Bogactwo nie na pokaz

Bogactwo nie na pokaz

W Szwajcarii na tysiąc gospodarstw domowych przypada aż 135 milionerów (prawie 13% światowej puli), co zapewnia krajowi jedynkę w kolejnym rankingu. Nie robi to jednak na Szwajcarach większego wrażenia, bo milion franków na koncie nie oznacza tu jeszcze bogactwa. Za bogate uważa się osoby, których majątek sięga przynajmniej 30 mln franków. Wśród właścicieli zasobnych kont sporo jest cudzoziemców, których przyciągają spokój, przyroda, a przede wszystkim niskie podatki i szwajcarska dyskrecja, w sprawach finansowych wręcz legendarna. Jak głosi anegdota, do niedawna w sprawozdaniach szwajcarskich koncernów jedyną liczbą była data.
Według raportu banku Credit Suisse z 2015 r. na dorosłego Szwajcara przypada średnio majątek wartości prawie 570 tys. dol. To kolejny ranking, w którym kraj zajmuje pierwszą pozycję. Szwajcaria zostawiła daleko w tyle Nową Zelandię (drugie miejsce z ponad 400 tys. dol. na mieszkańca) i Stany Zjednoczone (353 tys. dol.). Na dorosłego Polaka z kolei przypada statystycznie 24 tys. dol.

Do kieszeni majętnych rodziców chętnie sięga młodzież. „Mamy wystarczająco dużo pieniędzy”, deklaruje w jednym z sondaży prawie 80% młodych ludzi. Podobny procent nie musiał jeszcze z prawie niczego zrezygnować. Młodzi są zadowoleni z kieszonkowego – ponad połowa ma do dyspozycji więcej niż 500 franków miesięcznie. Za niewiele więcej (590 franków) mogą kupić nowego iPhone’a 6, idąc w ślady zakochanych w gadżetach z jabłuszkiem dorosłych. Applemania przybrała spore rozmiary, dając Szwajcarii czołowe miejsce w rankingach państw z najwyższym procentem użytkowników maców i iPhone’ów. W niespełna 400-tysięcznym Zurychu są trzy autoryzowane salony Apple’a. Smartfony z nadgryzionym jabłkiem widać zarówno u nastolatków, jak i u eleganckich staruszek, korzystających z niewielu funkcji drogiego telefonu.

Po słońce na Malediwy

Wydatki na jedzenie stanowią tu zaledwie 7% dochodów – w Polsce niemal jedną czwartą. Miesięcznie na przeciętne szwajcarskie gospodarstwo domowe przypada ok. 10 tys. franków (prawie 40 tys. zł). Po odliczeniu wszystkich wydatków, także ubraniowych i na kulturę, statystycznej rodzinie zostaje jeszcze ponad 1,3 tys. franków (5,2 tys. zł), które da się odłożyć. Z dochodami w wysokości 4 tys. franków (16 tys. zł) miesięcznie można znaleźć się w gazecie jako bohater tekstu o tym, jak przeżyć. Taka kwota to też oficjalna granica ubóstwa dla rodzin – poniżej wyznaczonej przez nią linii żyje 6,6% społeczeństwa. Na przykład Sonja M., 30-letnia samotna matka, którą stać na lody dla dziecka, ale na wizytę w zoo już nie. Mięsa też nie jedzą codziennie, ale abstrahując od względów zdrowotnych, w Szwajcarii, gdzie kilogram wołowiny kosztuje 80 franków (ceny mięsa i ryb podaje się za 100 g, żeby nie szokować klientów), to oczywistość. Historia Sonji ma jasną stronę – kobiecie udaje się żyć bez kredytu, ma niewielki samochód, a w razie nagłych wydatków może liczyć na rodziców.

