Budżet – efekt niekompetencji czy cynizmu?

Budżet – efekt niekompetencji czy cynizmu?

Ustawa budżetowa na rok 2013 była od początku niemożliwa do wykonania Konieczność nowelizacji ustawy budżetowej jest jedną z mniej przyjemnych rzeczy, które spotykają ministra finansów – musi on publicznie przyznać, że jego założenia co do sytuacji gospodarczej i, co za tym idzie, stanu finansów państwa okazały się nietrafione. Zapowiedziana 16 lipca korekta w budżecie na rok 2013 nie jest jednak drobnym błędem w prognozie, który można wytłumaczyć zmiennością otaczającego nas świata. Przypomnijmy, że przygotowując budżet na rok 2013, rząd planował wzrost gospodarczy na poziomie 2,2% i inflację średnioroczną w wysokości 2,7%. Według najnowszych prognoz (Raport o inflacji NBP z lipca br.), dynamika PKB w 2013 r. osiągnie 1,1%, a inflacja na koniec roku wyniesie ok. 1%. Jak więc widać, prawdopodobny poziom nominalnego PKB za rok bieżący, który stanowi podstawę do ustalenia dochodów podatkowych, różni się od prognoz rządowych o 2,8%. Minister finansów ogłosił, że dochody budżetowe będą niższe o 24 mld zł, co stanowi aż 8% szacowanych dochodów, które zapisano w budżecie na kwotę 299,4 mld. Widać więc wyraźnie, że to nie drastyczne pogorszenie się koniunktury i niespodziewany spadek inflacji jest odpowiedzialny za konieczność nowelizacji ustawy budżetowej, ale po prostu ustawa budżetowa na rok 2013 była od początku niemożliwa do wykonania. Obwinianie Rady Polityki Pieniężnej o to, że zbyt wolno obniża stopy procentowe, także trudno uznać za poważny argument, bo warto pamiętać, że założenia do budżetu na rok 2013 przyjmowały poziom stopy referencyjnej w wysokości 4,4%, podczas gdy została ona już obniżona do 2,5%, jest zatem dużo niższa, niż spodziewał się minister finansów, przygotowując budżet. Pytanie więc, czy nasz minister finansów jest skrajnie niekompetentny i przeforsował budżet, który nie przystaje do rzeczywistości, czy może jest on raczej skrajnie cyniczny i nieuczciwy, co pozwoliło mu na zaproponowanie budżetu, o którym wiedział, że jest niewykonalny, a jedynym celem było zyskanie kilku miesięcy? Nawiasem mówiąc, kaca moralnego powinni mieć teraz wszyscy posłowie i senatorowie, którzy głosowali za przyjęciem ustawy budżetowej na rok 2013. Ręczne sterowanie finansami Z ekonomicznego punktu widzenia oczywiście można znaleźć argumenty, które przemawiają za zwiększeniem deficytu budżetowego. Gospodarka zwalnia, nie ma co liczyć na ożywienie inwestycji czy konsumpcji prywatnej, więc stymulacja fiskalna jest jak najbardziej pożądana. To właśnie bardzo duży wzrost deficytu uratował nas od recesji w roku 2009. Nierównowaga sektora finansów publicznych wzrosła wtedy z 1,7% PKB w roku 2008 do 7,9% na koniec 2010 r. Dziś próbujemy powtórzyć ten sam klasyczny keynesowski manewr, jednak sytuacja jest inna, bo wyższy jest poziom długu publicznego, co powoduje wejście w życie tzw. procedur ostrożnościowych i sanacyjnych zapisanych w ustawie o finansach publicznych. O ile więc można zrozumieć argumentację ekonomiczną premiera i ministra finansów, którzy wskazują, że cięcia wydatków i podwyżki podatków w okresie spadku koniunktury pogłębiają spowolnienie gospodarcze, o tyle trudno akceptować jawne łamanie porządku prawnego poprzez zawieszenie obowiązywania niektórych zapisów ustawy o finansach publicznych. Po pierwsze, kraj praworządny tym się różni od republiki bananowej, że władza wykonawcza porusza się w ustalonych ramach prawnych, a prawo nie jest jedynie instrumentem w rękach władzy. My właśnie usłyszeliśmy, że minister finansów zawiesza obowiązywanie ustawy, która mu nie odpowiada. Czy w naszym kraju o zmianach ustaw nie decydują raczej Sejm, Senat i prezydent, który ma przecież prawo weta? Jeśli posłowie i senatorowie (oraz ich wyborcy) jeszcze chociaż trochę się łudzili, że są czymś więcej niż maszynkami do głosowania, to teraz już nie powinni mieć wątpliwości co do swojej roli w stanowieniu prawa. Patrząc na arogancję obecnej władzy, pozostaje nam tylko czekać, kiedy któryś z wiceministrów ogłosi zawieszenie obowiązywania konstytucji… Po drugie, zapisy ostrożnościowe ustawy o finansach publicznych wskazują konieczność podjęcia działań przy przekroczeniu poszczególnych poziomów długu publicznego (50, 55 i 60% PKB). Pamiętajmy, że państwowy dług publiczny przekroczył 50% PKB w roku 2010 i to wtedy weszły w życie przepisy ograniczające wskaźnik deficyt/dochody budżetu w kolejnych latach. Jeśli więc dzisiaj zmienimy ustawę i zniesiemy ten zapis, nie będzie to nic innego jak działanie prawa wstecz. Nawet jeśli jakaś pokrętna argumentacja prawników rządowych przekona Trybunał Konstytucyjny, że takie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 30/2013

Kategorie: Opinie