inny sposób. Jest właśnie pierwsza połowa sierpnia, w większości gniazd pisklęta machają już skrzydłami niemal gotowymi do lotu, a tymczasem jakaś spóźniona para dopiero znosi gałęzie na fundament pod gniazdo. A jest nim komin drewnianej chaty z ładnym ganeczkiem, wyglądającej jeszcze całkiem przyzwoicie i zdrowo, ale już niezamieszkanej. Na skromnym posłaniu ptaki swawolą, jakby dopiero zaczynała się pora lęgowa. W głębi podwórka, na szczycie dachu niskiego chlewa – inne gniazdo, stare i najwyraźniej od lat nieużywane. A jeszcze nieco dalej – prawdziwy relikt podlaskości: stodoła okryta strzechą, która – jak słyszę od mojego przewodnika z PTOP – jeszcze rok wcześniej była obarczona trzema czynnymi gniazdami. Ale teraz dach się zapadł i tylko na ostatnim ocalałym szczycie widnieje pokaźne gniazdo, w którym bielą się plamy sporych piskląt.

Wokół nas resztki podlaskiej wiejskości. W cieniu kilku oskubanych przez bydło jabłonek stare, pordzewiałe wanny służące za poidła. Walają się stare koryta, koła od furmanek, resztki drewnianych płotów. Wśród tego – dla nas na swój sposób malowniczego – bałaganu, snują się krowy, w większości rodzimej czerwonej rasy, połyskujące w słońcu brązem. Dogląda ich niemłody już pasterz. Uczynny, niemający nam za złe fotografowania i kręcenia się po tym ni to obejściu, ni pastwisku. Chcemy uwiecznić gniazdo na stodole zwieńczone gromadką piskląt, lecz te, zmęczone upałem, pokładły się i prawie ich nie widać.

– Ehe, zaraz się wam pokażą! – melduje opiekun krowiego stada i znika za stodołą.

Po chwili brzeg gniazda unosi się niebezpiecznie z jednej strony, a ze środka, niczym kipiące mleko, wyrasta puchata, biała i sycząca kula. Oburzone brutalną ingerencją młode boćki z sykiem i kłapaniem zaczynają machać skrzydłami, po czym padają i wtulają się w gniazdo tak mocno, że teraz wygląda na puste. Nie zdążyliśmy zrobić stosownego zdjęcia, a tymczasem pasterz wyłonił się zza stodoły z tęgim drągiem, którego użył podczas tej akcji, a który teraz cisnął w niedalekie pokrzywy. Na jego twarzy gości szeroki uśmiech, że taką nam zrobił przysługę, o jaką zresztą ani myśleliśmy go prosić. Przysługę zresztą niedźwiedzią, bo młode bociany pod wpływem stresu kładą się zawsze na gnieździe i nie wstają, dopóki nie nadlecą rodzice.

Zostawiwszy za sobą płoty w rozsypce, pokonujemy po kolei kilka pastuchów elektrycznych i wychodzimy na bezkresne narwiańskie łąki. Tu wyrasta przed nami cała kolonia wysokich betonowych słupów zwieńczonych bocianimi gniazdami na solidnych podstawach, poniżej których zaczepiono patrzące na cztery strony świata budki lęgowe. Te ostatnie zapewne dla wróbli i mazurków, które całymi koloniami gniazdują na parterze bocianich gniazd. Tutaj dla bocianów i wróbli przewidziano odrębne metraże. Przekroczyliśmy właśnie granicę dawnego i współczesnego ptasiego świata.

Na wspomnianej mapie czerwone kółka oznaczają zajęte gniazda, krzyżyki – niezajęte lub niepewne. Krzyżyków niestety przybywa. Liczba bocianich par zmienia się z roku na rok, ale ogólna tendencja wskazuje, że jest ich coraz mniej. Łańcuszki czerwonych kółek oznaczających bocianie ulicówki są coraz krótsze, choć wciąż nie brak takich bocianich osiedli rozciągniętych przy wioskowych ulicach. Idąc od Zawyk w dół rzeki, są to: Końcowizna, Baciuty, Śliwno, Kruszewo, Radule. Dalej na zachód: Giełczyn, Ruś przy ujściu Biebrzy, Krzewo, Niewodowo, Siemień Nadrzeczny i cały szereg powiązanych ze sobą wsi poniżej Łomży. To tylko niektóre przykłady mieszczące się na obszarach Natura 2000 i dlatego zaznaczone na mapie. Klikając punkt, otwieramy notkę ze zdjęciem gniazda, na którym widać m.in. jego usytuowanie. Zdecydowanie przeważają te ulokowane na słupach.

Przeprowadzka bocianów z wiejskich dachów na uliczne słupy tylko po części wynikała z tego, że gniazda tych ptaków tkwiły przeważnie na strzechach starych, sypiących się budynków, zastępowanych nowymi, na których blaszanych czy krytych papą dachach trudno było ptakom umocować

Fragmenty książki Tomasza Kłosowskiego Narew. Opowieści o niepokornej rzece, Paśny Buriat, Suwałki 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 32/2025

Kategorie: Zwierzęta