Wyjazdy wakacyjne pochłaniają ponad 6% dochodów (ok. 550 franków) szwajcarskiej rodziny w każdym miesiącu. A Szwajcarzy podróżują dużo i chętnie. Nie tylko odwiedzają atrakcyjnych sąsiadów, Włochy czy Francję, ale też ruszają w dalsze rejony. – W Europie podróżujemy najczęściej do miast – opowiada 60-letnia Marianne, właścicielka małego butiku – a nad morze jeździmy zimą, na drugą półkulę, by korzystać ze słońca tam, gdzie wtedy jest lato – dodaje. W najbliższy weekend wybiera się z mężem i znajomymi do Florencji, ostatnie wakacje spędzili, objeżdżając Islandię (gdzie, skarży się, nawet dla nich było drogo), a poprzedniej zimy wypoczywali na Malediwach. Na tygodniowy wyjazd z całą rodziną może sobie pozwolić prawie 90% Szwajcarów, w Polsce mniej niż 50%.

Za granicę rodacy Wilhelma Tella wyjeżdżają też po to, by uczyć się języków lub studiować. Wśród osób z dyplomem uczelni (to prawie jedna trzecia społeczeństwa) trudno spotkać kogoś, kto nie szlifowałby języka obcego za granicą. Czasami wyjazd łączy się z pracą, czasem z wolontariatem – lub po prostu korzysta się z możliwości finansowych rodziców. – W sierpniu jadę na dwa miesiące do Rosji. W Moskwie będę chodzić do szkoły językowej, poznawać ludzi i kulturę kraju. Może wracając, zatrzymam się na tydzień w Warszawie – z uśmiechem opowiada o swoich planach wakacyjnych Franceska, studentka slawistyki, którą spotykam w klubie tenisowym.

Sport to zresztą osobna odsłona szwajcarskiego high life’u. Narodowym sportem są wędrówki górskie, na które zabiera się już kilkumiesięczne dzieci. Na sport (i drogie ubrania dobrych marek sportowych) Szwajcarzy nie szczędzą pieniędzy, co po części motywowane jest bardzo drogą służbą zdrowia. W samym Zurychu jest 26 klubów tenisowych, w tym część miejskich. Latem, podczas dorocznej imprezy, Jezioro Zuryskie w najwęższym, półtorakilometrowym miejscu przepływa ok. 9 tys. osób. W efekcie w jednym z najbogatszych państw świata otyłość jest rzadko spotykana.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 31/2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Michał
    Michał 6 sierpnia, 2016, 07:13

    Wszystko dość prawdziwie opisane, tylko z tym „etosem protestanckim” nie przesadzałbym. Cztery centralne kantony założycielskie Szwajcarii (UR, SZ, OW, NW) są katolickie. Katolików jest w społeczeństwie (wg danych do podatku kościelnego) ok 40%, protestantów mniej niż 30% i praktycznie wszyscy niepraktykujący. W kantonie Zurich od dobrych kilku lat jest więcej katolików niż protestantów.

    Aha, i dobry chleb kosztuje 16zl, nie 20 🙂 Pozdrowienia ze Szwajcarii centralnej.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 10 sierpnia, 2016, 07:38

    Alex
    Typowe polskie „gdyby”. Niemcy przegrały wojnę i były potwornie zrujnowane. A 30 lat później zaczęły już wyglądać jak zwycięzcy.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Eugenika
    Eugenika 11 sierpnia, 2016, 03:57

    „Utrzymują dwa samochody – rodzinny SUV dla niego i mini cooper dla niej. ”
    Facet ma małego pana, to i pani musi udawać malutką.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Anonim
    Anonim 21 sierpnia, 2016, 14:22

    Stosunki feudalne panujące na wschód od Odry wypaczyły nasz naród. Tego, co działo się w Polsce i dalej na wschód, nie było na Zachodzie. Chłop właściwie miał taki sam status jak czarnoskóry niewolnik w USA. Szwajcarzy wcześnie postawili na społeczeństwo obywatelskie. A to wiąże się z inną niż postfeudalna mentalnością. Lud od wieków był ciemiężony, odmawiano mu nawet człowieczeństwa. Tak na dobrą sprawę chłopi zostali włączeni, z wielkim ociąganiem, do Polski w XIX wieku. I to jest przyczyna a nie zabory.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy