Już za kilka lat może powstać broń B wymierzona w określone grupy ludnościowe Grzyb, który zabija Afrykanów, oszczędza jednak białych. Bakteria powodująca bezpłodność Palestyńczyków, ale nieszkodliwa dla ich izraelskich sąsiadów. Wirus przyprawiający o wysoką gorączkę Chińczyków z kontynentu, który jednak ich pobratymców na Tajwanie zostawia w spokoju. Toksyna powalająca na łoże boleści tylko blondynów o błękitnych oczach. Taka broń etniczna prawdopodobnie na razie jeszcze nie istnieje, może jednak zostać stworzona w ciągu kilku lat. „Nasza wiedza o genach powiększa się w oszołamiającym tempie. To, co wydawało się niewyobrażalne, staje się rzeczywistością. Dlatego musimy myśleć również o bombach etnicznych, ostrzega Robin Coupland pracujący w wydziale ds. min i broni Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Jeszcze niedawno naukowcy byli pewni, że marzenia terrorystów i szalonych strategów o orężu groźnym tylko dla określonych grup narodowościowych czy plemiennych nigdy się nie spełnią. Sądzono, że nawet genetycznie zmienione organizmy nie odróżnią Zulusa od białego farmera z RPA. Eksperci, jak Kenneth Kidd z amerykańskiego Uniwersytetu Yale, podkreślali, że z genetycznego punktu widzenia, rasy, a nawet grupy etniczne nie istnieją. Historia gatunku homo sapiens jest bowiem za krótka, aby jego aparat genetyczny mógł się zdywersyfikować. Różnice w genomie są niekiedy większe w obrębie jednej populacji niż między przedstawicielami dwóch narodów. Innymi słowy, Wielkopolanin może być genetycznie bliższym krewnym Kirgiza niż górala z Żywca. „Mielibyśmy poważne problemy ze „skrojeniem” broni etnicznej, groźnej tylko dla szympansów”, przekonywał w 2000 r. Hans Lehrach z berlińskiego instytutu genetyki molekularnej (szympansy są najbliższymi genetycznymi kuzynami człowieka w królestwie zwierząt, ta małpa i homo sapiens mają 98,4% wspólnego DNA). Obecnie jednak naukowcy zaczynają bardziej pesymistycznie patrzeć w przyszłość. Przeprowadzone nakładem wielu milionów dolarów i z użyciem potężnych, superszybkich komputerów międzynarodowe programy, jak „Human Genome” („Hugo”), doprowadziły do odczytania księgi ludzkiego DNA. Od października 2002 r. w ramach ambitnego projektu „HapMap” badane są niewielkie różnice genetyczne (polimorfizmy) między czterema grupami etnicznymi – białymi obywatelami USA, Chińczykami Han, Japończykami i Joruba z Nigerii. Powstałe w wyniku tych programów banki danych często są dostępne w Internecie lub wystawiane na sprzedaż przez prywatne firmy. Także koncerny medyczne prowadzą intensywne prace, mające na celu stworzenie lekarstw na miarę dla poszczególnych grup pacjentów. W wyniku inżynierii genetycznej powstają wirusy atakujące tylko niektóre komórki (np. w guzach nowotworowych). „Te liczne programy dostarczają już teraz terrorystom niezbędnej amunicji, a będzie ich jeszcze więcej”, bije na alarm Jan van Aken, założyciel organizacji Sunshine Project, wskazującej na niebezpieczeństwa, które niosą broń biologiczna i rozwój nowych technologii. W raporcie opublikowanym w październiku br. Sunshine Project zwraca uwagę, że analizy banku danych projektu „Hugo” ujawniły niepokojący fakt – w genomie homo sapiens istnieją setki, jeśli nie tysiące sekwencji genowych, które mogą się stać celem broni przygotowanej przeciw określonej populacji. Nawet jeśli genom wszystkich ludzi jest w 99,9% identyczny, to pozostaje 0,1% różnicy, czyli 3 mln liter w genetycznym alfabecie, przy czym populacje genetyczne często odpowiadają populacjom etnicznym, wyodrębnionym historycznie i kulturowo. Ostatnie badania naukowców tajwańskich dowiodły, że choroby zakaźne, naturalne lub wyprodukowane przez ludzi, mogą atakować wzdłuż genetycznych lub etnicznych rubieży. Badacze z Mackay Memorial Hospital w Tajpej wykazali, że wirus wywołujący nietypowe zapalenie płuc SARS jest szczególnie groźny dla nosicieli genowego wariantu HLA-B 4601, występującego powszechnie w południowych Chinach, ale bardzo rzadkiego zarówno w Europie, jak i na Tajwanie. Tłumaczyłoby to, dlaczego wirus SARS grasował w ubiegłym roku w południowej Azji, ale, poza Toronto, gdzie osiadło wielu Chińczyków, nie występował w innych częściach świata, stwierdzają tajwańscy badacze. Od dawna wiedziano, że poszczególne ludy i plemiona są podatne na niektóre choroby. Indianie Pima często zapadają na cukrzycę, w Afryce występuje anemia sierpowatych ciałek krwi – odpowiedzialna za nią mutacja genetyczna daje za to pewną ochronę przed malarią. Chorobotwórczy grzyb Coccidioides immitis powoduje grzybicę zwaną chorobą Doliny św. Joachima, która zwłaszcza w postaci
Tagi:
Jan Piaseczny