Między bajki można włożyć pogląd, że zakaz aborcji doprowadzi do większego przyrostu naturalnego Pomysł bezwzględnego zakazu aborcji nie był chwytem wyborczym. Politycy LPR będą wracać do niego w przyszłości. Skłoni ich do tego ideologia, do której Liga Polskich Rodzin wprost się odwołuje. Wbrew temu, co mówią politycy SLD, którzy chyba nie wiedzą już, kto na nich głosuje, restrykcyjne prawo nie jest i nigdy nie było żadnym kompromisem. Ustawa antyaborcyjna to wynik dyktatu fundamentalistów religijnych i politycznych, których chrzestnymi rodzicami są Roman Dmowski do spółki z panią Dulską. LPR chce wrócić do czasów II Rzeczypospolitej. Także wtedy prawica podpierała się religią z jej zagmatwaną i niekonsekwentną „logiką”. Różnica między II a III RP polega m.in. na tym, że dziś nie mamy tak odważnego i konsekwentnego człowieka jak Tadeusz Boy-Żeleński (1874-1941). Z wykształcenia lekarz, był przede wszystkim błyskotliwym pisarzem i publicystą. Jego artykuły drukowane na łamach „Kuriera Porannego” i „Wiadomości Literackich” złożyły się później na zbiór znany jako „Piekło kobiet”. Boy ostro i bezkompromisowo zwalczał pomysły prawicy, domagając się nie tylko prawa do bezpiecznej aborcji, ale postulując też powszechną edukację seksualną. Walka przeciwko kryminalizacji aborcji oraz o świadome macierzyństwo były – zdaniem Boya – ze sobą związane. W dostępie do antykoncepcji i do aborcji dostrzegał jeden z podstawowych warunków wyzwolenia i równouprawnienia kobiet. Dzisiejsi zwolennicy prawa kobiety do decydowania o macierzyństwie korzystają z arsenału argumentów, którymi przed niespełna wiekiem posługiwał się Boy. Choć od tego czasu medycyna i pokrewne jej nauki poczyniły ogromny postęp, dyskusja o prawach kobiet toczyła się i toczy w sferze aksjologii. Dziś właściwie trudno już mówić o dyskusji. Mamy raczej do czynienia z monologiem jednej ze stron. Dlatego właśnie warto przypomnieć argumenty, którymi posługiwał się Boy. W jednym z tekstów, które w roku 1929 zapoczątkowały szeroką dyskusję prasową na temat dopuszczalności aborcji, Boy przekonywał: „Większość kryminologów stwierdza, że prawo to nie ma żadnego wpływu [na zwiększenie przyrostu naturalnego – M.O.], że liczba sztucznych poronień wzrasta” („Największa zbrodnia prawa karnego”, w: „Reflektorem w mrok”, PIW, Warszawa 1985, s. 254). Czy nie jest podobnie i teraz? Według szacunkowych danych organizacji pozarządowych mimo restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej każdego roku w Polsce dokonuje się do 200 tys. nielegalnych aborcji. Oficjalnie – w granicach 200. Same dane demograficzne są najlepszym dowodem – z roku na rok w Polsce maleje przyrost naturalny. Czyżby świadomość ludzi w wieku reprodukcyjnym tak bardzo wzrosła? Czyżby środki antykoncepcyjne stały się tak powszechnie dostępne? Doskonale wiemy, że jest wręcz odwrotnie. Trudno też uwierzyć, by lekcje religii w szkołach albo ruch Odnowy w Duchu Świętym wpłynął na masowe upowszechnienie wstrzemięźliwości seksualnej wśród młodzieży. A może rację ma Boy: „Życie zawsze było silniejsze w tej mierze od ustawy i od sankcji karnych (…), zatem – powiedziałby ktoś – paragraf ten jest obojętny; skoro istnieje na papierze, ale się go nie stosuje, to można go uważać za formę niewinnego protestu moralnego przeciw nagannym obyczajom”. Tak czasem twierdzą ci, którzy obłudnie nazywają obecną ustawę „kompromisem”. Boy jednak nie zgodziłby się z nimi: „Niestety (…), paragraf ten, nie mający siły, aby coś pomóc, posiada olbrzymią moc, aby szkodzić”. Boy mówił o tym, o czym dziś powszechnie wiadomo, ale co konsekwentnie się przemilcza: „gdyby zestawić wypadki śmierci młodych kobiet, wypadki ciężkich i trwałych schorzeń, które z obecnego bezdusznie podtrzymywanego stanu rzeczy wynikają, zadrżeliby może ci, którzy w zaciszu wygodnego gabinetu układają swoje ustawy. A gdyby doliczyć inne, pośrednio wynikające z nich skutki: samobójstwa, dzieciobójstwa i inne klęski, wówczas zrozumielibyśmy, z jaką słusznością nazwano ten artykuł „największą zbrodnią prawa karnego”” (s. 254). Boy wyliczał też inne konsekwencje, wynikające z niechcianego i przypadkowego macierzyństwa: publiczna hańba, potępienie, utrata pracy i środków do życia, czasem więzienie, gdy udało się dokonać aborcji. „Oto filozofia praw, które, aż nadto znać, były przez mężczyzn pisane. Głosić wzniosłe teorie o „prawie płodu do życia”, znów grozić matce więzieniem w imię praw tego płodu, ale równocześnie nie troszczyć się o to, aby
Tagi:
Magdalena Ostrowska









